Rozdział 102

2.4K 220 32
                                    

Atak na Konohegakure został odparty. Konoha przetrwała. Znowu...

-Nawet, jeśliby przegrała, to odrodziłaby się niczym Feniks ze swych popiołów- westchnąłem skacząc z dachu na dach w uniformie ANBU.

-Heh, już wcześniej o tym wspomniałeś i  przyznam ci rację- mruknął Kyuu, a ja gwałtownie się zatrzymałem.

-Czy ty przypadkiem nie jesteś padnięty?- spytałem podejrzliwie.

-Trochę się dziś działo, ale to nie oznacza, że powinienem być padnięty- prychnął zbulwersowany- Nie jestem starym dziadkiem!- dodał.

-Nie? A  kto ma ponad dwa tysiące lat na karku, staruszku?- uśmiechnąłem się złośliwie pod maską.

-Nie denerwuj mnie już dziś!- ryknął, że jeżeli miałbym dłużej  podniesiony głos to jestem pewien, że głowa zaczęłaby mnie boleć- Zamknij się ty rąbnięty szopie!- rozbrzmiało w mojej głowie.

-Kurama, mogłeś mi tego oszczędzić- mruknąłem wznawiając podroż do domu.

Gaara nie jest już Jinchuurikim, a  jego rodzeństwo uniewinniono (Już ja się o to postarałem). Dzięki mojej szybkiej interwencji nie byli w stanie walczyć, więc nie mieli wkładu w "wojnę".

-Będę musiał odwiedzić Gaare- mruknąłem po prostu się teleportując.

Czemu chce odwiedzić syna zmarłego Kazekage?

Po przeniesieniu Shukaku do mojego ciała Gaara zasłabł, więc na  moją "prośbę" wzięto go do szpitala.

Oby tylko traktowali go tam z szacunkiem, a nie nienawiścią... W dodatku muszę co nieco wyjaśnić.

-Teraz Shukaku- szepnąłem po ponownym zapieczętowaniu uniformu i jeszcze przemyciu twarzy po tej mazi.

Usiadłem na skrzypiącym łóżku i zmieniłem pozycję na tę do medytacji.

W pewnym momencie wszystko ucichło, a po chwili nie siedziałem na łóżku, lecz stałem w pewnym  ciemnym korytarzu, który był zalany wodą delikatnie ponad moje kostki.

Ruszyłem pewnie przed siebie i zmieniłem trochę scenerię, więc teraz woda ustępowała mi miejsca, ode mnie biło jakieś mroczne światło, a w powietrzu zawisła cisza... Żadnych odgłosów spadania kropli cieczy do wody.

-Lisie, co się dzieje?- usłyszałem przedziwny, skrzekliwy głos, który wydobywał się z komnaty, do której zmierzałem.

-Zamknij się i podziwiaj, Szopie- prychnął złośliwie Kyuu.

-Sam się zamknij!- warknął "szop".

-Teraz najlepiej będzie, jeśli obaj się uciszycie- rzekłem przerażająco spokojnie, kiedy wszedłem do "pokoju".

-Kim jesteś, że chcesz  mi rozkazywać?!- uniósł głos jednoogoniasty.

Jego ogon był łuskowaty przez co skojarzył mi się z łuskami ryby. Demon sam w sobie jest podobny do tanukiego, lecz tylko posturą. Jego skóra albo futro są koloru piasku z ciemnoniebieskimi bazgrołami.

-Co się gapisz- syknął rozdrażniony.

Jego oczy  nie były normalne, bo ich białko było czarne. Tęczówka była żółta, a źrenica przypominała shurikena otoczonego jakimiś czterema okrągłymi przedmiotami.

Spuściłem głowę uśmiechając się pod nosem psychicznie. Niestety jednoogoniasty opacznie to zrozumiał, a Kurama tylko uśmiechnął się leniwie z otwartym jednym okiem.

-Ten twój bachor udawał tylko pewność siebie, widzisz?- roześmiał się piaskowy demona.

Udawałem? Ja nie udaje, a ignoruje... Zignorowałem uczucia. Zignorowałem prawie wszystkie więzi. Ignoruje większość ludzi. Ignoruje te  wszystkie obelgi skierowane pod mój adres. I niby ja udaje?!

Zaśmiałem się  gorzko, lecz przerażająco i aktywowałem Akuma no Yona me, aby szybko podnieść głowę.

-Ja rozkazuje  i nakazuje. Nie udaje tylko ignoruje. Od dziś znajdujesz się we mnie, więc nie chcę mieć bólu głowy przez jakieś wasze kłótnie. Zwę się Namikaze- Uzumaki Naruto i zapamiętaj to- mówiłem władczym tonem, a od mojego spojrzenia Shukaku miękł- Także od dziś jestem twoją rodziną- dodałem i na chwilę przymknąłem oczy, kiedy je otworzyłem to sceneria była inna- tymczasowo nie było klatek.

-Ro-Rodziną?! Przecież my jesteśmy demonami, a ty nędznym człowiekiem!- skrzeczał po doprowadzeniu się do porządku.

-Chciałem też zwrócić  uwagę, że NIE jestem bachorem, czy tak zwanym "nędznym człowiekiem"- prychnąłem ostro.

-To niby czym jesteś, człowieczku?- prychnął zbulwersowany, a ja tylko spojrzałem się na niego karcąco.

Może i  mnie  lekko zirytował w dodatku obraził i zlekceważył, ale wybaczam mu to, bo jest rodziną Kuramy, ale teraz i moją.

-Jestem istotą balansującą na linii pomiędzy człowiekiem, a demonem- orzekłem ze spokojem.

Obaj chyba zaniemówili... Nie ma jak mówienie takich rzeczy w prost, ale... Po prostu jakoś tak wyszło, z resztą reszcie naszego rodzeństwa też o tym powiem.



    ^^^

Kto się tego spodziewał?? XD

Rozdział przed 10! :3  Nie ma, jak umilanie dnia :)

Od razu piszę, że pomysł nie został ukradziony! Wiem, że istnieje książka na watt, która też jest o tematyce Naruto i istnieje w niej stwierdzenie, że WSZYSCY Jinchuuriki nie są ludźmi ani demonami tylko balansują pomiędzy tym, a  tym.

Ja inspirowałam się tym- to fakt. Lecz u mnie będzie to trochę odmienne... *uśmiecha się zagadkowo*

Mam nadzieje, że będziecie oczekiwać kolejnego rozdziału! :3

Światełko w tunelu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz