15. Każdy ma dwie strony cz.2.

913 70 19
                                    


- Nadal jestem zdania, że jesteśmy siebie warte - zaczęła dziewczyna. - Ty zła, ja kłamliwa.

- Tak jak Cheng i jej styl jąkania się. - parsknęłam, na co szatynka mi zawtórowała.

Rozpoczęłyśmy naśladowanie brunetki, trwające całą lekcję. Na przerwie poinformowałam Lilę, że wychodzę po colę do automatu. Będzie ją można potem na kogoś przypadkowo wylać. Unikając kolejki, kupiłam puszkę napoju, po czym skierowałam się z powrotem do sali. W jednym momencie zostałam pociągnięta za ramię, przez co się przewróciłam. Widząc zawstydzonego blondyna, chcącego pomóc mi wstać, zaczęłam się w środku gotować.

- Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyknęłam, popychając go na ścianę.

Popełnił duży błąd. Jak w ogóle mógł czegoś takiego spróbować? Nie obchodziło mnie, że jest ode mnie wyższy i ma więcej siły. Moja zaciętość była silniejsza.

- Uspokój się, Harriet - jego głos był spokojny, ale i stanowczy. Z zielonych tęczówek biło przerażenie.- Widzę, że coś się dzieje. Nie jesteś sobą.

- Jestem. Widocznie nigdy mnie nie poznałeś. - puściłam go i odwracając się na pięcie, z satysfakcją wróciłam do sali.

Zauważyłam błysk w oku Lily. Od razu zapytałam, jaki miała plan.

- Ups, jestem dzisiaj strasznie nieogarnięta. - powiedziałam, gdy przypadkowo wpadłam na Marinette Dupain-Cheng z puszką otwartej coli.

Chyba nie trzeba opisywać, jak aktualnie wyglądała jej niegdyś biała bluzka.

- Nic się nie stało. Każdemu mogło się zdarzyć. - stwierdziła brunetka, ale jej oczy mówiły co innego.

Tymczasem Adrien starał się nie reagować na podobne akcje, co jeszcze bardziej mnie rozwścieczało. Sam rozpoczął tę wojnę, a był zbyt tchórzliwy, by ją zakończyć. Postanowiłam go dobić, mówiąc tylko kilka zdań, które powinny trafić prosto w jego żyjące iluzjami serce. Idealna okazja trafiła się, gdy wychodziliśmy ze szkoły.

- Przykre jest to, że ojciec cię nie kocha. Właściwie, nie dziwię mu się. Jesteś zbyt sztuczny. To wyłącznie twoja wina. - szepnęłam mu do ucha, po czym odeszłam szybkim krokiem

Nie usłyszałam odpowiedzi, bo moje kwami rozwalało mi kurtkę od środka. Uderzyłam z całej siły tam, gdzie ją wyczułam i na kilka sekund miałam spokój.

- Pan cię wzywa. - odezwała się.

Czyli Ciemka znów potrzebował kogoś do odwalenia brudnej roboty.

*~*

Najbardziej w tym wszystkim śmieszyło mnie to, że Biedronka i Czarny Kot mieli nadzieję na moją zmianę. Szalenie wierzyli, że kostium był dla mnie chlubą, ale nieprawdopodobnie się mylili. Teraz był jedynie dodatkiem, nawet bez niego mogłam robić co mi się tylko podobało. Dziś postanowiłam załatwić przynajmniej jedno z miraculów. Myślałam nad Czarnym Kotem, bo gdyby Biedronka była pierwsza, Kot stałby się silniejszy - zemsta z pewnością dodałaby mu skrzydeł. Jako zwiastun pecha, z łatwością stałby się zły, jednak zacząłby realizować własne cele, mijające się z moimi.

- Wrono, poddaj się. - rozkazała Biedronka, stając w pozycji bojowej.

- Zapomnij. - zaśmiałam się nieprzyjaźnie, opierając się o kij.

Gdzie Czarny Kot? Czy coś przeoczyłam? Muszę odebrać mu miraculum. Zawsze przychodzi.

Gdy zaczynałam już wątpić w swój intelekt, pojawił się obok Biedronki. Zaczęłam się obok nich przechadzać, niczym drapieżnik otaczający swoje ofiary.

- No nareszcie. Czymże jest Biedronka bez Czarnego Kota? Otóż nikim, bo to do niego należy cała brudna robota, a panienka w kropeczki tylko używa swojej mocy, myśli chwilę, bo dłużej nie potrafi i z łaski swojej zmienia akumę w białego motyla. Co dziwne, to właśnie nią się wszyscy zachwycają. Szczerze mówiąc nie wiem, dlaczego akurat twoje miraculum jest najważniejsze. Zmienianie motylków, wow. - odparłam sarkastycznie. - Jesteś niczym w porównaniu z innymi.

Dziewczyna zrobiła się czerwona ze złości, więc oczywiście rzuciła swoim jo-jo we mnie, jak zwykle pudłując.

_____________________

Iveress masz te swoje Hadrien, co z tego, że nie takie jakie chciałaś xd 

Lecę się uczyć.

Jakby to powiedziała Harriet, DO NASTĘPNEJ AKUMY! ;*♥

Wrona [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz