Rozdział 71

2.8K 254 15
                                    

Najgorsze w tym wszystkim było to, że naszym przeciwnikiem był człowiek od którego śmierdziało wężami na kilometr, a to strasznie mnie irytowało...

-Cofam te myśli- mruknąłem patrząc wprost do paszczy węża- Ej, ty! Kiedy ostatnio szorowałeś zęby?- zapytałem zgryźliwe  choć wiedziałem, że nie uzyskam odpowiedzi.

Co się stało?

Otóż, kiedy się schowałem to ten oto pan mnie złapał...

-To była twoja wina- stwierdził  Kyuu. Niestety, ale przyznam mu racje, bo kiedy już wpadłem w krzaki to skupiłem się głównie na odszukaniu wroga sensorycznie, a zwierzęta nie posiadają chakry... Znaczy się chyba, bo ja to tam nigdy nie zwracałem na to uwagi, gdyż  mam genialny zmysł sensoryczny....

Wąż wybrał moment  mojego zamyślenia, aby mnie połknąć.

-Ale tu obślizgło- skomentowałem wnętrze zwierzęcia  i w tym momencie wyczułem ogromną chęć mordu- Trafił się nam przeciwnik- mruknąłem do siebie i puki miałem trochę luzu użyłem Kuchiyose no Jutsu.

-Takaro, rozszarp to zwierze od środka- nakazałem srebrno-złotej wilczycy, a ona się nie cackała i od razu zaczęła robić swoje dzięki czemu po jakimś czasie byliśmy wolni. Użyłem techniki wody, aby nas wyczyścić i powietrza, by wysuszyć.

-Muszę dostać się do Haruno i Uchihy- mruknąłem sam do siebie, ale Takara usłyszała i pochyliła się, abym mógł wdrapać się na jej grzbiet, i tak zrobiłem. Dzięki niej dotarłem na miejsce w odpowiednim momencie.

Rzuciłem shurikenami centralnie przed twarz chłopaka o czarnych, długich włosach, który wił się  po drzewie w stronę Sasuke niczym wąż.

-"Wielu przeciwników wszczyna burdę, to wielka szansa. W cichym otoczeniu brak jest kryjówek. Najważniejsze dla Ninja, to znać odpowiedni czas. Czas, w którym wróg jest zmęczony i nieprzygotowany"- podyktował mi Kyuu, a ja tylko powtarzałem.

-Naruto!- krzyknęła szczęśliwa Sakura. Od kiedy to ona cieszy się na mój widok?

-Cóż... Uratowałeś jej miłość, więc się ucieszyła- odpowiedział Kurama.

-Wygląda na to, że pokonałeś tamtego węża, Naruto-kun- zwrócił się do mnie ten długo włosy chłopak jeszcze oplątany na drzewie. Jeśli o tym wie to znaczy to, że mógł nasłać tego węża na mnie....

-Był to przyzwany wąż?- spytałem go, lecz ten nie odpowiedział.

-Zaczekaj- usłyszałem od Sasuke, więc spojrzałem na niego. Nie miał już aktywowanego Sharingana...

-Oddam ci Zwój. Proszę, weź go i zostaw nas w spokoju- dodał. Właśnie usłyszałem  prośbę z ust Uchihy, a to rzadkie.

-Rozumiem, jesteś bystry- rzekł chłopak śmierdzący wężami.

-Weź to- powiedział czarnooki  i rzucił zwojem.

Zanim ktokolwiek zareagował ja już trzymałem ten zwój w ręce, a następnie kopnąłem kruczowłosego tak, że poleciał na inną gałąź.

-Co ty robisz?!- krzyknął w moją stronę.  Westchnąłem na jego głupotę.

-Uchiho,  nie zachowuj się jak zwierze!- podniosłem głos- Tylko zwierzyna myśli tak, jak ty przed chwilą! Przecież nie mamy gwarancji, że zostawi nas w spokoju!- powiedziawszy to wskazałem na chłopaka obok.

