Obudziłam się cała zwinięta w śpiworze. Gdy już się wybudziłam poszłam wziąć kompiel. Wyszłam i poszłam się przebrać. Wybrałam:
Uprzednio wysuszyłam włosy i pomalowałam rzęsy, tyle mi wystarczy. Zeszłam na dół i dalej wszyscy spali. Poszłam do kuchni i wzięłam z lodówki Pepsi w puszce i z szafki jakieś Chipsy i ruszyłam na taras. Rozłożyłam się na fotelu i zaczęłam myśleć.
Hope debilko musiałaś się zakochać? To wszystko zniszczy, napewno. On nie czuję do ciebie tego samego najlepiej zapomnij. Chcesz stracić kolejną ważną osobę? Yhhh...no pewnie, że nie chce. Pewnie nie wiecie o kogo chodzi więc wyjaśnię. Kiedyś (pół roku temu hah) miałam najlepszą przyjaciółkę, Abby. Znałyśmy się od podstawówki, była dla mnie wsparciem, a ja dla niej. Byłyśmy jak papuszki nierozłączki. Gdzie Hope tam i Abby i na odwrót. Myślałam, że naprawdę to będzie przyjaźń na zawsze. Później ona musiała się przepisać do innej szkoły, przez to, że jej mama chciała aby była koszykarką i również dlatego, że sama pracowała w tej szkole. Mieszkamy od siebie kilka budynków dalej. Obiecała... obiecała, że nic nigdy nas nie rozdzieli, że zawsze będziemy się przyjaźnić, że będzie mnie kochać jak rodzoną siostrę, że poprostu zawsze i wszędzie będziemy razem. Powtarzała to wiele razy. Gdy już była w tamtej szkole, pierwsze dwa tygodnie było okej. Potem zaczęła się "nauka", treningi, wypady rodzinne, odwiedzanie wujków czy dziadków. Za każdym razem inna wymówka. Potem, zobaczyłam, ją jak idzie z dziewczyną z przeciwnej drużyny. Tak, grałam w koszykówkę to było moje marzenie zostać koszykarką, przestało być gdy ją straciłam... nie grałam w kosza od czasu gdy przestałyśmy się przyjaźnić. Nie było dla mnie sensu, zawsze grałyśmy razem, miałyśmy swoją własną taktykę i udawało się nam wszystko, naprawę. Starałam się trzymać kontakt jak najdłużej... pisałam, dzwoniłam, umawiałam się i zawsze to samo. "Przepraszam, wracam do domu po 19 i od razu się uczę". " Sobotę mam zawaloną muszę się uczyć." "Przepraszam, że cię wystawiłam, ale byłam umówiona z dziewczynami z klasy." Bolało...bolało jak cholera. Gdy napisałam do niej że musimy pogadać, zgodziła się. Choć i tak musiałam przyjść do niej na chwilkę, bo nie miała czasu. Zapytałam jej gdzie są te wszystkie obietnicę, czy to wszystko co mi obiecała ma nic nie znaczyć? Spuściła głowę i nie wiedziała co powiedzieć. Później musiała już iść. Potem nasza rozmowa kończąca wyglądała tak:„-Czy ta przyjaźń ma w ogóle jeszcze jakiś sens? Czy ona jeszcze istnieje?
-Wiesz Hope, niestety jej już nie ma. Ja nie mam czasu na nic. Sama nauka. Przepraszam.
-Czyli co koleżanki?
-Pewnie :D. Wiesz ja muszę lecieć uczyć się na angielski.
-Okej leć, odezwij się czasem do swojej koleżanki :D
-No oczywiście, że się odezwę! Paa!
-Hejka!"
To była nasza ostatnia rozmowa. Pamiętam ją całą na pamięć. Minęło pół roku, a dalej boli... Boli jak cholera. Straciłam w swoim życiu wiele osób, ale o niej nie potrafię zapomnieć. Została w mojej głowie i nie chce wyjść. Brakuje mi również koszykówki, jednak gdy tylko biorę piłkę do rąk i zaczynam odbijać przypomina mi się wszystko. Cała wspólna taktyka, wszystkie wspólne śmiechy, płacze czy nawet bijatyki. Tęsknię za nią i za koszykówką. Chciałabym ją znienawidzić ale nie umiem. Poprostu...nie ważne jak mnie zraniła i tak jakby zadzwoniła nawet w środku nocy, odebrałbym i wysłuchała nawet błahostki. To, że ona zapomniała, nie znaczy że ja to również zrobię...hah i co najlepsze niby nauka i wszystko, a tydzień później widziałam ją na dworze praktycznie codziennie. Najbardziej zabolało mnie to, gdy miesiąc temu szła z przyjaciółką parkiem... tą drogą gdize zawsze chodziliśmy razem do szkoły czy poprostu na spacer, a ja na przeciwko szłam ze Sky. Gadała, śmiała się, a gdy przechodziła obok mnie prawie stykając się ramieniem poprostu odwróciła wzrok, udając, że mnie nie widzi i poszła dalej. To był największy cios...
Nagle poczułam oplatające mnie ramiona. Luke... Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać. Szlochałam w koszulkę Luke'a, a on szeptał uspokajające słówka. Nie pytał o nic... Dopiero może po jakiś 15 miutach gdy lekko się uspokoiłam, zapytał:
-Co się dzieje maleństwo?- zapytał zmartwiony.
-Abby...- od razu wiedział o co chodzi. On wie jak przeżyłam sprawę z nią. To on był zawsze obok mnie. Oczywiście dziewczyny z chłopakami też, lecz nie chciałam im mówić, że było/jest tak źle. Tylko Luke widział, że nie jest ze mną za dobrze.
-Dalej za nią tęsknisz?- szepnął, przytulając mnie mocno.
-Luke...ja nie mogę o niej zapomnieć, nawet znienawidzić nie potrafię.-wyszlochałam.
-Tak, wiem maleńka.- szepnął. Teraz wiem, że nie chce zbyt mówić tylko poprostu dać mi się wygadać.
-Koszykówka...była moim życiem. Sprawiała, że czułam się wolna, ale bez niej to co innego. Gdy tylko biorę piłkę do rąk przypomina mi się wszystko rozumiesz? Tak bardzo bym chciała zapomnieć, ale to tak boli...- szlocham.
-Heeej, kochanieee, a może spróbuj? Pomyśl, że utrzesz nosa tym jej koleżanką, które myślą, że są najlepsze, a Abby pożałuje, że cię straciła...- szepczę.
-Luke, nie potrafię...tak, chciałabym wrócić na boisko, ale za dużo wspomnień, nie wiem czy dałabym radę. Gdy ją zobaczę nie opanuję się. Pękne poprostu...co było miesiąc temu? Jedno krótkie spotkanie, wpłynęło na mnie na cały tydzień.
-Ty nie dasz rady? Hope, jesteś najsilniejszą dziewczyną jaką znam. Jesteś jedyną w swoim rodzaju. Musisz utrzeć jej nosa! Ona się śmieję z nowymi przyjaciółkami, a ty? Nie możesz zapomnieć, zraniła nas wszystkich i musi pożałować.- powiedział stanowczo.
A właśnie zapomniała bym. Abby była z Luke'iem. Tak, z chłopakiem, który mi się podoba. Byli w ukrytym związku, gdy wszystko zaczęło się walić. Ona wiedziała... wiedziała, że go kocham, ale miała na to wylane. Zraniła go tak samo jak mnie. Z dnia na dzień zakończyła związek, bo spodobał jej się inny. A tydzień później była w związku, który trwał tydzień, ponieważ jej wybranek zdradził ją z Dianą. Tak, tą Dianą. Dowiedziałam się o tym gdy przyszedł do mnie wściekły Luke. Nie był smutny, tylko bardziej zawiedziony tym jak się zachowała. Taa...fajna przyjaciółka. Wiem, pewnie myślicie, że jestem głupia, ale brakuję mi tyle sił aby ją znienawidzić. Ale w sumie...co mi zaszkodzi spróbować?
-Spróbuje Luke...dla ciebie, dla siebie, dla was.- powiedziałam nie przekonana.
-Pomogę ci Hope, zapomnisz o niej, masz nas i tylko to się liczy. My cię nie zostawimy.- powiedział patrząc mi w oczy.
Pod wpływem chwili dałam mu buziaka w usta i przytuliłam mocno. On wtulił się we mnie jak w misia chowając twarz w zagłębienie mojej szyi.
-Dziękuję Lukey.- szepnęłam.
-Za co?- odsunął się lekko.
-Za wszystko. Za to że zawsze jesteś obok gdy cię potrzebuję, za to że mnie wspierasz, że jesteś za mną nieważne co się stanie. Za to że poprostu jesteś- szepnęłam ostatnie zdanie ze łzami w oczach i uśmiechnęłam się lekko.
-I będę, pamiętaj to JA JESTEM NA ZAWSZE, NIE NA CHWILĘ.- powiedział dobitnie.
-Wiem Lukey...wiem- szepnęłam ponownie przytulona do niego.
★★★★★★★★★★
Hejka!😇
Jak pisałam dziś dodaje kolejny rozdział. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam hah. Jeśli znajdę czas to myślę, że jutro też będzie rozdział, bo wena złapała 😂.
Oczywiście możecie udostępniać moje opowiadanie innym, jeśli się wam podoba, znaczy nie chodzi o to, że się proszę, nie zrozumcie mnie źle, ale chyba wiecie o co chodzi ♡
Dziękuję za wszystkie głosy oraz komentarze no i za to że poprostu czytacie moje wypociny hah.
Do następnego serdelki!😇😘❤
CZYTASZ
Only friends? No.
Teen FictionJesteście TYLKO przyjaciółmi?- zapytała. Tak- odpowiedział Luke. Nie- pomyślałam w głowie, równocześnie z jego odpowiedzią. Auć... zabolało. Hej, jestem Hope Black. Jestem normalną nastolatką, może jestem trochę lubiana w szkole, ale to nic takiego...