Rozdział 119

1.9K 181 67
                                    

Po dwóch godzinach bezczynności stwierdziłem, że mogę znów  odwiedzić Gaare.

-Wyciszenie to podstawa- westchnąłem wstając.

Nie chce odczuwać emocji, bo one potrafią przytłoczyć. Wole je ignorować i żyć w takim swoim świecie, przekonaniu.

Uczucia ranią...

Przy ludziach nie mogę sobie pozwolić na taką słabość. Wyciszenie się pomogło mi zignorować frustrację, niepewność i niepokój. Gaara tym bardziej nie może widzieć tej mojej słabej strony.

-Trochę mi to zajmie, ale pójdę piechotą- mruknąłem wkładając dłonie do kieszeni spodni.

I ruszyłem będąc znów  sobą. Opanowany, niepokazujący żadnych zbędnych emocji. Taki powinien być Shinobi, ale jak już od dawien dawna wiadomo nikt nie jest idealny. To niewykonalne nawet dla mnie, bo jestem za zimny, a czasem brak mi piątej klepki.

-Brak piątej klepki?- mruknąłem i uśmiechnąłem się delikatnie, by po chwili w powietrzu mógł unieść się mój cichy śmiech.

Brak piątej klepki to nawet dobre stwierdzenie, bo w końcu kto normalny ma demoniczne  rodzeństwo, które żyje powyżej dwóch tysięcy lat? Nikt! No oczywiście oprócz mnie.

Dodatkowo jestem szurnięty....

Zachichotałem pod nosem będąc już blisko zaludnionego miejsca.

Mój dobry humor wrócił! I oby się utrzymał nawet przy rozmowie z Gaarą.

-Ty chyba masz jakieś wahania osobowości- prychnął rozbawiony tanuki.

-Niby czemu tak sądzisz?- spytałem lekko poważniejąc.

-Jeszcze nie dawno miałeś straszne przeskoki w nastroju, aż w końcu zatrzymałeś się na melancholii i wyciszeniu, a teraz dosłownie kilka minut po tym się śmiejesz, jakby nigdy nic!- i zaczął się śmiać.

On się ze mnie śmieje! Serio aż tak bardzo jestem niezdecydowany? Heh... Trudno.

Wzruszyłem ramionami.

-Moim zdaniem jestem osobą bezproblemową dla samego siebie. A reszta? Reszta się nie  liczy- uśmiechnąłem się przerażająco pod nosem.

-A my to co? Futrzaki?- chciał wypaść poważnie,  ale dalej czułem jego rozbawienie.

-Owszem,  jesteście futrzastymi istotami, ale z waszym zdaniem się liczę... I Gaary- wyznałem.

Możemy też tak w połowie doliczyć Tsukiko...

-Że niby jesteśmy futrzakami?!- wrzasnął Kurama, który dotąd tylko przysłuchiwał się naszym słowom.

-Powiedziałem, że jesteście futrzastymi istotami- powtórzyłem w myślach- Moim nieskromnym zdaniem jesteście niezwykli... W dodatku jesteśmy rodziną  i to wszystko dzięki tobie Kurama- powiedziałem z wdzięcznością w  myślach.

Jak tu nie być szczęśliwym, kiedy  znalazło się swoją rodzinę, a  ona  dzieli z  tobą ból nienawiści? Raczej nie da się przejść obok tego obojętnie!

Znalazłem się w szpitalu...

Wyczułem, że w sali Gaary jest tylko on sam.

-Szybko poszli- stwierdziłem cicho i ruszyłem w stronę pokoju, by po chwili przed nim stać, a następnie znalazłem się w środku. Czerwonowłosy patrzył na mnie dosyć przenikliwym wzrokiem, kiedy podstawiałem sobie stołek.

-Czyli w jaki sposób znikniesz?- spytał prosto z mostu.

-Odejdę stąd i po jakimś czasie słuch o mnie zaginie- westchnąłem.

-Zostawisz.. mnie?- jego głos się załamał, a oczy zaczynały być szkliste....

Dziś jest strasznie emocjonalny.

-Dziwisz mu się?- zapytał lis.

-W sumie to nie- przyznałem w myślach- Nie chcę cię zostawiać, ale na jakiś czas możesz nie mieć ze mną kontaktu- wyszeptałem.

-Czemu to robisz?- spytał na pograniczu szlochu.

O, nie! Nie mogę pozwolić, aby znów zaczął płakać.

-Gaara- zacząłem delikatnie- Jak mnie nie będzie to proszę cię, abyś się nie poddawał i  szedł przez swoje życie z podniesioną głową. Nie roń niepotrzebnie łez za mną, bo wrócę, a  do tego czasu wzmocnij się, stań się kimś... Na przykład zostań Kazekage i zdobądź szacunek. Bądź wsparciem dla swojej rodziny... Ja znikam, aby odnaleźć moją, więc postaraj się mnie zrozumieć- i przytuliłem go, by zacząć uspokajająco kiwać się na boki.

-Naruto... Przecież twoi rodzice nie żyją- mruknął miętowooki... Chociaż ledwo mu te słowa przeszły przez gardło.

-Wyruszam, aby znaleźć jakąkolwiek rodzinę- trochę skłamałem.

Nie chcę, aby Gaara dowiedział się, że jestem czymś, jak pół demon... Przynajmniej nie teraz... Ani przez najbliższe kilka lat... Po prostu chcę go chronić przed tą wiedzą... Przynajmniej przez jakiś czas. Może kiedyś zacznę się zastanawiać jaka będzie jego reakcja, ale teraz jest to nawet nieopłacalne.

-I-ile jeszcze tu zostaniesz?- wychrypiał załamany.

-Około dwóch dni- westchnąłem z wyczuwalną nutką smutku.

Niech wie, że mi też będzie choć trochę ciężko, ale widzę dosyć dużo pozytywów... Moją rodzinę, o której dotąd praktycznie nie wiedziałem... Przez wiele lat nie miałem  o tym nawet bladego pojęcia! Lecz teraz jest inaczej... Mam świadomość.

Dzięki mojemu celowi powinienem być szczęśliwy, ale.... Czy na pewno będę?

-Raczej nie będzie jakoś tragicznie.... Tylko, że ty jesteś taki mały, drobny, a  my dosyć sporzy... Jak ty z nami przeżyjesz?- zapytał tanuki.

-Będę musiał dać sobie radę... W końcu jestem najmłodszy w rodzinie- trochę uśmiechnąłem  się pod nosem.

-Zanim odejdziesz to... To przynajmniej pożegnaj się ze mną- poprosił nadal cicho mówiąc.

-Tak zrobię- zgodziłem się.

W końcu, jakbym mógł odmówić memu przyjacielowi?


      ^^^

I kolejny rozdział jest! Ten rozdział jest o jakieś 200 słów dłuższy od poprzedniego,  więc może przypadnie wam do gustu :3 (Oczywiście nie liczę tego mojego pisania tutaj!)

Kolejny rozdział chyba będzie dwudziesty od Specjala.... Szybko to się wszystko piszę... A jak zabraknie miejsca to zrobię kolejną książkę z kontynuacją tej :]

Światełko w tunelu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz