57. Półcień cz. 13

208 16 8
                                    


- Tak jak ty. - mruknął, puszczając mi oczko, na co pogodnie prychnęłam - Na pewno wszystko jest w porządku. - dodał, gdy dostrzegł mój niepokój

- Dobrze, że jesteście. - odezwała się Biedronka, zjeżdżając z wyższego piętra za pomocą jo-jo.

- Dla ciebie wszystko - teatralnie skłonił się blondyn, został jednak całkowicie zignorowany przez swój obiekt westchnień.

Czułam na sobie czyjeś spojrzenie, jednak nie widziałam nikogo.

- Coś jest nie tak. - szepnęłam, sięgając dłonią po kij, jednak nie zdążyłam go wyciągnąć, bo w jednej chwili zostałam poderwana z ziemi i wyrzucona przez okno.

W momencie rozłożyłam pelerynę i lekko wyrównałam spadanie. Zatrzymałam się na ugiętych nogach tuż obok nienaturalnie dużego krzewu. Rozejrzałam się wokół siebie. Miasto opanował chaos - budynki porosła trawa, pojazdy zostały przygwożdżone setkami kwiatów do asfaltu, a mieszkańcy nie potrafili wydostać się ze swoich domów.

Tuż obok mnie wylądowała Biedronka.

- Gdzie jest Czarny Kot? - spytałam, skanując wzrokiem najbliższe otoczenie.

- To pułapka. - zaklęła pod nosem Kropeczka, wskazując palcem szczyt budynku szkoły. - Musimy wbiec po ścianie.

Dziewczyna zrobiła krótki rozbieg, po czym popędziła w stronę celu. Postanowiłam pójść w jej ślady, jednak zatrzymałam się tuż przed murem. Głośno westchnęłam, opierając się o niego rękami. Spuściłam głowę, zaczynając nierównomiernie oddychać. Przeszło mi przez myśl słowo panika. Bałam się wbiegnięcia na górę, bo zaprzeczało to wszelkim prawom fizyki. Wiedziałam, że bohaterowie robią to bez zastanowienia, ale nie mogłam się przemóc. Stanęły mi przed oczami moje początki związane z posiadaniem miraculum. Nie miałam pojęcia, że magiczna biżuteria da mi niezwykłą siłę, wytrzymałość i sprawność. Mogłam wykonać wszystkie sztuczki jakie przyszły mi na myśl. Zaburzałam porządek świata, nie można było mnie złamać tak łatwo jak innych. Powinnam pomagać.

Krzyki stały się moim impulsem. Wiedziałam, że mogę to zrobić, ale nadal strasznie mnie to przerażało.

Muszę pokonać swoje lęki. Potrzebują mnie.

Cofnęłam się o kilka kroków, by po chwili wykonać coś na kształt dwutaktu. Odbiłam się od podłoża, zatrzymując myślenie i włączając instynkt. Pierwszy krok przyprawił mnie o dreszcze. Moje ciało ustawiło się równolegle do ziemi. Odruchowo zaczęłam machać rękami by utrzymać równowagę. Przed sobą miałam błękitne niebo. Zaczęłam stawiać coraz szybsze kroki, omijając parapety i elementy fasady. Trucht zmienił się w bieg. Uśmiechnęłam się do siebie. Udało mi się. Pędziłam jak szalona, przerywając bieg dopiero przy krawędzi dachu. W porę dostrzegłam zbliżające się pnącza, dzięki czemu zdążyłam odbić się za pomocą kija, jednak nie zauważyłam ogromnych liści-pułapek. Nim się obejrzałam, wpadłam w sidła jednej z nich. Zamknęła się w mgnieniu oka, odcinając mi drogę ucieczki. Wewnętrzna powierzchnia liścia była pokryta lepką mazią, w której ugrzęzły moje buty. Do moich uszu dotarł znajomy dźwięk przychodzącego połączenia. Na moment zrezygnowałam z prób odczepienia stóp od podłoża i wyjęłam kij. Na ekranie pojawiła się twarz Biedronki.

- Gdzie jesteś? - spytała, rozglądając się wokół siebie z niepokojem

- Podziwiam widoki - burknęłam.

- Bądź w szkole, w sali na ostatnim piętrze - zignorowała moje docinki i zakończyła połączenie.

Mocno złapałam za kij i wysunęłam go tak, aby naruszył powłokę rośliny, co zmusiło ją do otwarcia zabójczej pułapki. Opuściłam się w stronę krawędzi dachu, złapałam za pierwszą napotkaną rynnę i wskoczyłam przez najbliższe okno. W sali sztuki czekała już brunetka.

- Czarny Kot użył już Kotaklizmu, więc mamy mniej niż pięć minut zanim się przemieni i odbiorą mu pierścień. Daj to swojej kwami i powiedz: rozwiń moc. Widzimy się za moment na dachu. - podała mi podłużną, szklaną fiolkę, w której połyskiwał zielonkawy płyn, po czym błyskawicznie opuściła pomieszczenie.

- Schowaj skrzydła. - mruknęłam, przekładając między palcami delikatną ampułkę i przyglądając się sali.

Nigdy wcześniej nie przebywałam w siedzibie sztuki, jak nazywali ją czasami uczniowie uczęszczający na pozalekcyjne zajęcia artystyczne. Była przestronnym pokojem, umeblowanym zapełnionymi po brzegi przyborami malarskimi szafami. W każdym kącie oraz na samym środku postawiono noszące ślady użytkowania stoły, na których można było znaleźć niedokończone projekty uczniów i niezbędne materiały. Ściany zdobiły precyzyjnie namalowane obrazy i graffiti. Większość tych drugich posiadała podpis AX w lewym dolnym rogu. W powietrzu unosił się ostry zapach farby, który jedynie dodawał pomieszczeniu wyrazistości.

- Harriet? - odezwała się Nani, wyrywając mnie z chwilowej zadumy. Odkorkowałam fiolkę i podałam ją kwami.

- Wybacz. Czas ucieka.

_____________________

Czasami bywa tak, że wystarczy przeczytać kilka zdań, by zgubić sens swojej pracy twórczej. Zaczyna się dostrzegać miliony błędów, spoglądać na napisane akapity z niechęcią i pragnieniem skasowania wszystkiego. 
Ale czasami udaje się wrócić bez kompasu, odszukać zagubione i kroczyć naprzód.

Dlatego właśnie powracam.


Wrona [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz