Pozostaje mi wierzyć w moje umiejętności?
Zaśmiałem się szyderczo na moje myśli....
Wierzyć? Wolne żarty... Przecież moje umiejętności są niezawodne!
-Lepiej idź ratować tego dzieciaka- prychnął trochę rozbawiony lis.
-Eh... Przyznam ci rację- westchnąłem i ruszyłem swój zacny zadek, aby ratować przyjaciela. Pobiegłem schodami w dół, aby ujrzeć na trybunach masę śpiących osób, ale mało mnie oni obchodzili, bo dla mnie mogliby nawet zdechnąć. Na nogach ujrzałem Kakashieg oraz jego rywala tą starszą wersję Lee. I po chwili o dziwo ujrzałem Sakure, która nie była pod wpływem iluzji.
-Rozpoczął się atak na Konohe, który został ukartowany głównie przez Orochimaru, a Kazekage nie żyje i wróg się za niego podszywa- rzekłem na jednym wydechu- A teraz żegnajcie- i przeskoczyłem przez barierki trybun.
-Naruto?!- krzyknęła za mną różowowłosa, lecz miałem to w poważaniu. Leciałem głową w dół, kiedy byłem blisko podłoża to zmieniłem pozycje, żeby nogi dotknęły ziemi i zamortyzowałem upadek chakrą.
-Co się dzieje?- zapytał Sasuke, który patrzył w stronę miejsca gdzie był Hokage.
-Rozpoczął się atak na Konohę- odpowiedziałem na jego pytanie, by podbiec do czerwonowłosego na bezpieczną odległość.
-Gaara!- krzyknąłem będąc przed kruczowłosym, ale nadal trochę brakło do miętowookiego.
-N-naruto? spytał i złapał się za głowę- Ja... Cię zawiodłem- bełkotał- I chyba chcę go zabić- tu wskazał na Sasuke oraz zaczął powoli iść w jego kierunku nadal trzymając się za głowę, ale po chwili jedną ręką trzymał się za krwawiące ramię.
-Gaara, posłuchaj mnie- podbiegłem do niego i delikatnie położyłem mu ręce na ramionach- Nie zawiodłeś mnie i nic nie musisz mi udowadniać nawet, jeśli chcesz zrobić to z własnej woli- mówiłem mu to prosto w obłąkane oczy- Gaara, teraz powiedz mi, co z NIM?- zapytałem i przyciągnąłem go do przytulasa.
-Ichibi.. On.... To tylko kwestia czasu- wysłowił się, a ja przytuliłem go mocnej.
-Chyba wiem, jak się go z Ciebie pozbyć, ale tak, abyś przeżył- szepnąłem do niego- Pytanie czy pozwolisz mnie, czyli swojemu przyjacielowi na zdjęcie z twych barków tego ciężaru?- spytałem i odsunąłem go od siebie z lekkim uśmiechem, aby go uspokoić.
Zastanawiał się, widziałem to, ale w pewnym momencie złapał się za głowę i zadrżał.
-Ty-tylko szybko- wyjąkał, ale mi nie trzeba było więcej, bo czekałem tylko na jego zgodę. Skupiłem się i przywołałem dwa łańcuchy.
-Może zaboleć- ostrzegłem, a ten tylko pokiwał delikatnie głową. "Magiczne" żelastwa poruszyły się w powietrzu, a po chwili jeden był wbity w brzuch nastolatka natomiast drugi zaczął "majstrować" coś przy pieczęci na czole chłopaka. Czerwonowłosy krzyknął przeraźliwie, lecz po chwili złapał się za głowę kręcąc nią na boki.
-Ichibi, wiem, że tam jesteś- powiedziałem w myślach, bo wyczułem nowe połączenie.
-Czego tu szukasz?!- usłyszałem dość osobliwy głos... Chyba można nazwać to piskliwym basem, ale nie to teraz jest ważne...
-Za chwilę będę wolny!- krzyknął i zaczął się śmiać niczym psychopata.
-Lepiej mnie nie lekceważ- prychnąłem do niego, ale ten zaczął się śmiać głośniej. Uśmiechnąłem się pod nosem... Nowy członek mej rodzinki będzie rąbnięty.
-Zaczynam!- ostrzegłem i zacząłem absorbować istotę. Chciałem, aby Kongo Fuusa z pieczęci mego ojca stworzyły kolejną klatkę i wsadziły tam jednoogoniastego.
Poczułem rozdzierający ból na brzuchu w miejscu pieczęci... Starałem się wejść do mego umysłu, co niestety udało mi się za trzecim razem.
Znalazłem się w ciemnym korytarzu, więc zacząłem biec przed siebie, aby dotrzeć do klatki Kuramy, kiedy znalazłem się w odpowiednim "pomieszczeniu" to zauważyłem, że... Po prostu zniknęły boczne ściany i tylko została ta tylna oraz wyjście z korytarza i była tworzona druga klatka...
-Na szczęści twoja umiejętność, jakby myśli i tworzy jego klatkę kilka dalej, ale na przyszłość przygotuj te więzienia wcześniej- prychnął lis.
-Kiedyś uwolnię was całkowicie z tych klatek- powiedziawszy to poczułem kolejną dawkę bólu fizycznego, lecz to zignorowałem...
-Już mówisz w liczbie mnogiej?- zapytał rozbawiony.
Kyuubi ma humorki i nie powiem, że nie...
-Lepiej wyjdź z umysłu, bo jeszcze Cie zaatakują- ostrzegł kładąc przednie łapy przed siebie, by położyć na nich głowę.
Jak doradził tak zrobiłem i po chwili jakoś uniknąłem ogłuszającego uderzenia w kark.
-Prawie mnie podszedłeś- powiedziałem do mężczyzny z piasku, który był kapitanem drużyny Sabaku. Miał na sobie strój shinobi, który przypominał trochę ten z Konohy i posiadał zabandażowaną głowę, a połowę jego twarzy zasłaniała jakaś powiewająca swobodnie szmatka, która przyczepiona była pod ochraniacz.
-Gaara musi walczyć bez względu na wszystko- oznajmił, a we mnie się zagotowało, ale jak zazwyczaj opanowałem się.
Powoli obróciłem się do niego, a me spojrzenie stało się przytłaczające (jakby spokój i opanowanie same w sobie nie przytłaczały)
-Możesz sobie tak mówić, ale aktualnie uwalniam go od brzemienia- warknąłem złowrogo....
CZYTASZ
Światełko w tunelu | Naruto
أدب الهواةNaruto spędził część dzieciństwa w ciemności, cierpieniu i kiedy już miał dość wyczekiwania światła pojawił się przed nim ogromny rudy płomień... Nie przywłaszczam sobie praw do mangi "Naruto" autorstwa Masashiego Kishimoto. #21 w FANFICTION...