55. Półcień cz.11.

250 29 9
                                    


Z fortepianu wydobywała się muzyka, jednak nikt na nim nie grał. Podeszłam bliżej, dostrzegając telefon włączony na jednej z sonat Beethovena.

- Ciekawe - mruknęłam do siebie, po czym dodałam głośniej - Piękna gra, panie Agreste.

Odwróciłam się z półuśmiechem, wpadając na Adriena.

- Co ty tutaj robisz, Harriet? - odparł z wyraźnym zaskoczeniem - Nie jesteś w parku...?

- Już nie. Włącz Dla Elizy. Widzę, że ty też nie robisz tego, co powinieneś - odpowiedziałam, siadając na kanapie.

- Grałem już te utwory milion razy, ale nadal nieidealnie. To jest strasznie męczące. Chciałbym móc wychodzić kiedy i gdzie chcę, tak jak ty - wyznał, dosiadając się do mnie.

- Mój ojciec urodził się i jako dziecko mieszkał w Anglii pomimo tego, że mój dziadek był Francuzem - zaczęłam melancholijnym głosem. - Po kilkunastu latach zapragnął zamieszkać we Francji i tak poznał moją matkę - studiowali razem. Byli na tyle dobrzy, że od razu po zakończeniu nauki zainteresowały się nimi dwie bliźniacze korporacje. Coraz więcej ich łączyło, ale trochę im zajęło, zanim połapali się, że są dla siebie kimś więcej niż przyjaciółmi. Kiedy w końcu przyszłam na świat, na jakiś czas zostawili wszystko i po prostu byli, ale później musieli wracać. Babcia nalegała, żebym poznała ojczyznę taty, więc często bywałam tam na dłużej, dzięki czemu nauczyłam się płynnie mówić i czytać po angielsku. Byłam na kilku wymianach francusko-angielskich. Gdy już podrosłam, rodzice wpadli na pomysł łączenia wakacji z delegacjami. Udało mi się odwiedzić kilka krajów, ale teraz...

Zacięłam się, wpatrując się w blondyna. Wyraźnie zdziwił się moim nagłym wyznaniem. Spuściłam głowę, postanawiając kontynuować.

- Zatrudnili sprzątaczkę i kucharkę, a sami zazwyczaj są poza miastem. Rzadko się widujemy, bo wracają, gdy jestem w szkole lub śpię. Wydaje mi się, że i oni, i ja zmniejszamy kontakt do minimum. Tak, jakbyśmy już nie potrafili być rodziną. Zawdzięczam temu swobodę - mogę robić praktycznie wszystko, dopóki mam dobre oceny i nie ma o mnie złych opinii.

- Nie wiem, co powiedzieć - odezwał się chłopak, dotykając mojego ramienia, na co od razu się spięłam. Nigdy całkiem do tego nie przywykłam. - Cieszę się, że mi to zdradziłaś.

- Nie mam może tak trudnego życia jak ty, ale pomyślałam, że chciałbyś wiedzieć - stwierdziłam, nieświadomie nawijając na palec kosmyk włosów.

Nieśmiało podeszłam do fortepianu, zajmując miejsce na czarnym taborecie. Lewą ręką wyłączyłam wydobywające się z telefonu kompozycje, przez co w pokoju nastała cisza. Obie dłonie w skupieniu położyłam na klawiszach i zaczęłam grać.

Od dawna nie ćwiczyłam, przez co w niektórych momentach się zacinałam, ale po kilku minutach udało mi się skończyć jeden z najlepiej znanych mi utworów.

- Jesteś niesamowita - usłyszałam, gdy powracałam myślami do chwili obecnej.

- Nie jestem - zaprzeczyłam cicho, hamując wzbierający wewnątrz mnie szloch. - Może gdybym była lepsza... ale nie będę.

Ogarnął mnie przeszywający smutek. Nie chciałam pokazywać tego wszystkiego przed Adrienem. Nie chciałam być słaba, a wystarczyło jedno wspomnienie przeszłości i cała się rozsypywałam. Za każdym razem wszystkich rozczarowywałam. Nawet, kiedy próbowałam z tym walczyć, moje obawy doprowadzały do katastrofy.

- Moja mama - Emilie, zniknęła. Nie zostawiła po sobie żadnego śladu. Nikt nie chce powiedzieć mi prawdy. Może po prostu się mną zawiodła - niespodziewanie wyznał chłopak, przez co od razu utkwiłam w nim swoje spojrzenie. - Kocham ją ponad życie. Tęsknię za nią.

Oczami wyobraźni ujrzałam posiadłość Agreste'ów tętniącą życiem, przepełnioną ciepłem i miłością jej mieszkańców. Małego chłopczyka pędzącego przytulnymi korytarzami z kolorowym obrazkiem w niewielkiej dłoni. Jego radosny śmiech wypełniał cały dom. Potem nastała grobowa cisza, beztroska zniknęła, kredki się połamały, a kartki spłonęły.

Jak udało mu się zachować tę ufność i szczęście?

- Nie udałoby ci się jej zawieść. - odrzekłam z pewnością i po raz pierwszy od dawna to ja zamknęłam go w uścisku.

Szczerze się uśmiechnęłam na wymalowane na jego twarzy zaskoczenie. Czułam zapach jego orzeźwiających perfum i łączącą nas silną więź. Był iskrą światła w bezdennej ciemności.

Był najlepszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałam.

________________

Cześć i czołem! 

Skończyłam poprawianie rozdziałów, w niektórych miejscach uzupełniłam opisy ;D

Chodzącym do szkoły życzę jak najmniej zmartwień w tym roku szkolnym (łączmy się w bólu [*])

Za tydzień zaczynam robienie prawa jazdy, ale postaram się jak najczęściej siadać do pisania, przepraszam, że musicie tak długo czekać na rozdziały.

Dzięki za wszystkie komentarze!

Do następnego! ♥

Wrona [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz