54. Półcień cz.10.

252 25 5
                                    


Czy wypadało mi teraz wstać i pobiec do Alyi i Adriena?

Od tego mogłabym zacząć ucieczkę od przeznaczenia, które ukazało mi się w formie przerażających wizji, ale coś mnie powstrzymywało. Może próba robienia wszystkiego inaczej doprowadzi do takich samych efektów? Jeśli jednak nie zrobię nic, z pewnością będę żałowała swojej bezczynności.

Niepewnie zerknęłam na leżący na szafce telefon, cały czas milcząc. Czy powinnam poczekać na odpowiedni moment? Sięgnęłam po urządzenie, które wydało z siebie dźwięk przychodzącego połączenia.

- Halo? - odparłam z głośnym westchnięciem

- Młoda, zabieramy cię do parku linowego. Jeśli masz lęk wysokości, to się go pozbędziesz. - usłyszałam głos Nino

- Nie wiem, czy mogę... - zaczęłam, spoglądając na kwami, która zaczęła energicznie kiwać głową. - Mogę.

- Czekamy pod twoim domem! Wiedziałem, że się zgodzi! - chłopak zakończył połączenie, zaczynając rozmowę z kimś innym.

- Pod moim domem? - mruknęłam do siebie, wpatrując się w telefon.

Po chwili dotarło do mnie, co oznaczają te słowa. Przebrałam się w pierwsze napotkane ubrania i założyłam na plecy worek. Pobiegłam na dół, zgarnęłam z półki klucze i wyszłam na spotkanie znajomym. Alya siedziała na chodniku w towarzystwie Nino i Juleki, a Marinette próbowała znaleźć kogoś wzrokiem.

- To już wszyscy? - zwróciłam na siebie uwagę, jednocześnie związując włosy w luźnego kucyka.

- Cześć, Harriet! - przywitali się chórem. - Jeszcze Adrien - dodała Marinette.

- Adrien nie przyjdzie - poinformował mulat, odrywając wzrok od ekranu smartfona. - Ojciec kazał mu ćwiczyć jakieś piekielnie trudne kompozycje na fortepianie. Jakaś Sonata księżycowa czy coś.

Skrzywiłam się na te słowa. Dlaczego Gabriel Agreste był tak okrutny? Z pewnością wiedział, jak ważni dla jego syna są przyjaciele.

Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę parku, w którym, jak udało mi się dowiedzieć od Alyi, zbudowano tymczasowy park linowy, mający promować zdrowy tryb życia oraz miłość do sportu wśród młodzieży. Na miejsce dotarliśmy w kilkanaście minut. Między drzewami porozwieszano różnokolorowe liny i drewniane przeszkody, nad którymi umieszczono zabezpieczenia przed upadkiem. Na najwyższym, pięciometrowym torze poruszało się już dwoje dobrze radzących sobie z kolejnymi utrudnieniami nastolatków, za to na trzymetrowym dopiero rozpoczynała swoją przygodę grupa dzieciaków.

- Prosimy pięć biletów na najwyższy - zadecydował Nino, stając przy kasie.

Młoda kobieta zmierzyła nas spojrzeniem, po czym bez słowa przeliczyła pieniądze, które położyliśmy na ladzie. Później wydała nam kaski i uprzęże, pokazując, jak je założyć. Sprawdziłam wszystkie wiązania, upewniając się, że w razie pomyłki nie skręcę sobie karku.

Trasę zaczynaliśmy od wspinaczki w górę po minimalnie pochylonej ściance. Zaczęli Alya i Nino, później Marinette i ja, a na końcu Juleka. Gdy w końcu udało mi się dotrzeć na mostek, widok zaparł mi dech w piersiach. Znajdowałam się na wysokości czubków drzew, mając przed sobą idealny widok na popołudniową wersję Paryża. Promienie słońca delikatnie muskały moją skórę, a lekki wiatr dodawał mi orzeźwienia. Szybko otrząsnęłam się z wrażenia, jakiego doznałam i postanowiłam wcielić pewien pomysł w życie.

Niespiesznie dotarłam do połowy linowego pomostu, kątem oka obserwując pozostałych znajomych. Następnie skierowałam wzrok pod nogi, pochylając ciało do przodu. Przewróciłam się na krawędź deski, wydając z siebie cichy pisk.

- Jesteś cała? - usłyszałam za sobą głos Juleki.

- Tak, jest okej, ale ta wysokość nie wpływa na mnie dobrze. Chyba zejdę. - odparłam, na kolanach wlokąc się do najbliższej ''bazy''.

Przepięłam karabińczyki, po czym zsunęłam się po linie na trawę. Wyswobodziłam się z zabezpieczeń i oddałam je pierwszej napotkanej instruktorce. Wychodząc z parku, obejrzałam się za siebie. Na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech.

*~*

- Adrien jest zajęty. - surowa twarz Nathalie jak zwykle nie wyrażała żadnych emocji, co ani trochę mnie nie zniechęciło

- To ważne. Adrien wspominał mi, że przerabia Beethovena. Tak się składa, że grywam czasem Dla Elizy i wychodzi mi to całkiem nieźle. - pochwaliłam się, zachowując jak najmilszy ton głosu.

- Dobrze. - westchnęła asystentka Gabriela Agreste'a, wyłączając kamerkę i otwierając wrota.

Przemknęłam przez nie z wewnętrzną radością, zachowując powagę na zewnątrz. Idąc korytarzami, nawet przez chwilę nie czułam przytłoczenia ciszą, ponieważ podobna towarzyszyła mi w moim domu. Gdy znalazłam się na piętrze, powoli otworzyłam znajome drzwi i na moment zamarłam.

______________

Jestem już w połowie poprawek Wrony, a dopiero teraz dodaję rozdział XD 

Jak tam wakacje? Ja umieram z upału :P

Pozdrawiam! xx

PS. Jeśli ktoś nie ma nic do roboty, to zapraszam do czytania Wrony od początku, już do 29 rozdziału ;)

Wrona [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz