3.

1.5K 112 16
                                    

- Rzeczywiście, robiliśmy wspólnie prezentację na chemię. - przeczesał włosy w wyrazie zakłopotania. - Widzimy się na lekcji.

Pomachałam mu i sprawdziłam godzinę na zegarku. Za minutę dzwonek. Ruszyłam w stronę sali fizycznej.

- Dzień dobry. Proszę dobrać się w grupy, maksymalnie pięcioosobowe i opracować na kolejną lekcję jeden z tematów. - nauczycielka wskazała na tablicę, po czym rozległ się szum, popłoch i krzyki. Każdy chciał być w zespole ze swoimi przyjaciółmi. Tylko ja siedziałam spokojnie, oczekując na przydzielenie przez los.

- Harriet! Może dołączysz do nas? - zaproponował Adrien

Dosunęłam krzesło do połączonego stolika Alyi, Nina, Marinette i Adriena.

- Który temat wybieramy? - spytałam, rozpoczynając długą dyskusję.

*~*

- Jasne, jutro po lekcjach u ciebie. - przyswoiłam informację, dla pewności zapisując ją w telefonie. Pożegnałam się z nowymi znajomymi, krocząc własnym tempem przed siebie. W rogu ulicy zauważyłam starszego człowieka, któremu rozerwały się siatki. Podeszłam do niego, wyjmując z plecaka reklamówkę.

- Proszę, zawsze noszę zapasową. - pomogłam mu pozbierać z chodnika pomarańcze i kilka innych owoców.

- Dziękuję, młoda damo. - powiedział z powagą.

- Nie ma za co. Do widzenia. - pożegnałam się, idąc dalej z poczuciem wykonania dobrego uczynku.

Gdy domu włączyłam telewizor, znana mi prezenterka omawiała kolejny niezwykły wyczyn Biedronki i Czarnego Kota. Jak głosił podpis, uratowali oni autobus ze starszymi paniami jadącymi na spotkanie z biskupem.

- Mohery. - mruknęłam do siebie, z uśmiechem wspominając to dziwne polskie określenie.

Postanowiłam pójść na spacer. Wyszłam z domu, zabierając ze sobą okulary przeciwsłoneczne.W pobliskim parku napotkałam niecodzienne poruszenie.

Jak dowiedziałam się od młodej kobiety, Władca Ciem po raz kolejny zaatakował. Słyszałam, że był przeciwieństwem Biedronki i Czarnego Kota, pragnął zdobyć władzę w Paryżu. Nie walczył na ulicach - opętywał ludzi, dając im pewne moce, w zamian za służbę. Pewnie nie spodobało mu się planowane na jutro wydarzenie - festyn na cześć obrońców miasta.

Nowy antagonista zmieniał zwykłych ludzi w mary - cienie snujące się bez celu po ulicach. Zdecydowałam się natychmiast wrócić do domu. Gdy dotarłam do pokoju, usiadłam na krześle obrotowym, jednocześnie uruchamiając laptopa. Moją uwagę przykuło leżące na urządzeniu, ośmiokątne brązowe pudełko z wyrytym czerwonym wzorem. Otworzyłam je, zastanawiając się, co do niego włożę. Znajdowała się w nim bransoletka zrobiona z średniej grubości metalowego łańcuszka. Bez namysłu zapięłam ją na lewym nadgarstku, tuż nad zegarkiem. Nagle wyskoczyło z niej czarno-białe stworzonko, wyglądem przypominające ptaka. Miało dosyć dużą głowę, z tyłu której znajdowały się dwa czułki, wielkie brązowe oczy, małe łapki i ogon.

- Jestem Nani, daj mi jeść! - odezwała się piskliwym głosem

- Aha. - mruknęłam, rzucając jej jabłko. 

Powróciłam do sprawdzania maila.

- Jestem twoim kwami. Chronię miraculum wrony. Ty mnie karmisz, a ja zmieniam cię w bohaterkę lub kogo tam zechcesz. - poinformowała.

- Wrona. Władca Ciem tak do mnie powiedział. - przypomniałam sobie, obracając się na fotelu

- To miraculum często było używane do czynienia zła, ale to od ciebie zależy kim się staniesz. Twoją tajemną supermocą jest Mowa. Daje ci ona możliwość wpływu na innych, ale tylko przez chwilę. Musisz tylko zacząć gwizdać. Po jej użyciu masz tylko pięć minut, po których przemienisz się z powrotem. Wystarczy, że powiesz... - mówiła, a ja uważnie słuchałam

- Nani, rozłóż skrzydła. - powiedziałam.

Kwami zniknęła w bransoletce, a moje ubranie zmieniło się w podobne do tego z wczorajszego ataku Władcy Ciem. Przejrzałam się w lustrze. Moje ciało było okryte dopasowanym, czarnym strojem, którego struktura przypominała plastry miodu. Jedynie tułów był szary. Buty niemal do połowy łydki były idealnie dostosowane do moich stóp; maski nie dało się zdjąć. Moje rozpuszczone włosy ułożyły się w wysokiego kucyka, w okolicach każdego ucha pozostał wolny kosmyk. Na szczęście moja grzywka na bok pozostała na swoim miejscu. Przy poruszaniu się peleryna nie wydawała żadnego dźwięku. Przy srebrnej bransoletce pojawiło się srebrne piórko z pięcioma czarnymi kropkami.

Przypomniałam sobie o zagrożeniu. Wyskoczyłam przez balkon i trzymając końce peleryny poszybowałam w stronę parku.

Wysłannik Władcy Ciem starał się namierzyć wrogów. Ostrożnie do niego podeszłam.

- Kim jesteś? - odezwałam się, gotowa do obrony

- Jestem Krukiem. To samo pytanie mógłbym zadać tobie. - powiedział, po chwili marszcząc brwi. - Dlaczego nie bałaś się podejść?

- Mów mi Wrona. Bardziej snuć się już nie mogę. - odparłam bez namysłu. - Niezłe te mary. Zwierzęta też potrafisz zmieniać?

- To ludzie ranią najbardziej. Nadchodzą. Jeszcze tu wrócę. - pstryknął palcami i zniknął.

_______________________

Kolejny rozdział za nami :p

Chcecie ten dodatek o wyglądzie Harriet? 

Uciekam, do następnego c;

Wrona [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz