29. Hybryda cz. 10

518 36 2
                                    


Po odbyciu chwilowej regeneracji byłyśmy gotowe do walki. Naszym pierwszym celem nie było jednak odzyskanie swoich postaci. Po dokonaniu przemiany w Biedronkę, nadal czułam skrępowanie obcisłym strojem.

- Jaki jest plan? - spytał Czarny Kot, zjawiając się tuż obok nas.

Mimowolnie wywróciłam oczami, gdyż jego wzrok skanował jednocześnie Marinette oraz mnie.

- Gdyby Nathaniel był ostatnio w szkole, ukazałby się jego talent matematyczny. Spytam z ciekawości: gdzie mieszka nasz klasowy gamer? - rzekłam do bohaterów, którzy byli zdezorientowani moją porywczością. - Nie tylko nas pozamieniała.

Po krótkiej wędrówce przez Paryż jako Wrona i Biedronka wparowałyśmy do domu pewnego rudowłosego chłopaka, od niedawna wagarowicza, tymczasem blondyn ruszył na drugi koniec miasta po Maxa. Dowiedziałam się, że będąc Biedronką, mogę załatwić wszystko. Kilka miłych słów skierowanych do pani domu, wspomnienie o niebezpieczeństwie i pół powodu zakumowania zostało przetransportowane na miejsce ostatecznego (miałam nadzieję) starcia, które musiało być znane, ale bez świadków. Szczyt, a raczej taras wieży Eiffla nadawał się do tej roli idealnie.

Na antagonistkę nie trzeba było długo czekać, bowiem pojawiła się już po kilku minutach. Jej wygląd się zmienił, ale nadal wzbudzał mój podziw. Z tyłu czerwono-czarnej szaty wyrastała para czarnych jak smoła skrzydeł, bardziej ptasich, niż anielskich. Wzrok miała czujny, a tęczówki niebieskie.

- Widzę, że jeszcze nie macie dosyć. Dobrze wiecie, że ta sprawa jest już dawno przegrana. Próbujecie, ale nic nie wychodzi. Jak się wam podoba ta zabawna zamiana? - zaczęła, uśmiechając się tajemniczo.

Starałam się nie słuchać, by jej słowa nie miały na mnie żadnego wpływu, ale gdzieś głęboko w sobie poczułam, że ma sporo racji. Nagle w mojej głowie zapaliła się tak zwana lampka. Rudzielec był kluczem, a raczej jego obojętność.

- Zraniła cię ta bezczynność, tak? Byłaś traktowana wyłącznie jako koleżanka z klasy, bo sama się na to zgadzałaś. Czekałaś na pozwolenie, które nigdy nie nadeszło. - powiedziałam, spoglądając jej prosto w oczy.

Na jej włosach pojawiło się kilka czerwonych pasemek. Antagonistka zakryła dłońmi twarz, klękając na ziemi z bezradności. Jej czary przygasły. Poczułam chęć zwymiotowania i runęłam na ziemię, rozpaczliwie próbując złapać się czegokolwiek.

*~*

- Moje drogie panie, to niezbyt odpowiednia chwila na omdlenia - usłyszałam Czarnego Kota.

Wstałam, czując lekki powiew wieczornego wiatru. Rozejrzałam się wokół siebie, a widząc Biedronkę na swoim miejscu, odruchowo zaczęłam się histerycznie śmiać.

- Zbyt wcześnie na radość. Nie wygrałaś, Wrono. Aby zabrać wasze miracula, musiałam zwrócić wasze ciała - jęknęłam na dźwięk jej ochrypłego głosu.

To mój moment. Byłam znowu sobą. Nic nie straciłam, dużo zyskałam. Cały jej żal przeniosłam na siebie. Nie warto, zostaw to. W niczym ci to nie pomoże. Chcesz go stracić? Spokojnie... po prostu teraz to zakończ. Przestań.

Naprawdę głośno oddychałam, moje płuca cudem wytrzymywały. Słysząc szczęśliwy traf i kotaklizm chciałam choć na chwilę poluzować więź, ale to złamałoby i ją, i mnie. Zacisnęłam powieki, bo wzrok obciążał mój organizm. Nie mogłam uciec myślami gdzieś dalej, musiałam być dokładnie w tym momencie. Wydawało mi się, że przeżywam to w nieskończoność.

Gdy przestałam ją czuć, wszystko puściło. Ręce trzęsły mi się tak bardzo, jak jeszcze nigdy. Powoli wstałam na chwiejące się nogi, delikatnie uśmiechając się do pozostałych bohaterów.

- Zaraz się przemienimy. - głos blondyna rozniósł się echem w mojej głowie

Odruchowo pokiwałam głową, odwracając się w stronę barierki. Głośno westchnęłam, kierując się na schody, bo nie czułam się na siłach, by próbować skakać z takiej wysokości.

*~*

- To niesamowite! Udało im się! - piskliwy głos zielonkawego stworzonka rozniósł się po pomieszczeniu.

Towarzyszący mu mężczyzna potarł dłonią brodę, wracając myślami do chwili obecnej.

- Zostali wybrani do robienia niezwykłych rzeczy, jednak trochę martwi mnie ich przesadna świadomość. Nie zamierzam popełnić tego samego błędu.

- Mistrzu, teraz naprawdę zaczęli współpracować! Poznanie tożsamości doprowadziło ich do jedności...

- Sprawy zaszły trochę za daleko.

- Nie uda się zablokować myśli ich wszystkich. Hei mou jest całkiem bystry, z pewnością dojdzie do tych samych wniosków co wcześniej, a w umysł wuya nie jest łatwo ingerować. Proszę, Mistrzu...

Stary człowiek zignorował jednak te słowa, spoglądając w okno.

Chwilę później na parapecie pojawiły się trzy śnieżnobiałe motyle, wezwane przez Strażnika. Każdy wylądował na jednym z palców starca, po czym w jednym momencie poderwały się do lotu, znikając w mroku.

*moje nieudolne pisanie po chińsku bez chińskich znaczków. 

____________________

Znowu mnie długo nie było ups xd 

Długo pisałam ten rozdział, bo Hybryda miała być naprawdę postacią z głębią, ale coś mi nie wyszło. Mam nadzieję, że jednak nie jest aż tak źle. Na dalszy ciąg na razie nie mam weny, więc nie wiem kiedy next.

Pozdrawiam ♥

Wrona [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz