2.

1.6K 117 16
                                    

Widząc w jego oczach wewnętrzną walkę, głośno odetchnęłam. Czas uciekał, a ja musiałam się skupić. Co będzie, to będzie.

- Władco Ciem, posłuchaj mnie uważnie - powiedziałam, po czym rozpoczęłam wygwizdywać swoją melodię.

Co ty robisz?

To ty oddasz mi swoje miraculum, już za mome... - zaczęłam w myślach, jednak przerwałam w pół słowa, czując obezwładniający ból. Wydałam z siebie rozpaczliwy okrzyk, kuląc się i prawie upadając. Słyszałam gdzieś w tle głosy paryskich bohaterów, ale nie byłam w stanie się na nich skupić.

Chwila... czy ja, Harriet Crowded, właśnie pozwalałam traktować się jak jakiś przedmiot?!

Starając się zignorować dreszcze i nogi jak z waty, wyprostowałam się i od razu poczułam się silniejsza.

- Zabierz swoje iluzje Władco Ciem. Nie potrzebuję twoich nędznych mocy! - krzyknęłam, zrywając więź, po czym w moim umyśle nareszcie nastała cisza.

Fioletowo-czarna mgła otuliła moje ciało, a znikając, zabrała mój kostium. Przytłoczona nadmiarem wrażeń upadłam na kolana, odchylając się do tyłu i przymykając powieki. Uspokoiłam swój oddech, następnie rozglądając się wokół siebie. Biedronka wypuściła z jojo białego motylka, który musiał być wcześniej tym czarnym, który mnie opętał. Akumą, z tego co usłyszałam. Później wyrzuciła znajome nożyczki w górę, krzycząc przy tym "Niezwykła Biedronka", a magia w postaci niematerialnego roju małych biedronek przywróciła Paryż do stanu sprzed mojego incydentu.

- Czy ona właśnie sama uwolniła się spod władzy akumy? To... niesamowite. To jest w ogóle możliwe? - wydukał z szokiem wymalowanym na twarzy Czarny Kot do swojej partnerki, która spoglądała na mnie z podejrzliwością.

- Najwyraźniej tak. Nie mam pojęcia jak jej się to udało. Pewnie to przypadek - przemówiła dziewczyna.

- "Ona" nadal tu jest i byłaby wdzięczna, gdyby nie traktowano jej jak powietrze - zabrałam głos, powstając z kolan i poprawiając okulary, które rzadko nosiłam oraz krzywo zrobiony dobierany warkocz.

Omiotłam krytycznym wzrokiem swój strój przeznaczony wyłącznie do chodzenia po domu i wywróciłam oczami. To miał być spokojny dzień w domu, ale jak widać była to kolejna rzecz, która nie poszła po mojej myśli. Powróciłam myślami do chwili obecnej.

- Wersja z tym, że jestem niesamowita, bardziej przypada mi do gustu, mimo, że była to zwykła duma - puściłam oczko do bohaterów, szczerząc zęby.

- Wszystko dobrze? - spytała Biedronka, obdarzając mnie całkowicie nieszczerym uśmiechem i posyłając mi prawie że nienawistne spojrzenie. Byłam inna. Chyba odebrałam jej trochę pewności siebie.

- Kropeczko, zaraz się przemienisz - ponaglił Kot.

- Jak najbardziej. Do zobaczenia - odpowiedziałam na zadane pytanie i nie czekając na reakcję, ruszyłam w stronę domu.

To była całkiem ciekawa przygoda, tymczasem następnego dnia miałam zacząć naukę w nowym liceum.

~*~

Wstałam około siódmej, tuż po wyłączeniu irytującego budzika i pozostałych zaplanowanych alarmów. Zawsze ustawiłam ich sporo, różniących się między sobą o minutę lub dwie z powodu uzasadnionej obawy, że nieświadomie anuluję alarm przez sen, przez co będę spała dalej i się spóźnię. Podekscytowana pierwszym dniem w nowej szkole bez ociągania założyłam przygotowane wcześniej ubrania, czyli czarno-białą koszulę w pionowe paski, jeansy, granatowe sportowe buty i skórzaną kurtkę ramoneskę, po czym zgarnęłam plecak i wyszłam z domu. Liceum Françoise'a Duponta znajdowało się niedaleko, więc drogę do niego pokonałam w jedenaście minut. Na szczęście najważniejsze informacje takie jak plan lekcji otrzymałam mailem. Wspięłam się po wysokich schodach, chwilę później pytając pierwszych napotkanych uczniów o dokładne położenie sali, w której miałam rozpocząć zajęcia. Dzięki wskazówkom odnalazłam ją bez problemu.

Wrona [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz