-Zwolnij, Kuramo- poprosiłem i pokierowałem do na wschód od wioski. Przez dłuższy czas przedzieraliśmy się przez las.
-Przyznaje jesteś bardzo wygodnym rumakiem- rzekłem chcąc przerwać ciszę.
-Słucham?!- obruszył się stając dęba, że prawie spadłem. Zacząłem się śmiać z jego nagłej reakcji i podrapałem go za uchem na zgodę.
-Przestań- powiedział zażenowany i znowu ruszył.
-Za kilkanaście metrów złapiesz trop- poinformowałem dziewięcioogoniastego lisa.
-Już czuję rekini odór- mruknął.
-Rekini?- spytałem dla pewności
-Tak, ale problem leży w tym, że jesteśmy na lądzie, a to żyje, bo słyszę bicie serca- wyjaśnił z lisim uśmieszkiem.
-Dobrze wiedzieć- szepnąłem wyprostowując się, aby więcej dostrzec, lecz oberwałem gałązką w głowę.
-Ał- jęknąłem i użyłem Chiyute no Jutsu*, aby się uleczyć.
W pewnym momencie Kyuu coś ogłosił...
-Ujawnię się- rzekł z przekonaniem.
-Żarty sobie stroisz?- zapytałem nie będąc pewnym jego słów.
-To co słyszałeś dzieciaku- warknął.
Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Ja myślałem nad słowami lisa, a on nad moimi. W pewnym momencie się zatrzymał, co mnie zaniepokoiło.
-Coś się stało?- spytałem rozglądając się.
-Wiesz... jeśli nie chcesz abym się ukazał to... mogę tego nie robić- powiedział z niepewnością, co było do niego niepodobne. Poczułem się głupio, bo przecież szkoda, że akurat tak pomyślał.
-Więc...- chciał coś dodać, ale mu przerwałem.
-Pokażesz się!- krzyknąłem płosząc ptaki z najbliższych drzew- Jeśli to wrogowie to znikną z powierzchni ziemi zabierając informacje o tobie, a jeśli to przyjaciele to będą musieli utrzymać sekret na swych barkach- rzekłem poważnie i pewny swego.
-Więc niechaj tak będzie- powiedział i się uśmiechnął.
Pozostał nam mały odcinek do mego celu, a ja coś sobie skojarzyłam.
-Uchiha- szepnąłem wiedząc już skąd kojarzę jedną z chakr, ale było już za późno na wycofanie się z tego.
Kyuu wyskoczył niczym koń spośród krzaków i stanął na przeciw dwóm mężczyzną.
-A jednak to ryba- warknął Kurama przygotowując się do kolejnego skoku.
-Spokój- syknąłem zajadle uspokajając go.
-Kyuubi- powiedział człowiek-rekin patrząc się na lisa z lekkim niedowierzaniem.
-Oraz Jinchuuriki- dodał czarnowłosy.
-Uchiho Itachi- rzekłem niczym dyplomata- Oraz Hoshigaki Kisame- dodałem nadal mówiąc poważnie- Mam do was sprawę- zakończyłem z pół uśmiechem na ustach.
-Słucham?- zapytał nie dowierzając niebieskoskóry.
-To, co słyszałeś człeku- odpowiedział za mnie lis, a Kisame zmroziło, lecz od razu się opamiętał.
-Chcę sparingu pomiędzy mną a użytkownikiem sharingana- powiedziałem znowuż poważniejąc- Jeśli przegram będziecie mieć Sakryfikanta- dodałem wiedząc, że mam ich w garści.
-A jeśli ja przegram?- zapytał wypranym z emocji głosem Itachi.
-Zaproponuje coś absurdalnego- odpowiedziałem zgodnie z prawdą delikatnie zaskoczony jego pytaniem, ale nie ukazałem tego. Widziałem jak Hishigaki coś szepcze do czarnowłosego, ale niedosłyszałem.
-Nie, ja nie biorę w tym udziału- powiedział Kurama i uśmiechnął się po lisiemu.
-Nie ufam Kyuubiemu- rzekł Uchiha, a ja pokiwałem głową z dezaprobatą.
-Zniknie na czas walki- ogłosiłem z uśmiechem.
-Że, co?!- obruszył się Kyuu i przechylił łeb w moją stronę.
-To, co słyszysz- powiedziałem z uśmiechem- A teraz sio- rzekłem coś mu komunikując.
-Eh... niech będzie- odrzekł zrezygnowany i znikł. Ja idealnie niczym kot wylądowałem na nogach.
-To, co zgadzasz się?- zapytałem zimno.
-Zgadzam- rzekł i po prostu na mnie wskazał palcem aktywując sharingana. Wyczułem to, że znalazłem się w bardzo silnym genjutsu. Tak silnym, że nie wyswobodził bym się z niego za pomocą mojej chakry.
-Zobaczymy, co zrobi- powiedziałem w myślach do Kyuu, który chyba poszedł spać.
-Nie śpię- mruknął lekko senny.
-Teraz ci wierze- mruknąłem na głos. Obraz się zamazał, a chwilę później sceneria się zmieniła na mroczniejszą niż las. Drzewa poznikały, niebo zmieniło barwę na szkarłatną, ziemia zmieniła się w czarną wodę, a ja zostałem przypięty do pseudo krzyża. Czułem się jak kartka, taki chudy i w sumie delikatny. Palił mnie ogień, pożerał i trawił, ale ja nie krzyczałem tylko patrzyłem w dal niczym drewniana lalka. Nie poruszałem się oczekując końca tortury, a kiedy nastąpił wypuściłem powietrze z mych ust ze świstem.
-Wytrzymałeś to niczym...- przerwałem mu.
-ANBU- dokończyłem za niego regulując swój oddech. Patrzyłem w jego oczy bardzo odważnie i widziałem, widziałem emocje, ale bardzo wygaszone.
-Są w sercu- powiedziałem zmieniając temat.
-Nie rozumiem- rzekł odsuwając się.
-Twoje emocje są zamknięte w sercu- rzekły to uśmiechnąłem się lekko ukazując emocje.
Aktywowałem moje Oczy Demona i patrzyłem nimi intensywnie w sharingana Itachiego dopóki nie zamazał mu się wzrok.
-Uwolnienie- szepnąłem i użyłem doujutsu, aby się ulotnić z genjutsu. Pstryknąłem palcami tym samym sprowadzając Uchihe na ziemie.
-W wieku siedmiu lat dołączyłem do ANBU, Itachi-san- powiedziałem powoli uśmiechając się jak psychopata- Dawno porządnie nie walczyłem -dodałem i zachichotałem.
Został o wymierzonych kilka cisów, ale sparowałem je, a następnie znowuż genjutsu.
-To już nie zadziała- powiedziałem do czarnowłosego uwalniając się z jego techniki i tym razem to ja zaatakowałem. Kopnięcie w żebra było tak silne, że mimo bloku poleciał do tyłu na drzewo i zachłysnął się..... krwią. Dopiero teraz ujrzałem coś niepokojącego w jego płucach.
-Jest chory- szepnąłem do siebie- To poważna choroba- dodałem głośniej i dezaktywowałem doujutsu, aby podejść do niego, ale zatrzymał mnie Kisame swym mieczem- Zejdź mi z drogi- poprosiłem lecz tego nie uczynił, więc znów aktywowałem Akuma no yona me i pchnąłem go ich mocą tym samym przesuwając jego postać- Niczym Rinnegan, nie?- spytałem niebieskoskórego i podszedłem do Uchihy- Przegrałeś, bo tobie pierwszemu poleciała krew, ale pomogę zwalczyć ci to choróbsko- rzekłem i wziąłem jego lewą dłoń w swe ręce- Może zaboleć- powiedziałem i użyłem chakry Kyuu, aby pojawiły się kły jak wampirze, by następnie ugryźć go w kończynę.
Syknął cicho, ale nie przerwałem swego działania wręcz przeciwnie nasiliłem. Czułem metaliczny posmak krwi Uchihy, ale bardziej skupiłem się na przekazaniu chakry Kyuubiego, aby został wyleczony prawie że do końca. Po kilku chwilach zaprzestałem jakże dziwnego działania i spojrzałem na twarz młodego mężczyzny, by potem wytrzeć brodę rękawem.
-Chakra Kyuubiego zdziałała cuda i rozwój tej choroby został cofnięty do jej zalążka- poinformowałem go widząc zachodzące zmiany w jego organizmie - A teraz moja propozycja- powiedziawszy to spojrzałem też na Hoshigakiego- Chce abyście stali się shinobi Konohy albo tylko mieszkańcami- zakończyłem.
Chiyute no Jutsu- Technika leczenia.
^^^
Czy czujecie już wakacje? Jeśli tak to trochę zazdroszczę, bo ja nic nie odczuwam względem tego...
CZYTASZ
Światełko w tunelu | Naruto
FanficNaruto spędził część dzieciństwa w ciemności, cierpieniu i kiedy już miał dość wyczekiwania światła pojawił się przed nim ogromny rudy płomień... Nie przywłaszczam sobie praw do mangi "Naruto" autorstwa Masashiego Kishimoto. #21 w FANFICTION...