Rozdział 5

7.5K 440 123
                                    

-Kuramo? -spytałem spoglądając na widoki z wysokiego drzewa na którym odpoczywałem po treningu fizycznym.

-O co chodzi Naru... -odpowiedział.

-Kiedy nauczysz mnie Henge no Jutsu? I przypomnisz mi swój wiek, bo pamiętam, że niedługo masz urodziny..?- zadałem mu pytania.

-Tego jutsu, mogę nauczyć cię nawet teraz. Mam tysiąc dziewięciuset dziewięćdziesiąt dziewięć lat i jutro mam urodziny, a co?- odpowiedział. Natomiast ja prawie spadłem z drzewa.

-Nie trać koncentracji!- warknął.

-Dobrze, dobrze- odpowiedziałem lekceważącym tonem głosu. Zszedłem z drzewa, usiadłem po turecku i znalazłem się przed klatką lisa.

-Pieczęcie do tego jutsu to pies, świnia i baran. Wiesz co robić, aby zadziałało?- powiedział to tak, jakbym był idiotą.

-Oczywiście- odpowiedziałem mu głosem pełnym powagi.

-A teraz patrz dzieciaku- rozkazał Kyuu. 

Najpierw pokazał pieczęć psa, następnie tą świni i na koniec barana. 

Skubaniec jakoś się dowiedział, że pieczęcie jeszcze mi się mylą. Po prostu nie jestem idealny zresztą mam dopiero pięć lat. Na początku szło mi to wolno, ale po około 30 minutach zacząłem wpadać w pewien rytm i postacie wychodziły coraz lepiej.

-Dobrze, a teraz przemieniaj się w to co powiem- rozkazał, a ja przytaknąłem - kłoda- jak powiedział tak zrobiłem- Teraz zamień się w siebie, ale z czarnymi włosami- po chwili było słychać "puf" i pojawiłem się ja w czarnych włosach- Nawet ci pasuje- stwierdził- To teraz złoty, trzy metrowy lis z trzema ogonami- powiedział, a ja skoncentrowałem się i po chwili na moim miejscu pojawił się złoty lis.

- Dobrze ci to idzie dzieciaku- pochwalił mnie Kyuu- A teraz ostatnia zmiana. Dodaj do swojej postaci uszy oraz dziewięć ogonów mają mieć kolor złoty i ta przemiana ma wyjść perfekcyjnie. Czyli szybko składasz pieczęcie bez pomyłki, a postać ma wyglądać idealnie- ten mój sensei to ma wymagania. I w ten oto sposób przemieniłem się w pół lisa.

-Ładnie ci w ogonach Naru- powiedział i zaczął się uśmiechać. Cały on, nawet podczas treningu potrafi znaleźć chwilę na kpiny, czy coś.

-Eh.. niech ci będzie- powiedziałem zrezygnowany i wróciłem do swej normalnej formy. 

O tyle dobrze, że opanowałem tą technikę w tak krótkim czasie. Przez ostatnie trzy dni Kurama uczył mnie wyciszenia chakry oraz trenował fizycznie przez co nabawiłem się zakwasów, ale daje sobie radę. 

Wyszedłem ze swojego umysłu i pokierowałem swe kroki do mieszkania, kiedy byłem już na miejscu zrobiłem sobie herbaty, wypiłem ją i zacząłem medytować na podłodze. 

Kyuu stwierdził, że mam za małą fizyczną jak i duchową energie, więc to też będę poprawiał. Dodatkowo Kurama powiedział mi, że będę tak trenował na okrągło przez dwa lata, czyli ten trening zakończy się kiedy będę mieć siedem lat. A co gorsza, ja wiem, że on coś jeszcze knuje do mojej osoby, ale jestem pewny, że Kyuu przypilnuje, abym nauczył się również jakiś jutsu. Na szczęście jutro idę na trochę do biblioteki, bo wtedy ma zmianę taki miły staruszek. 

A teraz wyczyszczenie umysłu. Wdech i wydech.. wdech ...wydech. I spędziłem w tym stanie "nicości" cztery godziny przez co położyłem się późno spać. Jestem pewny, że ten lis nie zamierza dać mi długo pospać.

I tak jak się spodziewałem Kyuu nie dał mi spać.

-Dzieciaku, wstawaj jest późno, bo szósta rano!- krzyknął, a ja zerwałem się z łóżka, jakby się paliło.

-Czego chcesz lisie?!- warknąłem.

-Czego? Biblioteki!- odpowiedział zirytowany. Tym oto sposobem w ciągu trzynastu minut znalazłem się w bibliotece. Przywitałem się ze staruszkiem, usiadłem do jakiegoś stołu i zacząłem zagłębiać się w lekturze. 

Spędziłem tam piękne siedem godzin potem ignorując Kyuu schowałem się w jakiejś uliczce i użyłem Henge no Jutsu. Przemieniłem się w kruczowłosego chłopaka z niebieskimi oczami i musiałem szybko wrócić do mieszkania, by wziąć pieniądze. Następnie poszedłem do sklepu dla ninja, sprzedawca był miły. Kupiłem kartkę zrobioną z drzewa chakry. Wróciłem do domu i na nowo powróciłem do swojej postaci. 

 -Przepraszam, Kuramo, że ignorowałem to co mówisz, ale wiem, że w końcu musiałbym pójść po tą kartkę, więc zająłem się tym wcześniej- wyjaśniłem mu- Nie gniewaj się- poprosiłem spokojnie. 

-Eh.. no dobrze- wybaczył- Mimo wszystko jesteś mądrym dzieckiem- stwierdził- Dzięki tej akcji mogę odhaczyć pewien punkt z listy rzeczy do zrobienia- dodał.

-To teraz czas na sprawdzenie jaki mam żywioł- powiedziałem i przelałem trochę chakry na kartkę. Kartka przecięła się na cztery kawałki jeden się zmarszczył, drugi spłonął, trzeci nasiąknął wodą, a czwarty zmienił się w ziemię.

-To kombinacja żywiołów niemożliwa do uzyskania, to cud!- wykrzyknął zwalony z łap Kyuu.

-Wiesz Kuramo nawet w świecie shinobi zdarzają się cuda- odpowiedziałem mu poważnym głosem. Patrzyłem bez wyrazu na rękę gdzie jeszcze chwilę temu była kartka.

Czyli jestem wyjątkowy, dodatkowo jedyny w swoim rodzaju. Ciekawe, czy jeśli zbyt wiele osób z zewnątrz się o tym dowie to zamkną mnie w jakimś laboratorium?

Wyrzucając tą myśl z umysłu znalazłem się przed klatką lisa.

-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin Kuramo- powiedziałem i zmieniłem scenerie umysłu na coś przyjemniejszego. W powietrzu latały czerwone, duże motyle, a na łące biegały lisy różnego umaszczenia.

-Lisię, świętujemy twoje dwutysięczne urodziny- powiedziałem z uśmiechem, który jest szczery. Kyuu prawie się wzruszył. 

Świętowaliśmy cały dzień, Kurama powiedział mi, że nikt nie świętował jego urodzin  od tysiąc dziewięciuset dziewięćdziesiąt siedmiu lat. Straciliśmy trening, ale wiem, że ten cwany lis to nadrobi (pewnie z nadwyżką).

Światełko w tunelu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz