9. Volpina cz. 1.

1.1K 81 7
                                    

Ten dzień zaczął się zwyczajnie. Po wykonaniu standardowych porannych czynności ruszyłam do szkoły w całkiem dobrym humorze. Niespodzianka czekała na mnie dopiero przy wejściu.

Każdy napotkany uczeń mówił o jakieś nowej, pochodzącej z Włoch uczennicy. Była ponoć obeznana z każdym tematem, a jej wyczyny stały się już legendą. Nino mówił, że ma kontakty z najlepszymi reżyserami, Rose wspominała o księciu, a Alya o przyjaźni Lili z Biedronką. Byłam ciekawa, kim naprawdę jest.

Na jednej z lekcji usiadła na wolnym miejscu tuż obok mnie. Była szczupłą szatynką, a długiem włosy luźno spinała na samych końcach. Miała na sobie pomarańczową kurtkę, pod którą znajdował się granatowy kombinezon kończący się spodenkami, nogi zakryła szarymi rajstopami i brązowymi botkami. Nauczycielka kazała mi pomóc ''nowej'', czyli podzielić się podręcznikiem.

- Lila. - odezwała się, obdarzając mnie nieszczerym uśmiechem

- Harriet.- odpowiedziałam, podając rękę, którą uścisnęła.

- Myślę, że się dogadamy. - oznajmiła z zaskakującą swobodą.

Jej zielone oczy były naprawdę tajemnicze, nie potrafiłam rozszyfrować jej zamiarów.

Tuż po dzwonku ruszyłam w stronę grupki znajomych z klasy, żywo o czymś dyskutujących. Mimowolnie usłyszałam urywek rozmowy Alyi i Marinette.

- ...czy ty aby nie jesteś zbyt zazdrosna? Muszę odpowiedzieć na komentarze, Biedroblog jeszcze nigdy nie miał takiej aktywności. - tłumaczyła mulatka.

Obrażona Cheng poszła w stronę biblioteki, a ja postanowiłam spędzić długą przerwę w parku, znajdującym się tuż obok szkoły. Usiadłam na podniszczonej ławce, rozkoszując się otaczającym mnie spokojem. Nie trwało to długo, ponieważ usłyszałam Lilę żywo witającą się z Adrienem. Nieco wcześniej zauważyłam, jak szatynka wyrzucała jakąś starą, lekko podniszczoną książkę do najbliższego krzewu.

Ulegając ciekawości, zakradłam się, by wyjąć księgę. Zabrałam się do jej przeglądania kilkanaście metrów dalej. To było... niezwykłe. Każda kartka należała do innego miraculum. Pszczoła, Paw, Lis, Żółw, Biedronka, Czarny Kot... Kolczyki i pierścień, dające boską moc. Kruk, Wrona. ''Niełatwe to zadanie, właściwej strony wybieranie. Jeden krok zniszczenie nieść może, albo...'' w tym miejscu znajdowały się nieznane mi wzory. Westchnęłam. Nie dowiedziałam się niczego nowego. Zostawiłam wolumin na ławce, aby dziewczyna mogła go znaleźć. Nie zwróciłam szczególnej uwagi na Biedronkę, krzyczącą kilka metrów dalej. Po prostu wróciłam do szkoły.

*~*

Po powrocie do domu nie miałam dużo czasu na odpoczynek. Dostrzegłszy jasny obiekt, sunący po niebie, niesiona przeczuciem, przemieniłam się już w drodze na dach. Szybowałam, lekko trzymając czarny materiał peleryny. Jeśli Biedronka i Czarny Kot szybko się nie pojawią, z pewnością nie dam rady. Wylądowałam na jednym z wyższych paryskich dachów w chwili, gdy jakaś pomarańczowa istota uniosła się odpowiednio wysoko, zatrzymała pocisk i wyrzuciła go w kosmos. Zatrzymała się na ratuszu, mówiąc coś do okolicznych przechodniów. Byłam zbyt daleko, więc nie dotarło do mnie żadne jej słowo. 

Obok mnie pojawili się moi towarzysze, równie zdezorientowani jak ja.

- Kolejna? - zdziwiła się Biedronka

- Albo stanie się coś niedobrego, albo nie wiem. - mruknęłam, gdy dziewczyna w pomarańczowym kostiumie leciała w naszą stronę.

- W samą porę. Mówicie mi Volpina. - zrobiła obrót, wskazując odległy o kilkadziesiąt metrów budynek.

Stał na nim mężczyzna ubrany w fioletowo-szary kostium.

_________________________

Witam Was serdecznie! xD

Co myślicie o pojawieniu się Lisicy? :D

Już widzę tę ''radość''. 

Wrona [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz