-Szybciej!- podniosłem głos, lekko się denerwując. Od jakiegoś dłuższego czasu biegniemy ku wieży, ale zanim zaczęliśmy to robić, to odpoczywaliśmy przez pewien czas i właśnie w tamtym momencie zostaliśmy zaatakowani, a właściwie to ja zaatakowałem naszych wrogów.
Nie moja wina, że czyhali na nas jak jakieś zwierzęta! Chyba czekaliby aż do świtu, ale w pewnym momencie zirytowała mnie ich obecność, więc zrobiłem swoje, że oddali zwój za pozwolenie odejścia...
A tym naszym przeciwnikiem była drużyna z Wioski Dźwięku. Dowiedziałem się też paru rzeczy, a mianowicie tego, że rozkaz do zaatakowania dostali od Orochimaru.
Wtedy połączyłem fakty....
Chłopak śmierdzący wężami to Orochimaru.
Czemu zaatakował sam i nas?
Gdyż chciał się "nami" pobawić, a myśląc "nami" mam na myśli tylko Uchihe. Długowłosy chce Sharingana.
Coś tam mamrotali jeszcze o Przeklętej Pieczęci, lecz dalej już nie słuchałem...
Przeklęta Pieczęć.... Stwierdzam, iż dobrze zrobiłem wtedy zasłaniając Sasuke własnym ciałem, bo Kyuu oznajmił, że gdzieś już o tym słyszał i nie wróżyło to nic dobrego. No dobra dawało siłę, ale miało się BARDZO małe szanse na przeżycie!
Wracając do trójki z Dźwięku.... Byli, jakby takim upewnieniem, że Sasuke dostał pieczęć...
Czy ten wężowaty facet myśli, że udało mu się ugryźć Sasuke? Niestety, jeśli tak myśli to jest w krytycznym błędzie.
-Dobra... Koniec tego dobrego- mruknąłem do siebie- Przystaniemy na chwilkę- dodałem głośniej i natychmiast zaprzestałem biegu.
Sasuke wyrobił z zatrzymaniem, ale Sakura już niekoniecznie i musiałem ją łapać, żeby nie spadła.
-Dziękuje- szepnęła prawie bezgłośnie.
-Bardziej uważaj- zwróciłem jej uwagę swym zwyczajowym spokojnym tonem.
Złożyłem kilka pieczęci, przyłożyłem rękę do podłoża i po prostu powiedziałem "Kuchiyose no Jutsu". Po chwili pojawił się szarawy dym, a mi zakręciło się w głowie.
-Muszę trenować, a jak na razie to maksimum- mruknąłem pod nosem i skupiłem ciężar ciała na rękach.
-Cześć, Naruto- przywitał się bez zapału Tsubasa- A może wolisz Dziedzicu?- chciał się droczyć z wilczym uśmiechem, kiedy stanąłem na równe nogi.
Po chwili z dymu wyłoniły się trzy wilki ze skrzydłami. Szaro-niebieski wilk o żółtych oczach to Tsubasa, ale tego granatowego i kremowego wilka nie znam.
-Witaj Dziedzicu!- przywitały się dwa nieznane wilki z czego jeden prawie krzyczał.
-Witajcie- powiedziałem z cieniem uśmiechu- Możecie się przedstawić?- zapytałem wiedząc, że stanie tak w jednym miejscu nam zagraża.
-Jestem Sango- odezwała się kremowa wilczyca z bursztynowymi oczyma.
-Zwę się Yasushi- przedstawił się granatowy wilk o lekko jaśniejszych, ale przenikliwych oczach.
-Miło mi was poznać- powiedziałem nadal troszczę się uśmiechając- Chcemy dotrzeć do tamtej wieży- mówiąc to wskazałem na wysoki budynek w oddali- Pomożecie?- zapytałem choć nie musiałem.
-Oczywiście- krzyknęła jedyna w tym towarzystwie wilczyca.
-Uchiho, wsiądziesz na Yasushiego- zacząłem dyrygować.
-Wsiądę? Czy ty masz zamiar latać?- zapytał patrząc na mnie wyczekująco.
-Na lądzie jest niebezpiecznie, więc użyjemy drogi powietrznej, aby przetrwać, co prawda jest pewne ryzyko, że nas zobaczą, ale raczej nasi wrogowie będą wgapiać się w ziemie- odpowiedziałem na jego pytanie i podszedłem do szaro-niebieskiego wilka- Haruno, wsiądziesz na Sango- dodałem i musiałem wskoczyć na grzbiet Tsubasy- A teraz ruszajmy- rzekłem głosem nieznającym sprzeciwu.
-Hai, hai- mruknął zrezygnowany żółtooki, kiedy wznieśliśmy się w powietrze zacząłem rozglądać się, a robiłem to trochę szybciej i lekko niespokojniej niż zazwyczaj.
-Spokojnie, Naru- rozbrzmiał w mej głowie głos Kyuu.
-Pamiętaj Kuramo, że musimy mieć się na baczności- zwróciłem mu uwagę.
-A ty pamiętaj, że Tsubasa jest kapitanem tych wilków i nie zamierza dać się komuś od tak zestrzelić- odgryzł się lis.
Westchnąłem zrezygnowany i znów skupiłem się na locie. Byliśmy coraz bliżej celu... Kiedy nagle ktoś z dołu zaczął nas ostrzeliwać kulami ognia, ale wilki poradziły sobie z tym bez problemu, jakby było to dla nich dziecinnie proste. Po chwili ataki ustały, bo wróg zdał sobie sprawę, że nie uda mu się nas zestrzelić.
-Możemy przyśpieszyć?- zapytałem wilka.
-Ależ ty niecierpliwy- burknął pod nosem- Eh.... Możemy- odpowiedział i rzeczywiście byliśmy o wiele szybsi. Po upłynięciu zaledwie kilku minut przybyliśmy na miejsce.
-Teraz tylko otworzyć te czerwone drzwi- rzekłem zeskakując ze zwierzęcia.
-Żadnego "dziękuje"?- zaczął narzekać Tsubasa.
-To..... Dziękuje- odpowiedziałem i otworzyłem te drzwi wkraczając do środka, a za mną reszta drużyny natomiast wilki znikły.
-Na ścianie jest coś napisane- dopiero spostrzegła dziewczyna.
-Niektóre litery są rozmazane- dodał Sasuke.
-Może odpowiedź będzie w Zwojach?- zapytałem siebie cicho- Uchiho, podaj Zwój- bardziej nakazałem, ale dał papier zwinięty w rulon. Otworzyłem jeden i rzuciłem go na ziemie, bo zaczął dymić, a następnie otworzyłem drugi zwój i też rzuciłem.
-To przywołująca inskrypcja- powiedział kruczowłosy na co tylko kiwnąłem głową.
Dym był strasznie gęsty, ale dostrzegłem w nim sylwetkę człowieka. Mężczyzny.
-Witajcie- rozbrzmiał głos, kiedy dym zaczął się rozrzedzać- Dawno się nie widzieliśmy- dodał.
CZYTASZ
Światełko w tunelu | Naruto
FanfictionNaruto spędził część dzieciństwa w ciemności, cierpieniu i kiedy już miał dość wyczekiwania światła pojawił się przed nim ogromny rudy płomień... Nie przywłaszczam sobie praw do mangi "Naruto" autorstwa Masashiego Kishimoto. #21 w FANFICTION...