Rozdział 72

2.7K 240 20
                                    

-Szybciej!- podniosłem głos, lekko się denerwując. Od jakiegoś dłuższego  czasu biegniemy ku wieży, ale zanim zaczęliśmy to robić, to odpoczywaliśmy przez pewien czas i właśnie w tamtym momencie zostaliśmy zaatakowani, a właściwie to ja zaatakowałem naszych wrogów.

Nie moja wina, że czyhali na nas jak jakieś zwierzęta! Chyba czekaliby aż do świtu, ale w pewnym momencie zirytowała mnie ich obecność, więc zrobiłem swoje, że oddali zwój za pozwolenie odejścia...

A tym naszym przeciwnikiem była drużyna z Wioski  Dźwięku. Dowiedziałem się też paru rzeczy, a mianowicie tego, że rozkaz  do zaatakowania dostali od Orochimaru.

Wtedy połączyłem fakty....

Chłopak śmierdzący wężami to Orochimaru.

Czemu zaatakował sam i nas?

Gdyż chciał się "nami" pobawić, a myśląc "nami" mam na myśli tylko Uchihe. Długowłosy chce Sharingana.

Coś tam mamrotali jeszcze o Przeklętej Pieczęci, lecz dalej już nie słuchałem...

Przeklęta Pieczęć.... Stwierdzam, iż dobrze zrobiłem wtedy zasłaniając Sasuke własnym ciałem, bo Kyuu oznajmił, że gdzieś już o tym słyszał i nie wróżyło to nic dobrego. No dobra dawało siłę, ale miało się BARDZO małe szanse na przeżycie!

Wracając do trójki z Dźwięku.... Byli, jakby takim upewnieniem, że Sasuke dostał pieczęć...

Czy ten wężowaty facet myśli, że udało mu się ugryźć Sasuke? Niestety, jeśli tak myśli to jest w krytycznym błędzie.

-Dobra... Koniec tego dobrego- mruknąłem do siebie- Przystaniemy na chwilkę- dodałem głośniej i natychmiast zaprzestałem biegu.

Sasuke wyrobił z zatrzymaniem, ale Sakura już niekoniecznie i musiałem ją łapać, żeby nie spadła.

-Dziękuje- szepnęła prawie bezgłośnie.

-Bardziej uważaj- zwróciłem jej uwagę swym zwyczajowym spokojnym tonem.

Złożyłem  kilka pieczęci, przyłożyłem rękę do podłoża i po prostu powiedziałem "Kuchiyose no Jutsu". Po chwili pojawił się szarawy dym, a mi zakręciło się w głowie.

-Muszę trenować, a jak na razie to maksimum- mruknąłem pod nosem i skupiłem ciężar ciała na rękach.

-Cześć, Naruto- przywitał się bez zapału Tsubasa- A może wolisz Dziedzicu?- chciał się droczyć z wilczym uśmiechem, kiedy  stanąłem na równe nogi.

Po chwili z dymu wyłoniły się trzy wilki ze skrzydłami. Szaro-niebieski wilk o żółtych oczach to  Tsubasa, ale tego granatowego i kremowego wilka nie znam.

-Witaj Dziedzicu!- przywitały się dwa nieznane wilki z czego jeden prawie krzyczał.

-Witajcie- powiedziałem z cieniem uśmiechu- Możecie się przedstawić?- zapytałem wiedząc, że stanie tak w jednym miejscu nam zagraża.

-Jestem Sango- odezwała się kremowa wilczyca z bursztynowymi oczyma.

-Zwę się Yasushi- przedstawił się granatowy wilk o lekko jaśniejszych, ale przenikliwych oczach.

-Miło mi was poznać- powiedziałem nadal troszczę się uśmiechając- Chcemy dotrzeć do tamtej wieży- mówiąc to wskazałem na wysoki budynek w oddali- Pomożecie?- zapytałem choć nie musiałem.

-Oczywiście- krzyknęła jedyna w tym towarzystwie wilczyca.

-Uchiho, wsiądziesz na Yasushiego- zacząłem dyrygować.

-Wsiądę? Czy ty masz zamiar latać?- zapytał patrząc na mnie wyczekująco.

-Na lądzie jest niebezpiecznie, więc użyjemy drogi powietrznej, aby przetrwać, co prawda jest pewne ryzyko, że nas zobaczą, ale raczej nasi wrogowie będą wgapiać się w ziemie- odpowiedziałem na jego pytanie i podszedłem do szaro-niebieskiego wilka- Haruno, wsiądziesz na Sango- dodałem i musiałem wskoczyć na grzbiet Tsubasy- A teraz ruszajmy- rzekłem głosem nieznającym sprzeciwu.

-Hai, hai- mruknął zrezygnowany żółtooki, kiedy wznieśliśmy się w powietrze zacząłem rozglądać się, a robiłem to trochę szybciej i lekko niespokojniej niż zazwyczaj.

-Spokojnie, Naru- rozbrzmiał w mej głowie głos Kyuu.

-Pamiętaj Kuramo, że musimy mieć się na baczności- zwróciłem mu uwagę.

-A ty pamiętaj, że Tsubasa jest kapitanem tych wilków i nie zamierza dać się komuś od tak zestrzelić- odgryzł się lis.

Westchnąłem zrezygnowany i znów skupiłem się na locie. Byliśmy coraz bliżej celu...   Kiedy nagle ktoś z dołu zaczął nas ostrzeliwać kulami ognia, ale wilki poradziły sobie z tym bez problemu, jakby było to dla nich dziecinnie proste. Po chwili ataki ustały, bo wróg zdał sobie sprawę, że nie uda mu się nas zestrzelić.

-Możemy przyśpieszyć?- zapytałem wilka.

-Ależ ty niecierpliwy- burknął pod nosem- Eh.... Możemy- odpowiedział i rzeczywiście byliśmy o wiele szybsi. Po upłynięciu zaledwie kilku minut przybyliśmy na miejsce.

-Teraz tylko otworzyć te czerwone drzwi- rzekłem zeskakując ze zwierzęcia.

-Żadnego "dziękuje"?- zaczął narzekać Tsubasa.

-To..... Dziękuje- odpowiedziałem i otworzyłem te drzwi wkraczając do środka, a za mną reszta drużyny natomiast wilki znikły.

-Na ścianie jest coś napisane- dopiero spostrzegła dziewczyna.

-Niektóre litery są rozmazane- dodał Sasuke.

-Może odpowiedź będzie w Zwojach?- zapytałem siebie cicho- Uchiho, podaj Zwój- bardziej nakazałem, ale dał  papier zwinięty w rulon. Otworzyłem jeden i rzuciłem go na ziemie, bo zaczął dymić,  a następnie otworzyłem drugi zwój i też rzuciłem.

-To  przywołująca inskrypcja- powiedział kruczowłosy na co tylko kiwnąłem głową.

Dym był strasznie gęsty, ale dostrzegłem w nim sylwetkę człowieka. Mężczyzny.

-Witajcie- rozbrzmiał głos, kiedy dym zaczął się rozrzedzać- Dawno się nie widzieliśmy- dodał.


Światełko w tunelu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz