25. Hybryda cz.6.

613 44 9
                                    

- Miłość to nienormalna rzecz. Nie rozumiem jak można czuć coś do nieznajomej osoby. Cieszę się, że mnie to uczucie nie obejmuje - odparłam, dziwiąc się na brak odpowiedzi. - Wyjdźmy na spacer, bo jeszcze zacznę myśleć jak Marinette.

Kierując się do mojego prawdziwego domu, poleciłam Adrienowi, żeby się przemienił. Sama zostałam w normalnej postaci. Kiedy nasze dłonie lekko się musnęły, mimowolnie odskoczyłam od chłopaka. Nie zauważył tego, albo bardzo dobrze udawał. Chwilę później nasze przedramiona się stykały i czułam bijące od chłopaka ciepło. Tym razem się nie odsunęłam, bo przestało mi to przeszkadzać. W sumie, to było nawet miłe uczucie, które zniknęło z chwilą podejścia do drzwi. Zadzwoniłam na dzwonek, cierpliwie czekając aż Marinette raczy się zjawić. Otworzyła mi zaspana Harriet Crowded - dziewczyna, którą kiedyś widywałam tylko w lustrach.

- Wejdź. - odezwała się niemrawo

- Dzięki za pozwolenie - syknęłam, lustrując dziewczynę wzrokiem.

Miałam mieszane uczucia. Oglądanie samej siebie na żywo było przedziwne. Wyglądałam całkiem inaczej niż w jakimkolwiek odbiciu. Długie do biustu włosy mocniej się poskręcały, a oczy ukazywały zmęczenie. Jak widać, nam obu ''zamiana ról'' dała w kość.

- Gdzie zawsze są twoi rodzice? - spytała znienacka, opierając się o krzesło.

- Nie twoja sprawa - fuknęłam, mając nadzieję na szybką zmianę tematu. - Gdzie Nani?

Gdy zadałam pytanie, zza dziewczyny wyfrunęła wywołana istota. Z mojej kieszeni wydostała się Tikki, chcąc wreszcie powitać kogoś ze swojego gatunku. Nani nie była ucieszona tą perspektywą, dlatego zaczęła:

- Czeka was trudna misja, bo jak pewnie wiecie, miracula są dobierane do człowieka i jego osobowości, a nie oszukujmy się, wasze są zbyt różne, żeby to się mogło udać.

- Nie mamy wyboru. Musi nam się udać. Marinette, nie próbuj niepotrzebnie rozkazywać, bo użyjesz Mowy, a wtedy pięć minutek i do widzenia - poradziłam, strzelając palcami. Po pomieszczeniu rozniósł się przeraźliwy dźwięk. - I nie zabij się, gdy będziesz skakać. Tikki, kropkuj!

Poczułam się strasznie nieswojo, nakładając maskę i wymachując rękoma we wszystkie strony. Zakręciłam się jak na karuzeli, a czerwono-czarny strój objął moje ciało. Na biodrze pojawiło się kiczowate jo-jo, zrobiłam kilka dziwnych poz, co musiało wyglądać nienaturalnie. Delikatnie opadłam na ziemię, ale moja mina zdradzała nienawiść do swojego obecnego ciała. Aktualnie byłam znacznie chudsza, przez co czułam się nieswojo. Od kilku dni patrzyłam na obcy organizm, do którego przerzucono moją niematerialną wersję.

Obserwowałam przemianę Marinette z zazdrością, bo sama czułam się zbyt obciśle. Jako Wrona miałam świetną pelerynę, a teraz mogłam o niej tylko pomarzyć. Gdy dziewczyna zakończyła przemianę w najlepszą obrończynię Paryża - Wronę, wyjęła kij i spróbowała go wysunąć, powodując destrukcję lampy. Wywróciłam oczami, dłonią dotykając jo-jo. Nie pasowało do mnie. Ogólnie cała postać Biedronki wydawała się być stworzona jako dama-bohaterka. Zdaniem wielu ślepych ludzi poruszała się z gracją, co niemal robiło z niej uczestniczkę Projektu Lady. To ciekawe, bo na moich oczach zawsze się potykała lub wywracała. Miała ten swój Szczęśliwy Traf, który od razu dodawał jej +10 do elegancji. Jako Wrona posiadałam Mowę, dar przekonywania, który dla wielu równał się z opętaniem. Kropeczka nie miała ''złowieszczej'' peleryny tylko zwyczajny, ZBYT wpinający się w niektóre miejsca strój i nienagannie spięte włosy. Do tego jej przewspaniałe mowy powitalne i wyśmienite morały.

Byłam jej totalnym przeciwieństwem, a teraz tkwiłam w jej ciele, udając, że jest dobrze. Zamachnęłam się jo-jo, próbując wykonać jakieś sztuczki, ale skończyło się to uderzeniem w oko Marinette. Szkoda, będę miała sińca. Ruszyłam na górę, co uczyniła również dziewczyna. Uchyliłam okno dachowe, wychodząc na świeże powietrze. Gdy Cheng zahaczyła o pelerynę i się wywróciła, zaczęłam się niepohamowanie śmiać. Nie trwało to długo, bo po chwili i ja przestałam stać na nogach. Nie byłam przyzwyczajona do braku butów. Och, ten strój był niczym śpioszki dla niemowlaków! Z pomocą przybiegł Czarny Kot, pomagając wstać nam obu.

- Drogie panie, musimy nakłonić Hybrydę do znalezienia nas. - zaczął

- Przy niej nie musimy udawać, więc nie będzie to trudne - odparłam z delikatnym uśmiechem.

- Masz jakiś pomysł? - spytała Marinette, uważnie mnie obserwując.

- Jak zawsze - zrobiłam tajemniczą minę, rozpędzając się w gotowości do skoku. Drogę zagrodził mi Kot.

- Pamiętaj, że nie masz peleryny - szepnął z troską, na co uderzyłam się dłonią w czoło, zastanawiając się jak wyjść z sytuacji.

_______________________

 Jednym z niewielu plusów odcinka świątecznego są piosenki. Da się ich słuchać. 

Co do OS świątecznego, jeszcze nie zaczęłam go pisać, bo w sumie nie mam pomysłu xd 

ALE postaram się coś wymyślić :D 

#TeamPrayForHarriet 

Czujecie magię świąt? :D ♥

PS. Boli mnie gif z biedrą, ale wyobraźmy sobie, że tam w środku jest Harriet  xD

Wrona [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz