Rozdział 120

1.8K 167 19
                                    

Godzina - tylko tyle mam czasu na pożegnanie się z Gaarą, a  aktualnie kończę medytacje.

-Pośpiesz się, pośpiesz!- tanuki wskoczył mi na głowę i zaczął okładać moje czoło swoim łuskowatym ogonem.

-Szopie, przestać go molestować- zaśmiał się lis, który wylegiwał się na mojej poduszce.

-Nic takiego nie robię!- krzyknął skrzekliwie- W dodatku nigdy bym nie zrobił czegoś takiego mojemu rodzeństwu- prychnął tanuki.

-Czyli przyznajesz, że innemu dziecku byś zrobił?- zarechotał Lisi Demon.

-Nigdy! Rudy futrzaku nie łap mnie za słówka!- wykrzyczał Ichibi.

-Jak mnie nazwałeś?!- warknął Kyuubi.

-Ogłuchłeś, czy co?- prychnął Potworny Tanuki

Kiedy Kyuu zamierzał się odgryźć ja otworzyłem oczy z aktywowanym Akuma no Yona me. W jeszcze mojej sypialni powiało chłodem, a Bijuu się spięły.

-Uspokójcie się- poprosiłem wręcz nakazując.

Byłem gotowy.


           ^Sasuke Pov^

Zerwałem się z łóżka w głowie wciąż mając Naruto bez jakichkolwiek emocji i słysząc jego lodowaty głos.

Aż przeszły mnie nieprzyjemne ciarki...

-Co to było? Koszmar?- mruknąłem przesuwając ręką po twarzy.

Nie dość, że się obudziłem to mam jeszcze jakieś złe przeczucie... Jakby coś dla mnie cennego miało być mi odebrane...

-Tylko, że ja nie mam nic dla mnie cennego oprócz...- zamarłem otwierając szeroko oczy i na chwilę zapomniałem, jak się oddycha.

Nie, nie, nie, nie, nie.... To nie może się stać.

Odkryłem kołdrę i błyskawicznie wybiegłem z pokoju, by po chwili być w sypialni aktualnej głowy klanu. Itachi spokojnie spał i nikogo oprócz mnie i jego tutaj nie było.

Jest bezpieczny.

Odetchnąłem z wyczuwalną ulgą, odwróciłem się chcąc wyjść, ale nie zdążyłem, bo znów musiałem się odwrócić.

-Sasukee..?- ziewnął długowłosy, kiedy mnie zauważył w pół mroku- Coś się stało?- spytał wstając i podchodząc do mnie.

Zaprzeczyłem pokręceniem głowy.

-Więc czemu nie odpowiedziałeś na głos? Boli cię gardło?- zaczął pytać patrząc na mnie z troską.

-To... Nic takiego- starałem się brzmieć spokojnie, ale  przeczucie się nasiliło- Nii- san... Wyczuwasz gdzieś tu jakieś zagrożenie?- zapytałem w zaniepokojeniu rozglądając się na boki.

-Nie- odpowiedział zaskoczony- Miałeś koszmar?- spytał trafiając w dziesiątkę.

-To chyba nie był koszmar- westchnąłem znudzony, by go zbyć, ale ten się nie dał.

-Opowiedz mi- poprosił patrząc na mnie natarczywie.

Tak po prostu powiedziałem mu o moim złym przeczuciu oraz koszmarze i przypuszczeniach jakie mi się nasunęły po obudzeniu się.

-A nie pomyślałeś, że to dotyczy Naruto?- spytał,  a  ja szybko pokręciłem głową na "nie".

Niby czemu miałbym o nim myśleć? Przecież nie jest ważną dla mnie sobą, to tylko chodząca zagadka.

-To dziwne- mruknął mój brat- Jesteście przyjaciółmi, prawda?- zapytał, ale ja tylko prychnąłem pogardliwie.

Ja i  Uzumaki przyjaciółmi? To niedorzeczne! Przecież Naruto jest tylko chodzącą zagadką, która... Właśnie.... Uzumaki mnie intryguje. Pomógł mi, trenował, denerwował, irytował, a nawet ratował... W dodatku obiecał zdradzić mi jego tajemnice! Chyba tak robią przyjaciele, prawda? Może on robił to jakoś nieświadomie? Albo po prostu uznał mnie za przyjaciela nic mi nie mówiąc? W końcu są osoby, które pokazuj swą troskę o kogoś czynami, a Naruto... On tak robił.

Pamiętam, jak czerwonowłosy chłopak z którym walczyłem był traktowany przez blondyna... Z zachowania przypominali braci... I w sumie to nawet im tego zazdrościłem.

-Byłem ślepy- szepnąłem z konsternacją.

Jak można być ślepym na własne uczucia? Przecież ja już dawno uznałem go za przyjaciela, ale nigdy to do mnie nie docierało, bo myślałem o Naruto, jak o zagadce, która chce rozwiązać.... I on nadal nią jest.

-Na swoje uczucia?- spytał Itachi znów  trafiając w sedno... Tyko kiwnąłem głową, bo to nie czas na zastanawianie się, jak Itachi to robi, iż zazwyczaj trafia w sedno sprawy.

-My już tak mamy- i zmierzwił mi włosy- A teraz idź i go znajdź... Nasze przeczucia rzadko kiedy są bezpodstawne, bo jesteśmy Shinobi- dodał, a ja zerwałem się w bieg do mojego pokoju, aby będąc na miejscu szybko się ubrać w jakieś ciemne ciuchy i bez bandaży, czy ochraniaczy wybiec z domu w środku nocy.  Przynajmniej mam kabure z  bronią!

Wybiegłem z dzielnic klanu Uchiha i zacząłem biec przed siebie, aż w pewnym momencie zatrzymałem się gwałtownie.

-Przecież ja nawet nie wiem gdzie on mieszka- mruknąłem spokojnie choć w środku byłem na siebie samego zły. Ciekawiła mnie jego osoba, a nawet nie dowiedziałem się gdzie mieszka!


           ^Itachi Pov^

Patrzyłem, jak mój braciszek wybiega z rezydencji. Czułem w sobie obawy... Wiem, że Naruto potrafi być nieobliczalny... Trochę przypomina mi Kisame, ale jednak to dwie odmienne osoby...

-Sasuke.... Obyś go nie znalazł... Pozwól mu odejść- szepnąłem widząc oddalającą się sylwetkę mego braciszka.



         ^^^

I oto jest rozdzialik 120!  Mimo tylu przeskoków do czyichś głów i tak pisało się przyjemnie! :3

Posiedzę jeszcze z  jakieś dwie godzinki tutaj i może jeszcze coś wstawię po 15 lub 16... Niestety nie obiecuję, że jednak coś będzie :[

Światełko w tunelu | NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz