Rozdział 78

2.7K 250 28
                                    

Chodziłem po wiosce tym samym zbierając obelgi kierowane pod moim adresem aż w końcu znudziłem się tym i postanowiłem teleportować się do jakiegoś podejrzanego znacznika...

-Czy to... Gorące źródła?!- prawie krzyknąłem widząc budynek.

-No tak...- mruknął cicho Kyuubi, a ja uniosłem brew.

-Czy coś się stało?- zapytałem z naciskiem na każde słowo.

-Cóż.. .Jakiś czas temu wylazłem z ciebie pod osłoną nocy i zmieniłem się w człowieka tylko po to, aby odwiedzić to miejsce- wyjaśnił, a ja czułem jego zażenowanie przy opowiadaniu tego...

-Czemu zostawiłeś tutaj znacznik?- spytałem nie rozumiejąc.

-Chciałem cię tu zabrać- mruknął starając się przybrać maskę spokoju.

-Aha, ale teraz to musi zaczekać, bo wyczuwam silną chakre na tyłach tego budynku- powiedziałem i ruszyłem.  W pewnym momencie ujrzałem grubaśną żabę po drugiej stronie pewnego czerwonego, niewielkiego mostu.

-Jeśli ona tu jest to to oznacza, że jest tu osoba o podpisanym kontrakcie z żabami- szepnąłem pod nosem- Co to jest?!- krzyknąłem zwracając na siebie uwagę.

Z mojej  zachcianki postanowiłem rozegrać to głośno, a nie po cichu, jak mam w zwyczaju. Po chwili zza żaby wyłonił się mężczyzna mniej lub więcej, ale po pięćdziesiątce.

-Kim ty jesteś?!- zapytałem nadal krzycząc.

-Dzięki, że spytałeś!- rzekł wskakując na żabę i robiąc dziwną pozę rąk, a po chwili zamachnął się swoimi białymi, długimi włosami- Jestem górskim mnichem Żabiego Ducha z Myonboku. Znany jako Żabi Pustelnik- przedstawił się.

Miał długie, białe włosy które z tyłu były związane w kitkę.  Na twarzy od oczu aż po dolną kość szczęki ciągnęły się czerwone linie. Były tylko dwie.  Nosił czarną bluzkę z siatki, która była na długi rękaw.  Natomiast na nią założoną miał zieloną bluzkę z rękawami do łokci, a na dokładkę zakładał na to jeszcze czerwony bezrękawnik. Nosił jeszcze ciemno zielone spodnie.

-Zwie się Jiraiya i jest twoim chrzestnym- powiedział już poważny Kurama.

-Co tu robisz?!- nadal krzyczałem.

-Zbieram informacje- odpowiedział- Jestem pisarzem. Piszę książki. Takie, jak ta- i wyjął książkę z pomarańczową okładką.

Kiedy przeczytałem tytuł już wiedziałem, że jest to książka, którą czyta Hatake.

-Kojarzę tą zbereźną książkę- powiedziałem w miarę głośno, a żaba znikła.

-Słyszałeś o mojej książce?- zapytał w ogóle nie przejmując się moim wiekiem.

-Znam osobę posiadającą taką książkę... Zboczeńcu!- ostatnie słowo dodałem po krótkim namyśle o wiele głośniej. Usłyszeliśmy masowe krzyki, które dochodziły z budynku.

-Ty głupku!!- wydarł się białowłosy.

-Zboczeniec- powtórzyłem.

-Kretynie! Nie jestem zwyczajnym zboczeńcem!- wykrzyknął- Podglądając zbieram natchnienie, by pisać lepsze  książki!- usprawiedliwiał się.

-Dobra- westchnąłem- Koniec tej całej szopki- dodałem zaskakując go.

-Jakiej szopki?- spytał strącony z pantałyku.

-Takie krzyczenie zabiera energie- przyznałem pod  nosem- Skoro się przedstawiłeś ja zrobię to samo- rzekłem.

-Nie jest mi to potrzebne- mruknął, ale dalej stał w miejscu.

-Jestem Namikaze- Uzumaki Naruto zwany przez lisy i wilki Dziedzicem- przedstawiłem się pełną gębą, a tego wryło w ziemie- O  i w dodatku jesteś mym chrzestnym- dodałem ze złośliwym uśmieszkiem.

-Czy ty...?- z trudem składał zdania.

-Czy wiem  o moich rodzicach?- zapytałem na co pokiwał głową- Ależ oczywiście- wzruszyłem ramionami, jakby nie było to coś wielkiego- Wiesz... To chyba nieodpowiednie miejsce na rozmowy- uznałem i podszedłem do niego, aby złapać go za łokieć, żeby się teleportować, co uczyniłem natychmiastowo i po chwili byliśmy w moim czystym mieszkaniu.

-Herbaty?- spytałem z grzeczności, a kiedy pokiwał głową to ruszyłem do kuchni, by  zrobić zielonej herbaty dla dwóch osób.

Czarnooki też zawędrował do kuchni i usiadł na jednym z czterech stołków w tej kuchnio- jadalni.

-Więc.... Od kiedy wiesz?- spytał, kiedy podawałem mu gotową herbatę.

-Wiem od ośmiu lat, więc dowiedziałem się  w wieku pięciu lat- odpowiedziałem i usiadłem naprzeciwko niego.

-Jak się dowiedziałeś?- dalej pytał.

-Raczej od kogo- cicho się zaśmiałem- Powiedział mi Kyuubi- mężczyzna wstrzymał oddech- Jeśli myślisz teraz o większym zamknięciu pieczęci to się spóźniłeś, bo sam ją poluźniłem- jakby na potwierdzenie mych słów na stole pojawił się Kyuu wielkości kota.

-Wiele się nie zmieniłeś- prychnął w stronę białowłosego i bardziej przybliżył się do mnie.

-Kurama, przez cały ten czas był moją podporą i wsparciem w trudnych chwilach- powiedziałem z nieobecnym wzrokiem.

-Kurama?- nie wiedział o kogo chodzi.

-To moje imię, ciołku- znów prychnął lis.

-Wypraszam sobie- obruszył się czarnooki.

-Uspokójcie się- powiedziałem z przerażającym uśmiechem, ale to wystarczyło, aby zapobiec jakiejś większej kłótni.

-Czy opowiesz mi trochę o swoich podróżach?- zapytałem niby od  niechcenia, ale tak naprawdę to chciałem się o nim dowiedzieć... W końcu jest moim chrzestnym.

Zaczął opowiadać jakie to miejsca zwiedzał, czasem dodał do tego jakąś opowieść z tamtego miejsca, a ja przyglądałem się mu w tym samym momencie uważnie słuchając.

-... I to, by było na tyle- mruknął po wybuchu śmiechem- A ty, co wyrabiałeś przez te lata?- spytał już spokojniej.

-Jako  Jinchuuriki miałem ciężko, ale dzięki lisowi dawałem radę... Jakoś..- zacząłem- W wieku pięciu lat chciałem się zabić- palnąłem prosto z mostu, a tamten zakrztusił się herbatą prawie spadając z krzesełka.

-Czemu chciałeś to zrobić?!- krzyknął przejęty.

-Gdyż byłem słaby- odpowiedziałem bez krzty zawahania- Lecz teraz jestem inny- dodałem z niepokojącym uśmieszkiem na ustach i wstałem, aby umyć swoją szklankę- Właściwie to musisz zacząć się zbierać, ponieważ ściemnia się- poinformowałem go stojąc plecami do niego.

-Eh... Niestety masz rację- przyznał już spokojny- To... Do zobaczenia- powiedział będąc już przy drzwiach wraz ze mną i poczochrał moją czuprynę.

-Miłej nocy- pożegnałem go, ukrywając lekkie zakłopotanie spowodowane jego gestem.

Następnie udałem się w stronę łazienki, aby wziąć szybki prysznic, przebrać się w piżamę i umyć zęby, a później leżałem w łóżku, by po kilku minutach zasnąć...

Oczywiście nie poczułem już jak pewien rudy futrzak wskoczył na łóżko i wtulił się we mnie tym samym znajdując  się w zagłębieniu mojej szyi.

-Nawet nie powiedział mi głupiego "dobranoc"- mruknął z pretensją lis, a po chwili zasnął...


   ^^^

Ta dam!!  Kolejny rozdział  i  w  dodatku dosyć szybko  :3

Mam nadzieje, że się cieszycie!  (Może wracam do swojego zwyczajowego tempa?  Kto wie, kto wie...?)

Światełko w tunelu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz