58. Półcień cz. 14

154 16 2
                                    


- Czas ucieka. Nani, rozwiń moc! - czarnoszara istotka wypiła zieloną ciecz, po czym na jej główce pojawił się sercowaty liść.

Kwami zniknęła w bransoletce, rozpoczynając przemianę. Na całym standardowym stroju pojawiły się poskręcane, ciemnozielone pnącza, które zalśniły złotym blaskiem, po czym całkowicie zniknęły. Razem ze mną. W miejscu moich nóg dostrzegłam jedynie podłogę, w miejscu moich rąk fluorescencyjne graffiti. Przesunęłam się w stronę okna, na co moje ciało płynnie przeszło w miejski krajobraz. Wtopiłam się w tło niczym kameleon.

W moment dotarły do mnie obawy, że nie będę mogła przemieszczać się, nie widząc swoich ruchów. Postanowiłam posłużyć się instynktem, co poskutkowało stuprocentową skutecznością. Bez problemu posługiwałam się kijem oraz stawałam na rękach. 

Zachwycona nową umiejętnością wyskoczyłam na dach i z gracją ruszyłam ku chatce porośniętej mchem. Na ganku stworzonym ze ściśle przylegających do siebie lian siedziały dwie postacie. Pierwszą z nich była wrośnięta w fotel starsza kobieta - sprawczyni całego zamieszania. Miała czarne, paciorkowate oczy, koronę z pawich piór i szatę z brzozowej kory. Jej skóra była pokryta drobnymi listkami, przez które każdy ruch wywoływał cichy, uspokajający szmer. Obserwowała swoje palce, przyglądając sie im z niezwykłym zainteresowaniem, jakby nie należały do niej. Towarzyszył jej Czarny Kot, który zaciskał przywiązane do krzesła dłonie w pięści i wpatrywał się w niebo. Podeszłam nieco bliżej, nie odrywając wzroku od kobiety. Koci słuch wykrył mnie już po kilku sekundach. Blondwłosy towarzysz oderwał się od rozmyślań i zmierzył przestrzeń przed sobą. Starucha również się rozejrzała, aczkolwiek pozostała bierna.

- Pozwól mi to sprawdzić - chłopak rzucił błagalne spojrzenie zakumowanej

- Żyj w zgodzie z naturą, natura ci nie zaszkodzi. - mruknęła słabym głosem, ze spokojem odchylając się razem z fotelem

Przemknęłam pod werandę, zatrzymując się kilkadziesiąt centymetrów przed twarzą Czarnego Kota.

- Uciekaj jak najdalej. - szepnęłam mu do ucha, wyjmując kij i przerywając więzy.

Razem z pierwszym wypowiedzianym przeze mnie słowem zniknął mój kamuflaż, odsłaniając moją pozycję. Głośno zaklęłam, gdy złoty blask zniknął całkowicie, po czym w mgnieniu oka odskoczyłam od wyrastających spode mnie niebezpiecznych sideł. Oparłam dłonie o balustradę, dzięki czemu łatwiej się wybiłam. Wykonałam zgrabne salto, lądując na ugiętych nogach kilka metrów dalej. Wykorzystywanie nadludzkiej sprawności zawsze skutkowało u mnie niewypowiadalną radością.

Rozejrzałam się wokół siebie, przez co pozostałam w jednym miejscu o kilka chwil za długo. W moją stronę wystrzeliła nienaturalna macka, którą cudem ominęłam. Zerwałam się w prawą stronę, blokując kijem kolejne ataki. Sekunda wystarczyła, bym uświadomiła sobie, że rośliny są integralną częścią zakumowanej. Wystarczy pozbyć się ich wszystkich, by dostać w swoje ręce akumę.

Jak najszybciej zniknęłam kobiecie z pola widzenia, by nie mogła znów mnie zaatakować. Podleciałam na sąsiedni dach, by napisać wiadomość do Biedronki i Kota.

''Musimy zniszczyć wszystkie rośliny''

Po kilku sekundach przyszła odpowiedź.

''Wiem. Muszę znaleźć się bliżej, aby użyć Szczęśliwego Trafu. Osłaniaj mnie.''

Wywróciłam oczami. Ciekawe, jakim cudem mam ją dostrzec.

''Zaraz będę.''

Efektownie zekoczyłam z dachu i, trzymając w dłoniach końce peleryny, pofrunęłam w stronę siedziby Natury. Lądując, złamałam kilka roślin, ale ku mojemu zdziwieniu, nie zniknęły. Coś ewidentnie było nie tak. Wystraszyłam się przez dźwięk kolejnej wiadomości, tym razem od Czarnego Kota.

''Podać kocią dłoń, Ptaszyno?''

- Szczęśliwy Traf! - usłyszałam głos Biedronki

Mogłam zobaczyć zniknięcie jej niewidzialności. W jednym momencie pojawiła się postać utkana ze złota, a w drugim spod blasku wyłonił się czerwony kostium w czarne kropki i jego właścicielka. Dziewczyna złapała w dłonie kłębek czerwonej włóczki, po czym szybko się wycofała. Widocznie potrzebowała trochę czasu, aby to rozgryźć. W tym samym czasie Czarny Kot użył swojej mocy, pozbywając się kamuflażu. Podszedł do najbliższego kwiatu i dotknął go swoją ciemną materią. Roślina zwiędła, stając się wątłą namiastką swojej poprzedniej wersji, jednak nie stało się nic poza tym. Blondyn odskoczył od uschniętej łodygi, unikając złapania przez inne niespodzianki Natury.

- Kotaklizm nie pomógł!

Wrona [Miraculum]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz