Rozdział 53

3.2K 289 13
                                    

Przeczucie nigdy, ale to nigdy mnie nie zawiodło  i tak było tym razem...

Jakieś piętnaście minut po wyjściu mej drużyny z lasu wyłoniły się sylwetki dwóch mężczyzn, którzy zmierzali ku domostwu, a w dodatku posiadali broń.

-A ci tu czego?- spytałem sam siebie i wślizgnąłem się do domu przez okno.

Słyszałem kłótnie oraz wiele słów jak:

-Jeśli dotkniesz to dziecko, odgryzę sobie język i zginę!

Czyli taka jest matczyna miłość? Teraz przynajmniej wiem, jak to wygląda...

Usłyszałem jak Inari składa się do kupy.

-No nareszcie przestanie beczeć- mruknął Kyuu.

Zanim chłopczyk wybiegł z chałupy to złapałem go.

-To dobrze, że wreszcie stałeś się silniejszy, ale tym tutaj mi pomożesz- szepnąłem w miarę głośno, kiedy pokiwał głową  puściłem go- A teraz rób to,  co zamierzałeś- nakazałem z cieniem uśmiechu.

Wybiegł i krzyknął "Zaczekajcie!" natomiast ja zastanawiałem się, co zrobić.Postanowiłem pójść na łatwiznę... Użyłem techniki kamuflażu, aby stać się niewidzialny i czym prędzej pobiegłem w stronę Inariego, by uratować mu życie.

Podczas tego zagrania zgarnąłem też jego omdlałą matkę, bo tylko przeszkadzałaby w atakowaniu ich.

-Poczekaj tu, Inari- szepnąłem, a następnie jednym zamaszystym kopem w powietrzu powaliłem atakujących nas mężczyzn, by chwilę później ich związać.

Westchnąłem znudzony i zaprzestałem używać techniki kamuflażu.

-Niesamowite- powiedział chłopczyk patrząc na mnie wielkimi oczkami.

-Inari, co do moich wczorajszych słów to.... Mogłem się mylić- rzekłem i spojrzałem w jego stronę- Teraz możesz zasłużyć na śmierć- dodałem, żeby wiedział o jakie słowa mi chodzi.

Był zszokowany , ale po momencie uśmiechnął się, a z jego oczu pociekły łzy.

-A obiecałem sobie, że nie będę płakać- mruknął.

-Jeśli są to łzy szczęścia, to nie powstrzymuj ich- powiedziałem i uniosłem jeden kącik mych ust, aby pokazać część uśmiechu- A teraz resztę pozostawiam w twoich rękach- dodałem i "zniknąłem".

Zatrzymałem się dopiero wtedy, kiedy w  oddali ujrzałem mgłę.

-Kuramo, pewnie będziesz zły, ale zamierzam znów użyć siły jako Nazo- mruknąłem.

-A rób, co chcesz- ziewnął na koniec.

-Żadnego oporu?- zaśmiałem się.

-I tak byś nie posłuchał- powiedział i chyba uciął sobie drzemkę.

Zostawiłem na miejscu notkę, by następnie zjawić się w moim mieszkaniu i stwierdzić, że ktoś w nim jest.

-Itachi czy Kisame?- rzuciłem pytaniem w przestrzeń i zdjąłem pieczęć Uzumakich.

-Co z Sasuke- zapytał Uchiha nie odpowiadając na wcześniejsze pytanie.

-Cóż... Chyba wpakował się w małe kłopoty, więc aktualnie idę go ratować- odpowiedziałem i dopiero wtedy Łasica raczył wejść do mojej sypialni. Wyczytałem z jego oczu niepokój.

-Czy....- przerwałem mu.

-Tak, dam sobie rade- rzekłem stanowczo i pomachałem mu na pożegnanie, już  jako Nazo, by następnie na moim miejscu pojawił się rudy błysk.

I znów ruszyłem ku mgle w oddali.


Światełko w tunelu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz