(Muzykę można włączyć teraz, lecz jest ona berdziej do dalszego momentu, gdy zobaczycie niżej tekst włączycie ją, bądź słuchajcie dlaej. Jak wolicie 😇♡)
Pół godziny później było już okej. Zdecydowaliśmy z Luke'iem, że tym spiochom zrobimy naleśniki z nutellą, jednak odsunęliśmy od siebie ten pomysł i wsadziliśmy do piekarnika dla każdego po zapiekance i czekaliśmy aż się upieką. Usiadłam na blacie, a Luke na przeciwko mnie na krześle i zaczęliśmy gadać.
-To co maleństwo od kiedy zaczynamy?- popatrzyłam na niego zdezorientowana.
-Ale co?- zapytałam, na co Luke cicho się zaśmiał i podszedł do mnie, opierając się rękami po moich dwóch stronach.
-Jak to co? Grę.- uśmiechnął się łobuzersko. Westchnęłam.
-Wiesz...nie jestem do tego przekonana...- powiedziałam zmieszana.
-Heeej, jestem tutaj. We wszystkim ci pomogę tak samo jak reszta, tak?- kiwnęłam głową.
-Damy radę?- szepnął, prawie stykając się ustami.
-Damy- odszepnęłam.
Luke zaczął się przybliżać, aż w końcu nasze usta zetknęły się. Całowaliśmy się delikatnie, uśmiechając się nawzajem. Uwielbiam gdy mnie całuje. Jego usta są takie delikatne, słodkie. Mają smak jakby hmm...mięta i papieros, jednak dla mnie jakie by nie były, są idealne.
Nagle coś zaczęło pipczeć. Już wiem, że to stoper, który oznacza, że zapiekanki są już gotowe. Odsunęłam się powoli od Luke'a cała zarumieniona i podeszłam do piekarnika. Wzięliśmy zapiekanki na osobne talerze oraz sosy i zanieśliśmy do salony. Obudziliśmy naszych przyjaciół, oni pobiegli na górę się przebrać i zaraz zeszli już w pełni odświeżeni. Po życzeniu sobie smacznego, każdy zaczął zajadać swoją zapiekankę. W międzyczasie gadaliśmy i śmialiśmy się. Gdy Mike zaczął udawać Dianę, o mało co się nie udławiłam ze śmiechu. Chłopak wziął szpilki Vicky i zaczął chodzić po całym salonie, kręcąc tyłkiem na lewo i prawo do tego gadając piskliwym głosem. Co jak co, ale to było mistrzowskie.
Poszłam do kuchni i wzięłam sobie Ice Tea do picia. Wróciłam do przyjaciół i zaczęłam kończyć swoją zapiekankę dalej konwersując z przyjaciółmi. Po zjedzeniu, zaczęliśmy oglądać TV, potem słuchaliśmy muzyki, tańczyliśmy (co nam całkiem nieźle wychodziło), śpiewaliśmy i graliśmy. Popołudniu ze smutkiem zobaczyłam, że nie ma moich ukochanych lodów o smaku pistacji. Luke stwierdził, że pojedziemy do sklepu, bo nie może patrzeć na mój "zawód i smutek". Oczywiście nie kłóciłam się, bo halo! Tu chodzi o moje lody!*W sklepie*
Rozdzieliłam się z Luke'iem. Ja poszłam po swoje lody, dobierając do nich jeszcze miętowe, kokosowe i słony karmel, a chłopak oczywiście po alkohol. Gdy wzięłam już wszystko do rąk zaczęłam iść na dział z alkoholem po drodze zgarniając, jeszcze dwa lody na patyku i lekko kwaśne żelki. Jak byłam już niedaleko, zobaczyłam, że do Luke'a przyczepiła się jakaś typa. O nie...Luke jest mój. Gdy byłam blisko, chłopak posłał mi błagające spojrzenie.-Pewnie twoja dziewczyna nie zajmuje się dobrze tobą i twoim przyjacielem- powiedziała uwodzicielsko.
-Zajmuje się bardzo dobrze.- warknął, a dziewczyno pozostała nie wzruszona jakby nic nie słyszała.
-Oj misiek, ja to zrobię lepiej. Nie pożałujesz.- przybliżyła się do niego z zamiarem pocałowania jej. Nie mogę na to pozwolić. Złapałam ją za te rude loki i pociągnęłam w tył.
-Posłuchaj, mnie ty ruda kurwo. Nigdy więcej nie mów do mojego chłopaka, że źle się zajmuję nim i jego przyjacielem, bo robię to cudownie. A i jeszcze raz dotkniesz tego co moje a łapy ci pourywam, jasne?!- warknęłam, łapiąc chłopaka za kroczę, pokazując tym, że należy on do mnie. Ale ty jesteś głupia Hope...
CZYTASZ
Only friends? No.
Novela JuvenilJesteście TYLKO przyjaciółmi?- zapytała. Tak- odpowiedział Luke. Nie- pomyślałam w głowie, równocześnie z jego odpowiedzią. Auć... zabolało. Hej, jestem Hope Black. Jestem normalną nastolatką, może jestem trochę lubiana w szkole, ale to nic takiego...