Od poluźnienia pieczęci minęło trochę czasu i aktualnie mam jedenaście lat. Urodziny miałem kilka dni temu, ale od tego czasu coś jest nie tak jak być powinno.
-Kuramo znów rozmazuje mi się obraz, a od kilku dni pieką mnie oczy- zwróciłem się do lisa drzemiącego w moim wnętrzu.
-Nic na to nie poradzę- mruknął ospale.
-Nie wiesz co się dzieje?- spytałem mrugając.
-Nie- odpowiedział, ale ja wyczułem, że coś kryje tylko uparł się, aby nic nie pisnąć.
Wracałem do mojego mieszkania z zajęć, a na ulicy nikogo nie było, więc swobodnie gawędziłem z Kyuu. Wyjaśniając co niedobrego dzieje się z moim wzrokiem. Oczywiście znów niczego się nie dowiedziałem, a z dnia na dzień objawy się nasilały. Coś jest nie tak, ale staram się to ignorować i funkcjonować dalej.
Kiedy znalazłem się w mieszkaniu zaczęła strasznie boleć mnie głowa. Nie zważając na godzinę poszedłem do sypialni, aby się zdrzemnąć. Miałem, jakby urywany sen. Pojawiłem się przed jakąś grotą, która emanowała tajemniczością. Potem pojawiłem się w jakimś zrujnowanym miejscu. Następnie była to brama Konohy i się obudziłem. Nie widzę nic. Mrugam kilkakrotnie, aby sprawdzić, czy na pewno otworzyłem oczy. Nadal ciemność. Zrywam się z łóżka i czuję jak coś spływa po moich policzkach, ale zaczynam odzyskiwać wzrok. Ruszam w stronę łazienki, aby stanąć przed lustrem. Dotykam palcem mazi, która wydobywa się z moich oczu.
-Smoła?- szepczę w przestrzeń przyglądając się substancji.
-Coś na wzór tego- odpowiada znienacka lis.
-Co to jest?- pytam Kuramę, ale on się śmieje.
-Powiem ci kiedy nadejdzie ten moment- powiedział.
Po chwili oczy znów zaczęły mnie boleć, a czarnej mazi przybyło i ledwie co widziałem. Próbowałem pozbyć się obcej substancji, ale przybywało jej coraz więcej przez co uniemożliwiła mi już widoczność. Zamknąłem oczy, jakby czegoś oczekując, a kiedy na nowo je otwarłem nie zobaczyłem w nich mego błękitu tylko połyskującą czerwień połączoną z przebłyskami żółci. Moja tęczówka zmieniła też swój kształt na taki niby poszarpany, a białko nie było już białe zmieniło kolor na wrzącą lawę. "Smołą" udekorowała me oczodoły czymś w rodzaju cieni. Czerń zakrywała moje powieki. Była ułożona tak, że me oczyska były w centrum tej ciemności.
(podobne)
-Pasuje ci- skomentował lis.
-Tak, ale... co to jest?- zapytałem go.
-Teraz ci powiem- powiedział- Twoja matka czasem potrafiła być ciekawską osobą, a do tego była uparta. Kiedyś naszła ją myśl, aby dowiedzieć się więcej o klanie twego ojca, czyli Namikaze. On sam też się na to zgodził. Zbierali informację przez wiele tygodni, a następnie zaczęli je czytać. Niestety było tego niewiele, ale znaleźli pewną historię o Kekkei Genkai pewnego przywódcy klanu. Kiedy bardziej wgryźli się w temat znaleźli nazwę tej tajemnicy. Oczy zwały się: Akuma no yona me*- wytłumaczył- Może prostackie, ale właśnie to myśli przeciwnik, który je ujrzy- dodał.
-Czyli wyzwoliłem dojutsu klanu Namikaze- stwierdziłem nadal przyglądając się oczom- Wiesz coś jeszcze?- spytałem na wszelki.
-Podobno ma to jakieś poziomy i mimo wyższego stopnia wygląd się nie zmienia, ale nic poza tym- odpowiedział.
-A więc teraz będę też twoim obiektem obserwacji- powiedziałem i zacząłem się śmiać.
Zdjąłem bandaż z lewej ręki ukazując tatuaż przynależności do ANBU i zacząłem zdejmować kolejne bandaże. Następnie zdjąłem odzież i wziąłem prysznic, a kiedy z pod niego wyszedłem zauważyłem, że moje dojutsu jeszcze działa.
-Kuramo, jak to wyłączyć?- spytałem.
-A ja wiem?- odpowiedział.
Raczej nie mogę tak paradować po mieście. Westchnąłem i założyłem granatową koszulkę oraz szare bokserki i ruszyłem w stronę kuchni. Zrobiłem sobie kolacje oraz herbatę. Kiedy spożyłem swój posiłek oraz włożyłem naczynia do zlewu to ruszyłem ku mojej sypialni.
-Teraz trzeba zająć się tym- mruknąłem siadając po turecku na łóżku, które zaskrzypiało. Muszę się skupić. Najpierw sprawdzę metodę z chakrą. Pokierowałem trochę chakry do oczu, a następnie w ogolę odciąłem jej przepływ. Niestety, metoda nie zadziałała.
-Jeśli teraz się nie uda to będę na nie skazany- mruknąłem i na nowo wziąłem się do roboty. Wyciszyłem się skupiając tylko na oczach. Poprosiłem, aby ustąpiły... nie zadziałało. Jeśli nie po dobroci to siłą. Rozkazuję wam ustąpić!- pomyślałem ostro. Otworzyłem oczy... te błękitne.
-Udało się- powiedziałem entuzjastycznie.
-Masz je zaledwie kilka minut i takie czyny- mruknął lis-A teraz spać- warknął.
Wśliznąłem się pod kołdrę i zacząłem zasypiać. Następnego dnia, jak co dzień wyszykowałem się do Akademii i ruszyłem w jej stronę przy okazji zgarniając Uchihę. Kiedy znaleźliśmy się w klasie i zajęliśmy swoje miejsca to napisałem do pana Sasuke.
-"Nie możesz uciekać inną ulicą?"- pokazałem mu.
-Ja nie uciekam to tylko... taktyczna dywersja- odpowiedział, a ja wiedziałem, że jest dumny z tego co wymyślił. Jakieś kilkanaście minut później zjawił się Iruka oznajmiając lekcje sparingową. Westchnąłem z bólem.
-Z tymi dzieciakami nie mogę walczyć na poważnie- mruknąłem w myślach do Kyuu.
-A kiedy ty ostatnio walczyłeś z kimś na poważnie- prychnął. Ma rację. Odkąd tu trafiłem prawie w ogóle nie walczyłem, a to pierwsza sparingowa lekcja.
-Wytrzymaj, pamiętaj, że jeszcze jakieś dwa latka i znów powinieneś być czynnym ANBU- dodał otuchy. Ruszyłem za resztą klasy do wyjścia na dwór. Jak zawsze usiadłem pod jednym z kilku drzew i oczekiwałem na swoją kolej. Po trzech udawanych walkach usłyszałem jedno z moich nazwisk. Stanąłem na mini arenie i spojrzałem w szare oczy mego przeciwnika.
-Walka trwa do omdlenia lub do przewalenia swego przeciwnika- powtórzył zasady Iruka- Start!- ogłosił.
-Stłukę cię na kwaśne jabłko!- krzyknął szarooki. Chciał do mnie doskoczyć, ale ja niczym kangur przeskoczyłem nad jego głową, a z powodu za wolnego obrócenia się dostał z pół obrotu. Nawet się nie rozgrzałem, a już skończyłem. Nie moja wina, że pół obrót wyrzucił go aż na siatkę ogradzającą plac. Chyba zemdlał... trudno.
-Zwycięzcą zostaje Naruto- ogłosił nauczyciel. Teraz tylko chwilka i....
-Wydajesz się mizerny- stwierdził Uchiha- Skąd ta siła?- spytał, a ja tylko wzruszyłem ramionami. Nie musi wiedzieć. I w takiej nudzie minął mi ten dzień.
Time Skip
Od kilku dni prószy śnieg. Ćwiczę Akuma no yona me na śniegu, oglądanie go w zwolnionym tępię potrafi zafascynować.
-Patrz pod nogi, a nie stoisz jak ten kołek- warknął lis psując mój nastrój zimy.
Wznowiłem swoją wędrówkę ku szkolę. Od jakiegoś czasu mamy lekcje ewakuacji, ale najgorsze jest to, że prowadzi je uczeń. Dla mnie to bezsensowne, ale wytrzymam. Tym razem nie ratowałem Uchihy, bo dla świętego spokoju szedłem inną ulicą. Kiedy byłem na miejscu zająłem swoje miejsce, kilka chwil później wpadł do klasy Sasuke oblepiony fankami, ale kiedy ruszył w moim kierunku one z paniką w oczach zaczęły się oddalać. Jak zwykle codzienna rutyna, czyli czekanie na Irukę w miedzy czasie zacząłem gawędzić z Kuramą, ale on zwrócił mi pewną uwagę.
-Naruto twoja kolej- przerwał rozmowę lis, a ja westchnąłem. Każdego w klasie złapałem nicią chary i używając Hiraishin no Jutsu mego taty teleportowałem nas przed szkołę, a następnie napisałem do Iruki.
-"I jak?"- pokazałem mu.
-Pobiłeś.. rekord czasu Akademii- wydusił.
Akuma no yona me- Oczy Demona
CZYTASZ
Światełko w tunelu | Naruto
FanfictionNaruto spędził część dzieciństwa w ciemności, cierpieniu i kiedy już miał dość wyczekiwania światła pojawił się przed nim ogromny rudy płomień... Nie przywłaszczam sobie praw do mangi "Naruto" autorstwa Masashiego Kishimoto. #21 w FANFICTION...