Opuszczenie terenów Wioski Gwiazd było jednym z przyjemniejszych momentów. Ewidentnie miałem już dość przebywania z tymi ludźmi, a w szczególności z tymi wszystkimi nastolatkami, których uleczyliśmy.
Wraz z Jiraiyą spędziłem w wiosce jeszcze kilka dni. Moim zdaniem było to zbędne, bo ochroniłem gwiazdę, ale ten stwierdził, że poczekamy dopóki sytuacja w wiosce nie będzie stabilna i tym cholernym sposobem użerałem się ze wszystkimi.
Te dzieciaki po wyzdrowieniu zapragnęły ujrzeć moją twarz i poznać tożsamość swojego wybawcy. Zupełnie jak Sasuke! Nawet normalnie zjeść nie mogłem!
Podczas mojej obecności tam Natsuhi odzyskała szacunek, a później okazało się, że jej synem jest Sumaru, ale starałem się nie pokazywać zdziwienia, co na pewno mi wyszło.
W dniu naszego odejścia mieli wybrać przywódcę... Nie wiem też co ustalili odnośnie gwiazdy.
Opuszczając wioskę zostawiłem im pamiątkę....
Zieleń pokryła całe wnętrze krateru ciesząc oczy. Przez dwieście lat tamto miejsce było zgliszczami lasu, więc stwierdziłem, że na nowo zasieje tam życie i nie bacząc na opinię innych, po prostu to zrobiłem.
Niestety nie nacieszyłem się spokojem, bo zaledwie kilka godzin później zostałem wezwany notką Opiekuna, którą podarowałem Tsukiko.
-Muszę iść- rzekłem, nagle się zatrzymując i przyzywając maskę ANBU.
-Gdzie?- zapytał zaskoczony Jiraiya.
-Zobaczymy się później- zbyłem jego pytanie i teleportowałem się do miejsca pojawienia się tymczasowego znacznika.
Znalazłem się w celi? Tylko, co Kaima robiłaby w lochu?
Obróciłem się i wreszcie zobaczyłem moją przyjaciółkę. Leżała na kamiennej podłodze zwinięta w kłębek i trzęsła się, jakby powstrzymywała żałosne dźwięki płaczu. Albo po prostu jest jej zimno. Widziałem jej plecy, więc nie mogłem stwierdzić.
Bezszelestnie podszedłem i delikatnie złapałem ją za ramię, a ta znieruchomiała, natychmiast sztywniejąc.
-Tsukiko?- odezwałem się cicho. Dopiero wtedy powoli przekręciła swoją głowę i spojrzała na mnie.
-Kim jesteś?- zapytała cicho.
Zaśmiałem się delikatnie i zdjąłem maskę, by schować ją do pieczęci, a następnie spojrzeć lazurowymi oczami na dziewczynę.
-Nie poznajesz mnie, przyjaciółko?- uśmiechnąłem się lekko.
Natychmiast mnie rozpoznała i nie przebierała w środkach, bo rzuciła się na mnie zatrzaskując w uścisku jej drżących ramion. Zachwiałem się, ale nie upadłem dzięki czemu oszczędziłem zbędnego hałasu.
-Naruto- wyszeptała roztrzęsiona przez zaciśnięte gardło.
-Już jestem- stwierdziłem delikatnie, ale w mym głosie była pewność, która miała sprawić, że dziewczyna poczuję się choć trochę bezpiecznie i uspokoi się. Na dokładkę objąłem ją ramionami oddając uścisk, a jej ciało przestało dygotać.
Działanie odniosło sukces.
Tylko... Co ona tu robi?
Raczej jej rodzice nie są tak bardzo pozbawieni miłości do niej, żeby wtrącać ją za kraty...
-Tsukiko, dlaczego jesteś w takim obskurnym miejscu?- zapytałem spokojnie.
Wtuliła się we mnie jeszcze bardziej i dopiero po chwili zaczęła mówić.
-Kiedy dzięki tobie dostałam wolną rękę odnośnie mojego mariażu rodzice stwierdzili, że mimo wszystko będą na mnie jakoś naciskać albo pomagać... Zrobili nabór kandydatów, a jeden z nich zauroczył się we mnie, co przerodziło się w obsesje po moim delikatnym odrzuceniu go- załkała pod koniec.
-Czyli to on cię tu uwięził i zamierza wziąć za żonę- mruknąłem zdegustowany.
Nie jestem pewny, czy chce ją zmusić do pojawienia się przed ołtarzem... Mógł ją tu zamknąć, żeby po jakimś czasie posiąść albo doprowadzić do pojawienia się u niej syndromu sztokholmskiego*. Jeśli dopiąłby swego Tsukiko z pewnością mogłaby przyjąć jego oświadczyny... Ale po co czekać? Równie dobrze może zrobić szemrany ślub, a wtedy dziewczyna będzie pod jego okiem... Będzie miał do niej pełne prawo. Oczywiście formalnie...
Z pewnością Tsukiko żyłaby pod kloszem.
Spojrzałem w stronę notki Opiekuna, która była naderwana.
-Dlaczego nie wezwałaś mnie wcześniej?- zapytałem, delikatnie odciągając ją od mojego ramienia. Dopiero wtedy byłem w stanie przyjrzeć się jej twarzy, która nie była w dobrym stanie.
Poczułem, jak we mnie zawrzało.
-A miała taką ładną twarzyczkę- westchnął z politowaniem lis.
-Zrozumiałbym, kiedy ta dziewczyna byłaby ninja albo umiała dopiec czynami, ale w tym kimonie, z taką posturą ciała... Wątpię, by cokolwiek mogła zrobić- dodał swoje tanuki.
Twarz Kaimy była opuchnięta od płaczu, ale to nie to mnie zirytowało, a nawet zezłościło... Lewa strona była bez zarzutu, ale prawa to inna bajka! Prawy kącik ust był pęknięty i zaschnięta krew była rozmazana na brodzie, a oko było przymknięte z powodu przysłowiowej śliwy.
-Myślałam, że zdołam uciec, że wykaraskam się z tego.... Ale podczas szarpania się, żeby tylko mnie tutaj nie wsadzili, jeden ze strażników przeszedł do rękoczynów i nie miałam już nic do gadania... Później zwinęłam się w kłębek trzymając w dłoniach notkę, ale tak mi drżały, że pewnie przez przypadek ją naruszyłam- wyznała, a z jej oczu uciekły kolejne łzy.
Z westchnieniem przyciągnąłem ją do siebie.
-Następnym razem w takich okolicznościach nie wahaj się mnie wezwać. Pamiętaj, że przyjaciele są od tego, by pomagać i wspierać- szepnąłem uspokajająco.
Mówi to osoba mająca dwóch ludzkich przyjaciół, no może prawie trzech i rodzinę pełną Bijuu....
Do czego ten świat prowadzi?
Syndrom sztokholmski - Kiedy ofiara zaczyna lubić swojego kata do tego stopnia, że nawet go broni (Trochę takie pranie mózgu).
^^^
Ta książka żyje! (A ja wraz z nią, jeśli kogoś to interesuję...)
Na rozdział czekaliście prawie miesiąc, co nawet mnie zdenerwowało. (Zdenerwować się na samą siebie..) Co prawda wspominałam/ ostrzegałam, że zmniejszę moją aktywność w pisaniu, ale moim zdaniem to już przesadziłam. Przepraszam.
I przepraszam za błędy, które pewnie gdzieś są w rozdziale...
CZYTASZ
Światełko w tunelu | Naruto
FanfictionNaruto spędził część dzieciństwa w ciemności, cierpieniu i kiedy już miał dość wyczekiwania światła pojawił się przed nim ogromny rudy płomień... Nie przywłaszczam sobie praw do mangi "Naruto" autorstwa Masashiego Kishimoto. #21 w FANFICTION...