Przeczucie nigdy, ale to nigdy mnie nie zawiodło i tak było tym razem...
Jakieś piętnaście minut po wyjściu mej drużyny z lasu wyłoniły się sylwetki dwóch mężczyzn, którzy zmierzali ku domostwu, a w dodatku posiadali broń.
-A ci tu czego?- spytałem sam siebie i wślizgnąłem się do domu przez okno.
Słyszałem kłótnie oraz wiele słów jak:
-Jeśli dotkniesz to dziecko, odgryzę sobie język i zginę!
Czyli taka jest matczyna miłość? Teraz przynajmniej wiem, jak to wygląda...
Usłyszałem jak Inari składa się do kupy.
-No nareszcie przestanie beczeć- mruknął Kyuu.
Zanim chłopczyk wybiegł z chałupy to złapałem go.
-To dobrze, że wreszcie stałeś się silniejszy, ale tym tutaj mi pomożesz- szepnąłem w miarę głośno, kiedy pokiwał głową puściłem go- A teraz rób to, co zamierzałeś- nakazałem z cieniem uśmiechu.
Wybiegł i krzyknął "Zaczekajcie!" natomiast ja zastanawiałem się, co zrobić.Postanowiłem pójść na łatwiznę... Użyłem techniki kamuflażu, aby stać się niewidzialny i czym prędzej pobiegłem w stronę Inariego, by uratować mu życie.
Podczas tego zagrania zgarnąłem też jego omdlałą matkę, bo tylko przeszkadzałaby w atakowaniu ich.
-Poczekaj tu, Inari- szepnąłem, a następnie jednym zamaszystym kopem w powietrzu powaliłem atakujących nas mężczyzn, by chwilę później ich związać.
Westchnąłem znudzony i zaprzestałem używać techniki kamuflażu.
-Niesamowite- powiedział chłopczyk patrząc na mnie wielkimi oczkami.
-Inari, co do moich wczorajszych słów to.... Mogłem się mylić- rzekłem i spojrzałem w jego stronę- Teraz możesz zasłużyć na śmierć- dodałem, żeby wiedział o jakie słowa mi chodzi.
Był zszokowany , ale po momencie uśmiechnął się, a z jego oczu pociekły łzy.
-A obiecałem sobie, że nie będę płakać- mruknął.
-Jeśli są to łzy szczęścia, to nie powstrzymuj ich- powiedziałem i uniosłem jeden kącik mych ust, aby pokazać część uśmiechu- A teraz resztę pozostawiam w twoich rękach- dodałem i "zniknąłem".
Zatrzymałem się dopiero wtedy, kiedy w oddali ujrzałem mgłę.
-Kuramo, pewnie będziesz zły, ale zamierzam znów użyć siły jako Nazo- mruknąłem.
-A rób, co chcesz- ziewnął na koniec.
-Żadnego oporu?- zaśmiałem się.
-I tak byś nie posłuchał- powiedział i chyba uciął sobie drzemkę.
Zostawiłem na miejscu notkę, by następnie zjawić się w moim mieszkaniu i stwierdzić, że ktoś w nim jest.
-Itachi czy Kisame?- rzuciłem pytaniem w przestrzeń i zdjąłem pieczęć Uzumakich.
-Co z Sasuke- zapytał Uchiha nie odpowiadając na wcześniejsze pytanie.
-Cóż... Chyba wpakował się w małe kłopoty, więc aktualnie idę go ratować- odpowiedziałem i dopiero wtedy Łasica raczył wejść do mojej sypialni. Wyczytałem z jego oczu niepokój.
-Czy....- przerwałem mu.
-Tak, dam sobie rade- rzekłem stanowczo i pomachałem mu na pożegnanie, już jako Nazo, by następnie na moim miejscu pojawił się rudy błysk.
I znów ruszyłem ku mgle w oddali.
CZYTASZ
Światełko w tunelu | Naruto
FanfictionNaruto spędził część dzieciństwa w ciemności, cierpieniu i kiedy już miał dość wyczekiwania światła pojawił się przed nim ogromny rudy płomień... Nie przywłaszczam sobie praw do mangi "Naruto" autorstwa Masashiego Kishimoto. #21 w FANFICTION...