-Naruto-kun... Masz rację- powiedział wstając i się oblizując- Po prostu zabije was i wezmę Zwój- mówiąc to uniósł rękaw lewej ręki. Był na niej tatuaż, który następnie został zaznaczony krwią z palca naszego przeciwnika...

-Kuchiyose no Jutsu- szepnął i złożył kilka pieczęci.

Właśnie ten moment wybrała sobie Takara, aby złapać za moją bluzkę i uciec na inną gałąź.

-Takaro- zwróciłem się do niej- Musimy się stąd zmywać, a przynajmniej ta dwójka. Wiesz, co robić?- zapytałem choć znałem odpowiedź.

-Hai- odrzekła i mnie puściła, aby zająć się Sakurą i Sasuke.

-Kuramo- zwróciłem się do lisa- Być może będziesz mógł się ukazać- powiedziałem na głos i poczułem zmianę jego nastroju.

-Już myślałem, że nigdy nie nadejdzie ta chwila- zaśmiał się.

-Musisz być wielkości tego przyzwanego węża i go zabij  albo pokonaj, co wolisz?- bardziej zapytałem.

-Zdecyduje później- mruknął.

Nie oczekując więcej zeskoczyłem z gałęzi, a następnie kopniakiem posłałem przyzwanego węża na drzewo.

-Zobaczymy jak to się potoczy- szepnąłem do Kuramy.

Użyczył mi trochę chakry dzięki czemu zwiększyła się moja siła, a oczy zmieniły barwę. Mina chłopaka pozostawała z dziwnym uśmiechem, ale jego oczy wyrażały wiele.

I właśnie czas mojego lotu wybrał na ucieczkę, a właściwie na pościg za wilczycą i tym samym Sakurą oraz Sasuke. Na miejscu znalazłem się w idealnym momencie, bo akurat wtedy, kiedy ten wężowy chłopak wydłużył szyję.

-Musisz natychmiast  zareagować!- krzyknął Kyuu, ale ja już byłem w locie. Zasłoniłem Uchihe własnym ciałem, a atakującemu dałem w zęby kunaiem.

-Ani się waż!- warknąłem nie wiedząc  czemu będąc zły.

Może to dlatego, że obiecałem Itachiemu, iż jego bratu nic się niestanie? Tego nie wiedziałem , ale zdawałem sobie sprawę, że jestem zdenerwowany. Niestety przez to moje Oczy Demona się aktywowały, na szczęście stałem tyłem do reszty drużyny, ale przodem do tego chłopaka...

-Interesujące...- wymruczał na pożegnanie i wtopił się w drzewo.

Natychmiast dezaktywowałem Akuma no Yona me i spojrzałem na twarze chłopaka oraz dziewczyny.

-Nic wam nie jest?- zapytałem ich, ale żadne nie odpowiedziało.... Sakura wskazała na moje oczy... Dopiero wtedy przypomniałem sobie, że chakra Kyuu nadal jest w moich tęczówkach.

-Spokojnie to zniknie- powiedziałem już opanowany. Zauważyłem, iż mają problemy z koordynacją... Technika paraliżu? Bardzo możliwe...

-Macie zwój, prawda?- zapytałem przypominając sobie o tym. Sasuke tylko pokiwał głową. Westchnąłem zmęczony już tym.

-Kuramo, możesz się ujawnić- szepnąłem tak, żeby ta dwójka nie usłyszała. I ukazał się wielkości konia o majestatycznej budowie.

-Pomożesz mi zabrać tę dwójkę- ogłosiłem- A wy nie patrzcie  mu w oczy- nakazałem dziewczynie i chłopakowi.

I właśnie dzięki Kuramie znaleźliśmy się w odsłoniętych korzeniach drzewa, które posłużyły jako tymczasowa kryjówka.

Światełko w tunelu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz