Rozdział 90

2.5K 241 40
                                    

Po kilku krokach padłem, bo znów zaczęło mi się kręcić w głowie.

-Powoli zaczynam mieć wrażenie, że to gorączka- burknąłem czując gorąco. Kiedy wręcz doczołgałem się do łóżka wrócił ból brzucha, ale po godzinie przekręcania się z boku na bok usnąłem snem niespokojnym. Obudziwszy się odkryłem coś.... Byłem oplątany jakimś łańcuchem, który połyskiwał specyficznym, złotym światłem.

-Kuramo- mruknąłem pod nosem- Kuramo!- zawołałem w myślach głośniej tym samym budząc futrzaka.

-Czego?- burknął sennie nawet na mnie nie krzycząc.

-Czemu jestem oplątany  łańcuchem, który... Wydobywa się z mojego brzucha?- zapytałem starając się przekręcić na plecy, ale nici z tego wyszły.

-Gdyż... -zaczął opanowany-... On cię lubi- zakończył i zaczął się śmiać. 

Uniosłem brwi w geście niezrozumienia.

-Pewno! Jeszcze czego- oburzyłem  się.

-Eh...- westchnął uspokajająco- To jest, jakby test dla początkującego- zaczął trochę ostrożnie dobierać słowa- Jeśli ci się uda to zyskasz nad nim władzę, a po ćwiczeniach zyskasz kontrolę nad kolejnymi- zakończył pomijając pewną kwestie.

-A jeśli zawiodę?- dopytywałem.

-Jeśli zawiedziesz... Zginiesz- kiedy to powiedział łańcuch się zacisnął.

-Czyli zostanę zgnieciony, jeśli nie przejdę tego testu- westchnąłem i łańcuch znów się zacisnął, a ja zdołałem przekręcić się na plecy. Później musiałem się z nim męczyć przez dwie godziny, ale wygrałem i zapanowałem nad pierwszym łańcuchem.

-Udało mi się- mruknąłem łapiąc oddech.

-Wręcz musiało   ci się udać- prychnął zirytowany.

-Czemu jesteś zły?- zapytałem zeskakując z łózka przy czym lekko się zachwiałem.

-Trochę ci to zajęło- warknął.

-Ni muszę być idealny... Z resztą idealność nie istnieje, więc taki człowiek, by nie istniał- prychnąłem ruszając do kuchni.

 Na kolację zrobiłem sobie Ramen w proszku i do tego pyszna, cieplutka herbatka. Następnie wziąłem piżamę i wszedłem do łazienki, by się ogarnąć.

-Ciekawe jak ty uśniesz?- zakpił Lisi Demon.

-Jakoś na pewno- mruknąłem wychodząc z pomieszczenia i wchodząc do kolejnego, by po chwili wylądować na łóżku, a w następnej sekundzie znajdować się przed uchyloną klatką lisa.

Przekroczyłem kraty i wdrapałem się na głowę Bijuu, kiedy ten bacznie mnie obserwował.

-Dobrze zrobiłem porzucając Uchihe?- zapytałem bez większego celu.

-Oczywiście! Z resztą podrzuciłeś go Kakashiemu, więc będzie miał, co robić-odpowiedział.

-W sumie... Jak na swój wiek, to ten Uchiha jest genialny- napomknąłem.

-Pewnie podczas tego waszego testu go zaskoczył, ale mogło to trwać tylko jakąś chwilę, bo i tak przegrał kończąc w ziemi- mówił o Hatake i naszym teście zaliczeniowym do Drużyny Siódmej.

-To było zabawne, kiedy go tak ujrzałem- zaśmiałem się lekko sennie- Pamiętasz jak mną rzucił, kiedy Zabuza uwięził Kaszalota?- spytałem, a ten delikatnie pokiwał głową- Myślałem, że będzie się mi  sprzeciwiał, ale ten zrobił swoje natychmiast- już szeptałem, a  po chwili pochłonął mnie sen.

    ^ Kurama Pov ^

Naru usnął, a ja rozmyślałem.

-Jakby go tu nazwać?- pytałem samego siebie trochę stukając pazurem o posadzkę- Geniusz jest, ale poszukajmy czegoś innego- szeptałem- Może... Absolutny Geniusz- zaśmiałem się- Nie... Inaczej, ale to na później... Już niedługo przekaże mu to....- mruknąłem i położyłem głowę na przednich łapach, aby zasnąć.

Miałem lekko niespokojny sen, a śniło mi się nasze ostatnie spotkanie.... Spotkanie z mym rodzeństwem i pożegnanie z nimi oraz Mędrcem Sześciu Ścieżek.

-.... ramo... Kuramo! Kyuu!- ktoś mnie obudził, a znając me życie mogła to być tylko jedna osoba.

-Naru?- ziewnąłem przeciągle- Czemuś mnie obudził!- warknąłem rozeźlony.

-Kto to Gyuuki? Albo Saiken, czy Kokuou?- rzucił pytaniami. 

Skąd zna imiona mojego rodzeństwa? Przecież tylko jeden "człowiek" znał te imiona....

-Gdzie usłyszałeś te imiona?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie, ale wiedziałem, że ten trik nie zadziała.

-Z twego pyska, a teraz odpowiadaj- powiedział i usiadł na mojej prawej, przedniej łapie, a ja westchnąłem.

-Zacznijmy od tego, że posiadacze tych imion mają tyle samo lat, co ja- rzekłem.

-Czyli to Bijuu- stwierdził na co pokiwałem głową.

-Kokuou to Gobi,  Saiken jest Rokubi, a Gyuuki to Hachibi- wymieniłem.
Naru przez chwilę siedział cicho, jakby coś analizując.

-Kuramo,  czy Ogoniaste Bestie nie są  przypadkiem rodzeństwem?- palnął pytaniem.

Mimo, że  znam go tyle lat, to i tak potrafi mnie zaskoczyć.

-Niestety to prawda- odpowiedziałem powoli.

-Niestety?  Nie lubisz ich?- dopytywał.

-Cóż... Moje rodzeństwo potrafi być denerwujące- myślami byłem przy swoich wspomnieniach za młodu- Ale kto wie? Może wydorośleli?- mruknąłem.

Namikaze znowu się zamyślił,  a ja przypatrywałem się mu.

Gdyby był normalnym dzieckiem  to pewnie uganiałby się za jakąś dziewczyną i pewnie,  by mnie nienawidził,  ale  on   jest  inny,  jest  trochę   podobny do Mędrca.

-Postanowiłem- rzekł twardo- Zbiorę w sobie twoje rodzeństwo- i wskazał na siebie kciukiem lewej ręki.

Byłem zszokowany, a po chwili szok ustąpił gniewu.

-A wiesz, co się dzieje, kiedy wydobyje się z Jinchuurikiego Bijuu?!  I w dodatku nie wiemy, czy wytrzymasz, a nawet jeśli to co będzie potem?!- warczałem zły na jego ignorancję.

-Kuramo- zaczął- Jestem Namikaze-Uzumaki Naruto mym ojcem był sam Czwarty Hokage, matką Krwawa Habanero, a ja jestem twym sakryfikantem i jestem pewien, że mi się uda- rzekł, twardo na mnie patrząc.

Jest pewny, że mu się powiedzie, pomimo tego szalonego pomysłu? Przecież mimo wszystko to jest to szaleństwo! Może ten dzieciak już oszalał? Tak na młodość?

-Kyuu, zamierzam kiedyś odwiedzić zgliszcza Wioski Wiru, bo mam przeczucie, że przodkowie coś po sobie tam zostawili, a jak sam czytałem to Uzumaki byli w stanie pieczętować Bijuu nawet w stu procentach- powiedział ozięble i wyszedł ze swojego umysłu.

Westchnąłem.

To się porobiło......

     

^^^

Rozdział jest naprawdę późno, bo czas przeleciał mi przez ręce....

Światełko w tunelu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz