Ja i szatyn stanęliśmy na przeciwko siebie.
-Wyglądasz tak, jakbyś chciał coś powiedzieć- odezwał się znienacka.
-Tak?- udawałem zdziwienie- Aktualnie nie mam nic na języku- zakpiłem spokojnym głosem i ustawiliśmy się w pozycjach bojowych.
-Więc... Rozpocznijmy pierwszy pojedynek!- ogłosił sędzia, a publiczność zaczęła wiwatować.
Przez pierwsze sekundy staliśmy obserwując siebie na wzajem... W pewnym momencie Neji zrobił pierwszy krok, a ja przyglądałem się temu spokojnie, aby po chwili złożyć pieczęcie i szepnąć "Kage Bunshin no Jutsu".
-Wiecie, co robić- powiedziałem, a cztery klony zniknęły pod techniką kamuflażu. Choć pewnie tamten widział jakieś ich zarysy.
Kiedy znów posunął się do przodu to rzuciłem w niego moimi przerobionymi kunaiami , ale zrobiłem to w średnim tempie i z niewielką siłą, jak na mnie, więc złapał je bez problemu.
Na to właśnie czekałem...
Teleportowałem się do niego i stanęliśmy twarzą w twarz, ale on miał jej zdziwiony wyraz, a ja opanowany, zimny.
-Bu- szepnąłem i kopnąłem go nogą przez co się zatoczył, lecz ja nie zamierzałem go wykończyć tu i teraz... Mam trochę inne plany.
-Ta sztuczka może na niego nie zadziałać drugi raz- skomentował moje działanie lis.
-Wiem Kuramo... O i przygotuj się za w czasu- szepnąłem powoli ruszając ku Hyuudze- Pomyślmy, co ja wiem o Byakuganie?- spytałem siebie na głos, ale tak, by usłyszał tylko chłopak i sędzia- Cóż... Potrafi być przydatniejszy od Sharingana, ale nie każdy może posługiwać się nim tak zręcznie jak ty... Ma też słaby punkt, prawda?- zadając pytania uśmiechnąłem się sztucznie i lekko przerażająco.
-Moje oczy... Mówią mi bardzo dużo- zawahał się, ale podjął się "konwersacji"- Twój talent zostaje określony przy narodzinach. To oznacza, że wszystko jest ustalone właśnie wtedy- nie podobały mi się jego słowa. Były spokojnie wypowiedziane, ale ich sens mnie nie zachęcał...
-Czyli wrzucasz ludzi do poszczególnego worka?- spytałem przystając.
-Chcesz mi powiedzieć, że jeśli ktoś chce zostać Hokage to po prostu nim zostanie?- zaczął- Tak naprawdę Hokage zostają tylko wybrańcy. Tylko przeznaczenie przesądza o tym, że staniesz się kimś. To nie jest coś, o czym możesz zdecydować. Wszystko zależy od losu. Choć ludzie różnią się między sobą to tylko częściowo mogą kierować się swoim przeznaczeniem- kontynuował- Ale istnieje jedna rzecz... Której możemy być pewni w życiu. Jest nią śmierć- dokończył.
Nastała chwila ciszy... Wszyscy byli zaskoczeni jego wypowiedzią... Nawet ja w jakiejś małej cząstce.
-I co z tego- prychnąłem- Pamiętaj, że śmierć można oszukać w ostatnim momencie!- podniosłem głos z uśmiechem psychopaty i szalonymi oczyma.
Widziałem jak sędzia lekko zadrżał, a chłopak miał ochotę zrobić krok w tył. Nie oczekując na oklaski złożyłem pieczęć i szepnąłem "Kage Bunshin no Jutsu", a obok mnie pojawiły się trzy klony, natomiast tamte cztery wcześniejsze dalej robiły swoje pod kamuflażem.
Zamknąłem oczy i aktywowałem Akuma no Yona me wiedząc, że bez niego mogę nie uniknąć kilku ataków na moje Tenketsu.
Po chwili moim doujutsu zobaczyłem, jak jeden z nowo stworzonych klonów robi to co ja, żebym nie został rozpoznany za szybko.
-Czyli zamierzasz walczyć z zamkniętymi oczami?- zapytał Kyuu.
-Przynajmniej przez pewien czas będę używał Oczu Demona, więc do momentu dezaktywacji będę mieć zamknięte oczy- sprecyzowałem.
Moje klony ruszyły na Hyuugę, a ja chwilę stałem i przyglądałem się jego ruchom, by następnie też zacząć atakować.
I tym sposobem chłopak nie wiedział, który jest prawdziwy, a nawet, jeśli pamiętałby albo mnie jakoś wypatrzył to nie pokona mnie.
Walczyliśmy na równi specjalnie odsłoniłem lewy bok, a on to zauważył i chciał skorzystać z okazji, ale odskoczyłem tym samym unikając ciosu i zaskoczyłem tym widownie, bo wyglądało to tak, jakbym jednak oberwał.
Nie bałem się atakować, gdyż wiedziałem, że robiąc tak mógłbym zostać odkryty... W pewnym momencie Nejiego otoczyło pół kuli chakry...
-Odsunąć się!- krzyknąłem będąc już w powietrzu, ale w sumie nie musiałem podnosić głosu, bo moje klony zrobiłyby dokładnie to co ja- odskoczyły na bezpieczną odległość.
Chłopak zakręcił się wokół własnej osi, a mnie mimo odskoku trochę odepchnęło.
-To chyba był ten cały Obronny Wir- mruknąłem idealnie lądując na ziemi, oczywiście na nogach.
-Tak, podczas aktywacji jego obrony, czyli Wiru jego ciało wyzwala ogromne ilości chakry. W ten sposób przechwytuje i paruje ataki przeciwnika, a ten nie ma szans go dotknąć- wyjaśnił mi Kurama.
Ogromne ilości chakry? Przecież, jeśli będzie tak robił w nieskończoność to skończy mu się energia i nawet jego życie będzie zagrożone... Właściwie to ja też jestem zagrożeniem dla jego życia...
-To już jest koniec- oznajmił chłopak i otworzył oczy, które przed chwilą zamknął- Jesteś w zasięgu mojego ataku- sprostował- Styl Jyuuken, Wykrycie i sześćdziesiąt cztery uderzenia!- dodał ustawiając się do pozycji bojowej w dodatku uśmiechał się jakoś złośliwie.
64? Czyli 16 na główkę!
-Ty musisz tego uniknąć!- warknął Kurama.
Nie oczekując więcej błyskawicznie stworzyłem 61 klonów, a sam schowałem się pod ziemie i odszedłem jak najdalej mogłem w tym krótkim czasie....
^^^
Zdradzam wam również, że Światełko w Tunelu obchodzi dziś (22.01.2018) swoje urodziny! Na Wattpadzie istnieje już pełny rok!
2/---
CZYTASZ
Światełko w tunelu | Naruto
FanfictionNaruto spędził część dzieciństwa w ciemności, cierpieniu i kiedy już miał dość wyczekiwania światła pojawił się przed nim ogromny rudy płomień... Nie przywłaszczam sobie praw do mangi "Naruto" autorstwa Masashiego Kishimoto. #21 w FANFICTION...