*~*
- Tak, świetnie mi idzie... Nie... Yhm... Okej... Tak... Pa... - zakończyłam połączenie, które było nieco utrudnione przez poziom hałasu na korytarzu w typowej szkole średniej.
Niby było ciszej niż w podstawówce, bieganie było niespotykane, ale z niektórych pięter ciężko było przejść na inne. W ten właśnie sposób utknęłam na schodach razem z kilkudziesięcioma nieznanymi osobami, z których każda szła w innym kierunku. Nagromadzenie tylu ludzi zaczęło mnie dezorientować, a później denerwować. Kilkoro wyższych osobników próbowało się przebić, w wyniku czego poleciałam na najbliższą poręcz. Dlaczego nikt w tej szkole nie zainwestuje w windy albo schody ruchome, albo zjeżdżalnię?! Poza tym, gdybym była w kostiumie Wrony większość osób miałaby do mnie jakikolwiek szacunek. Jak na razie musiałam nadrabiać pseudointeligentnymi grami słownymi i umiejętnością wtapiania się w każdą grupkę. Nagle zakręciło mi się w głowie. Albo ja wirowałam, albo z tłumem było coś nie tak...
*~*
Nie zostało dużo. Jeszcze kilkadziesiąt końcowych metrów... To będzie najpiękniejsza chwila jego życia. Ostatecznie pokona własne mentalne bariery.
Nagle dopada go nieznośny skurcz w lewej łydce. Stęka tylko raz, biegnie dalej. Przecież niedoskonałe ciało nie może pokonać jego żądzy wygranej. Zostało tylko dziesięć metrów, jednak z prawej strony wymija go skupiony, młody mężczyzna...
*~*
Chciałaś oddać MOJE miraculum.
To całkiem niezły protest.
Byłam pewna, że nie poddasz się pierwsza.
To niezbyt odpowiednia chwila na omdlenia.
- Chyba się budzi...- Odsuńcie się, bo nie będzie miała czym oddychać...
- Rose, nie próbuj jej teraz wciskać owoców!
Gwałtownie otworzyłam oczy, a głowa mi wręcz pękała.
- Możecie być przez chwilę cicho? - odezwałam się lekko zachrypniętym głosem.
Wzrok wszystkich powędrował w moją stronę, na co oczywiście wywróciłam oczami, mimowolnie lekko się onieśmielając. Nigdy nie zemdlałam w szkole, to było coś naprawdę dziwnego. Czułam się zażenowana bez powodu, a przecież nie odpowiadałam za wszystkie odruchy mojego organizmu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Znajdowałam się w jednej z sal, w których jeszcze nie mieliśmy okazji mieć lekcji. Kilkoro znajomych z klasy utworzyło wokół mnie nierówny krąg, cały czas mi się przyglądając. Uniosłam się na łokciach, po czym usiadłam, strzelając palcami.
- Jak się czujesz? - zapytała po raz kolejny tego dnia Alya.
- Fantastycznie, jak widać - obdarzyłam ją zmęczonym spojrzeniem. - Poważnie, nie jest źle. Żyję.
Aby udowodnić swoje słowa, wstałam z podłogi, zabierając przy okazji plecak leżący kilka metrów dalej.
- Co teraz mamy? - spytałam z udawanym uśmiechem
- Matmę. - oznajmił z jękiem Nino
Nie czułam się świetnie. W dalszym ciągu trochę kręciło mi się w głowie, ale musiałam sprawiać jak najlepsze wrażenie. Nie potrafiłam skupić się na lekcji, przez co z utęsknieniem wyczekiwałam dzwonka. Równo o godzinie zakończenia zajęć zerwałam się z krzesła i ignorując karcące spojrzenie nauczycielki spakowałam swoje rzeczy.
- Przepraszam, spieszę się. Do widzenia! - od razu po zamknięciu drzwi puściłam się pędem przez korytarze, łapiąc zadyszkę dopiero przy wejściu na swoją ulicę.
Bycie Wroną zmotywowało mnie do wyrobienia całkiem niezłej sprawności. Musiałam jak najszybciej się ulotnić, bo nie potrafiłam patrzeć na ich niepokój związany z moją osobą. Zemdlałam, przeżyłam - o co się tu martwić? Gdy trzasnęłam drzwiami wejściowymi, nareszcie będąc w domu, moja pewność siebie mogła choć trochę opaść. Moje kwami postanowiło wyjść z plecaka dopiero po zamknięciu się w pokoju. Zastała mnie już przebraną - w luźnych leginsach, czerwonej koszulce i ciemnej bluzie. Usiadłam pod ścianą, myśląc nad beznadziejnością tego świata.
_________________
Hej!
Sorki, że dodaję dopiero teraz, miłego weekendu! ❤
CZYTASZ
Wrona [Miraculum]
Hayran KurguCo, jeśli istnieją inne miracula? Nastoletnia Harriet Crowded tylko wygląda niepozornie. Inteligencja w połączeniu z zagadkowym charakterem tworzą niezwykłą całość. Jej pojawienie się nieźle namiesza w dwóch światach - zwyczajnych paryskich nastol...