Po kilku krokach padłem, bo znów zaczęło mi się kręcić w głowie.
-Powoli zaczynam mieć wrażenie, że to gorączka- burknąłem czując gorąco. Kiedy wręcz doczołgałem się do łóżka wrócił ból brzucha, ale po godzinie przekręcania się z boku na bok usnąłem snem niespokojnym. Obudziwszy się odkryłem coś.... Byłem oplątany jakimś łańcuchem, który połyskiwał specyficznym, złotym światłem.
-Kuramo- mruknąłem pod nosem- Kuramo!- zawołałem w myślach głośniej tym samym budząc futrzaka.
-Czego?- burknął sennie nawet na mnie nie krzycząc.
-Czemu jestem oplątany łańcuchem, który... Wydobywa się z mojego brzucha?- zapytałem starając się przekręcić na plecy, ale nici z tego wyszły.
-Gdyż... -zaczął opanowany-... On cię lubi- zakończył i zaczął się śmiać.
Uniosłem brwi w geście niezrozumienia.
-Pewno! Jeszcze czego- oburzyłem się.
-Eh...- westchnął uspokajająco- To jest, jakby test dla początkującego- zaczął trochę ostrożnie dobierać słowa- Jeśli ci się uda to zyskasz nad nim władzę, a po ćwiczeniach zyskasz kontrolę nad kolejnymi- zakończył pomijając pewną kwestie.
-A jeśli zawiodę?- dopytywałem.
-Jeśli zawiedziesz... Zginiesz- kiedy to powiedział łańcuch się zacisnął.
-Czyli zostanę zgnieciony, jeśli nie przejdę tego testu- westchnąłem i łańcuch znów się zacisnął, a ja zdołałem przekręcić się na plecy. Później musiałem się z nim męczyć przez dwie godziny, ale wygrałem i zapanowałem nad pierwszym łańcuchem.
-Udało mi się- mruknąłem łapiąc oddech.
-Wręcz musiało ci się udać- prychnął zirytowany.
-Czemu jesteś zły?- zapytałem zeskakując z łózka przy czym lekko się zachwiałem.
-Trochę ci to zajęło- warknął.
-Ni muszę być idealny... Z resztą idealność nie istnieje, więc taki człowiek, by nie istniał- prychnąłem ruszając do kuchni.
Na kolację zrobiłem sobie Ramen w proszku i do tego pyszna, cieplutka herbatka. Następnie wziąłem piżamę i wszedłem do łazienki, by się ogarnąć.
-Ciekawe jak ty uśniesz?- zakpił Lisi Demon.
-Jakoś na pewno- mruknąłem wychodząc z pomieszczenia i wchodząc do kolejnego, by po chwili wylądować na łóżku, a w następnej sekundzie znajdować się przed uchyloną klatką lisa.
Przekroczyłem kraty i wdrapałem się na głowę Bijuu, kiedy ten bacznie mnie obserwował.
-Dobrze zrobiłem porzucając Uchihe?- zapytałem bez większego celu.
-Oczywiście! Z resztą podrzuciłeś go Kakashiemu, więc będzie miał, co robić-odpowiedział.
-W sumie... Jak na swój wiek, to ten Uchiha jest genialny- napomknąłem.
-Pewnie podczas tego waszego testu go zaskoczył, ale mogło to trwać tylko jakąś chwilę, bo i tak przegrał kończąc w ziemi- mówił o Hatake i naszym teście zaliczeniowym do Drużyny Siódmej.
-To było zabawne, kiedy go tak ujrzałem- zaśmiałem się lekko sennie- Pamiętasz jak mną rzucił, kiedy Zabuza uwięził Kaszalota?- spytałem, a ten delikatnie pokiwał głową- Myślałem, że będzie się mi sprzeciwiał, ale ten zrobił swoje natychmiast- już szeptałem, a po chwili pochłonął mnie sen.
^ Kurama Pov ^
Naru usnął, a ja rozmyślałem.
-Jakby go tu nazwać?- pytałem samego siebie trochę stukając pazurem o posadzkę- Geniusz jest, ale poszukajmy czegoś innego- szeptałem- Może... Absolutny Geniusz- zaśmiałem się- Nie... Inaczej, ale to na później... Już niedługo przekaże mu to....- mruknąłem i położyłem głowę na przednich łapach, aby zasnąć.
Miałem lekko niespokojny sen, a śniło mi się nasze ostatnie spotkanie.... Spotkanie z mym rodzeństwem i pożegnanie z nimi oraz Mędrcem Sześciu Ścieżek.
-.... ramo... Kuramo! Kyuu!- ktoś mnie obudził, a znając me życie mogła to być tylko jedna osoba.
-Naru?- ziewnąłem przeciągle- Czemuś mnie obudził!- warknąłem rozeźlony.
-Kto to Gyuuki? Albo Saiken, czy Kokuou?- rzucił pytaniami.
Skąd zna imiona mojego rodzeństwa? Przecież tylko jeden "człowiek" znał te imiona....
-Gdzie usłyszałeś te imiona?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie, ale wiedziałem, że ten trik nie zadziała.
-Z twego pyska, a teraz odpowiadaj- powiedział i usiadł na mojej prawej, przedniej łapie, a ja westchnąłem.
-Zacznijmy od tego, że posiadacze tych imion mają tyle samo lat, co ja- rzekłem.
-Czyli to Bijuu- stwierdził na co pokiwałem głową.
-Kokuou to Gobi, Saiken jest Rokubi, a Gyuuki to Hachibi- wymieniłem.
Naru przez chwilę siedział cicho, jakby coś analizując.-Kuramo, czy Ogoniaste Bestie nie są przypadkiem rodzeństwem?- palnął pytaniem.
Mimo, że znam go tyle lat, to i tak potrafi mnie zaskoczyć.
-Niestety to prawda- odpowiedziałem powoli.
-Niestety? Nie lubisz ich?- dopytywał.
-Cóż... Moje rodzeństwo potrafi być denerwujące- myślami byłem przy swoich wspomnieniach za młodu- Ale kto wie? Może wydorośleli?- mruknąłem.
Namikaze znowu się zamyślił, a ja przypatrywałem się mu.
Gdyby był normalnym dzieckiem to pewnie uganiałby się za jakąś dziewczyną i pewnie, by mnie nienawidził, ale on jest inny, jest trochę podobny do Mędrca.
-Postanowiłem- rzekł twardo- Zbiorę w sobie twoje rodzeństwo- i wskazał na siebie kciukiem lewej ręki.
Byłem zszokowany, a po chwili szok ustąpił gniewu.
-A wiesz, co się dzieje, kiedy wydobyje się z Jinchuurikiego Bijuu?! I w dodatku nie wiemy, czy wytrzymasz, a nawet jeśli to co będzie potem?!- warczałem zły na jego ignorancję.
-Kuramo- zaczął- Jestem Namikaze-Uzumaki Naruto mym ojcem był sam Czwarty Hokage, matką Krwawa Habanero, a ja jestem twym sakryfikantem i jestem pewien, że mi się uda- rzekł, twardo na mnie patrząc.
Jest pewny, że mu się powiedzie, pomimo tego szalonego pomysłu? Przecież mimo wszystko to jest to szaleństwo! Może ten dzieciak już oszalał? Tak na młodość?
-Kyuu, zamierzam kiedyś odwiedzić zgliszcza Wioski Wiru, bo mam przeczucie, że przodkowie coś po sobie tam zostawili, a jak sam czytałem to Uzumaki byli w stanie pieczętować Bijuu nawet w stu procentach- powiedział ozięble i wyszedł ze swojego umysłu.
Westchnąłem.
To się porobiło......
^^^
Rozdział jest naprawdę późno, bo czas przeleciał mi przez ręce....
CZYTASZ
Światełko w tunelu | Naruto
FanfictionNaruto spędził część dzieciństwa w ciemności, cierpieniu i kiedy już miał dość wyczekiwania światła pojawił się przed nim ogromny rudy płomień... Nie przywłaszczam sobie praw do mangi "Naruto" autorstwa Masashiego Kishimoto. #21 w FANFICTION...