Rozdział 112

2.1K 200 37
                                    

-Uchiho, teraz trzymaj się blisko mnie- powiedziałem znajdując go.

-Jestem u siebie w  domu, więc raczej nie muszę- prychnął.

-Przymknij się i tyle- syknąłem w jego stronę i przygotowałem się do walki- Wyjdź do ogrodu, jeśli nie chcesz mieć zrujnowanego domu- doradziłem już spokojniej, a ten się ruszył.

Jeśli będą jakieś szkody na zewnątrz to niech Itachi mi wybaczy. W końcu mogę być Aniołem  Stróżem jego brata, ale nie jestem Świętym... Prędzej przeklęty. W dodatku nie pochodzę z nieba...

I teraz podstawowe pytanie powinno brzmieć : Czemu ja myślę o takim czymś zamiast się skupić?

Cztery paskudne chakry się zbliżały, ale moja zasadzka była już gotowa... Pułapka na szczury - raczej idealnie określenie.

Uśmiechnąłem się pod nosem szyderczo i schowałem w mroku niczym jakiś morderca. Już po chwili cztery przydupasy tego gada stały sobie w  ogrodzie tym samym okrążając młodszego z braci...

-Wygląda na to, że ten skurwiel gdzieś polazł- syknęła jedyna dziewczyna w tej grupie.

-Tayuya, dziewczyna nie powinna  przeklinać- stwierdził rudowłosy.

Czerwonowłosa tylko prychnęła pogardliwie na te uwagę.

Skurwiel..? Naprawdę ładne słownictwo, teraz tylko pogratulować! Lecz jest pewien haczyk... nie pozwolę się nikomu obrażać. Nawet takiej smarkuli nie odpuszczę...

Dalej będąc w ukryciu zacząłem kontrolować  rośliny. Niewyczuwalnie dla wrogów oplątałem ich stopy, by następnie zamknąć oczy i aktywować Akuma no Yona me. Zaśmiałem się cicho z nutkami psychopatyzmu, a wiatr porwał te dźwięki do ich uszu.

Razem natychmiast spojrzeli w miejsce gdzie się ukryłem.

Delikatnie uchyliłem powiekę. Czerwień rozbłysła w ciemności, by po chwili zniknąć schowana pod powieką.

-Nadal tu jestem- zaskrzeczałem używając chakry Shukaku. Na chwilę wszyscy skamieniali wliczając w to Sasuke.

-Nie rozumiem czego tu jeszcze szukacie, szczury- i znów cicho się zaśmiałem- Jeśli będziecie dalej pastwić się nad Uchihą to ja zadam wam ból dwukrotnie większy. Nie wolno mnie lekceważyć. Nie ładnie tak robić~- wyłoniłem się z mroku przybierając swój normalny głos.

Zanim ktokolwiek otworzył usta rośliny oplotły szyje naszych wrogów. Nieprzyjaciele  zostali uniesieni i tym samym duszeni, a ja spokojnym krokiem szedłem w kierunku brata  Łasicy.

-Wiesz o mnie tak mało i pomimo nieznanych terenów dalej chcesz zgłębiać moją przeszłość. Z resztą nie tylko moją...- ostatnie wyszeptałem- Idź do  budynku i po prostu na mnie zaczekaj- nakazałem ze sztucznym uśmieszkiem, a ten osłupiały po prostu, jakby automatycznie ruszył się z miejsca po prostu idąc do celu.

-Witam was ponownie- odwróciłem się do tej czwórki, która z każdą chwilą walczyła  o oddech- Pozdrówcie Orochimaru od Nazo. Mój kumpel życzy mu szybkiego powrotu do zdrowia- zakpiłem i wypuściłem ich z roślinnych u więzów- On zaczął grę, a ja ją zakończyłem- prychnąłem rozbawiony ich spojrzeniami- Rozkazuje wam odejść z Konohy- warknąłem i siłą moich oczu rzuciłem  nimi w powietrze, by następnie powoli ruszyć do budynku.

Rośliny wróciły do normy, a ja dezaktywowałem Oczy Demona...

-Teraz pewnie będzie masa pytań- prychnąłem.

Dzisiaj nad wyraz się odsłoniłem....


    ^^^

  3/3

I to koniec maratonu! Wiem... Dosyć niewielki taki maraton, ale to dopiero drugi jaki zrobiłam! W dodatku wycackałam się z rozdziałów zapasowych...


Światełko w tunelu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz