57

4.6K 151 55
                                    

*Lena*
Siedzę na łóżku w pokoju i nie wiem co ze sobą zrobić. Nagle wstaje jak w amoku i idę do salonu. Otwieram półkę i biorę pudełko z żyletkami. Wracam do pokoju i siadam koło łożka na dywanie. Biorę ostre narzędzie do ręki i odkrywam swoje udo. Patrzę na mogę pełną w bliznach, a zaraz potem na żyletkę w moich palcach i tak w kółko.

Nie możesz tego zrobić...obiecałaś wszystkim! Sobie, Hope, Luke'owi, Calum'owi, Vicky, Ashton'owi, Adele i Mike'owi...

No właśnie Mike...on też dużo obiecał, wiele mówił i co teraz? Gdzie jest? Nie ma go! A obiecał, że będzie przy mnie zawsze.

Sama z nim zerwałaś idiotko!

Głos w mojej głowie ma rację...to nie on mnie zostawił, a ja jego. Zostałam sama. Nawet nie spostrzegłam kiedy zaczęłam płakać, a chwile później szlochać.

To tylko jedna kreska, nic się nie stanie...

Nie rób tego! Nie możesz!

Nawet nie wiem kiedy przełożyłam ostrze do uda i zrobiłam kreskę...po chwili drugą,trzecią, czwartą....

Z transu obudziłam się, gdy powstała wielka plama krwi. Wyrzuciłam żyletkę i patrzyłam z szeroko otwartymi oczami na krwawiącą nogę.

Coś ty kretynko narobiła....?

Zaszlochałam głośno zakrywając usta, bo przecież nie chce nikogo obudzić. Po kilku minutach, a może godzinach? Sama nie wiem, ale mniejsza. Wstałam i kulejąc bez sił skierowałam się do toalety na dole. Niestety tylko w niej jest apteczka. Szłam jak w transie. Nie widziałam nic dookoła mnie, tylko drogę przede mną. Szłam jak zombie i pewnie tak wyglądałam, ale niezbyt się tym przejmuje.

Wzięłam apteczkę do rąk i otworzyłam ją. Wyciągnęłam z niej potrzebne rzeczy takie jak gaza i woda utleniona i zaczęłam przemywać udo. Piekło jak cholera! Odpuściłam sobie plastry, bo jeśli chce aby rany szybciej się zagoiły to muszą "oddychać".

Popatrzyłam na siebie w lustrze i swoją nogę. Zakryłam szybko usta dłonią aby stłumić szloch.

Jak ja mogłam to zrobić? Co we mnie wstąpiło? Wstydzę się tego. Tyle razy powtarzałam sobie, że to nie jest wyjście!

Jesteś taka głupia!

Wiem to...

Nagle stało się coś czego bym się nie spodziewała. Do łazienki wszedł Michael. Gdy mnie zobaczył jego wzrok zaczął wyrażać przerażenie, ból i smutek. Zaczął mnie mierzyć wzrokiem, a ja modliłam się aby nie zauważył ran na nodzę. Miałam nadzieję, że to przeoczy, jednak nadzieją matką głupich. Podszedł bliżej ze łzami w oczach i padł na kolana przede mną. Zaczęłam kręcić głową na boki dalej płacząc.

-Dlaczego?- szepnął chłopak płacząc w mój brzuch.

-Ja...nie wiem...- nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Że wpadłam w trans? Że dokładnie nie wiem kiedy to zrobiłam ani jak? To bez sensu...

-Lena...obiecałaś...miałaś tego nie robić nigdy więcej, a już na pewno nie przez takiego dupka jak ja. Błagam nie.- szlochał i prosił aby to był sen, zwidy, cokolwiek tylko nie rzeczywistość.

Nagle zaczął delikatnie całować każdą ranę, bez wyjątku szepcząc w kółko "przepraszam". Płakałam nie wiedząc co robić. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, nie chciałam żeby się obwiniał pomimo wszystko. Nie powinien się przejmować tym aż tak. Zerwałm z nim, a on dalej się tak strasznie troszczy i martwi...

-Co ja mam z Tobą zrobić Mike?- wyszeptałam łamiącym głosem.
Chłopak spojrzał mi w oczy i podniósł się.

-Przepraszam za wszystko Lena...zjebałem po całości, wiem to i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Przepraszam za każde wypowiedziane słowo nad jeziorem i każdą minutę czy nawet sekundę gdzie spuściłem z ciebue wzrok, a już najbardziej gdy patrzyłem na tą dziwkę. Wiem, że to trudne, ale tak cholernie cię kocham. Ja nie umiem bez ciebie żyć...stałaś się moją codziennością. Ja rozumiem, że to wszystko nie jest łatwe, ja na twoim miejscu kopnął bym siebie w dupę i kazał spadać jak najdalej.- pokiwałam głową na boki dalej płacząc.
-Ale nie mogę...nie chce mawet myśleć o tym, że zostawisz mnie już ma zawsze i nie będzie ciebie w moim-naszym życiu. Ja dam ci czas, tyle ile potrzebujesz, tylko przemyśl to dobrze. Nie podejmuj pochopnych decyzji. Zaakceptuje twój wybór nie ważne jakby miał on brzmieć. Mogę nawet zostać bez ciebie, tylko zrób tak abyś była szczęśliwa, bo to jest najważniejsze.- dokończył szepcząc.
Nie mogłam zrobić nic innego jak nie rzucić cię w ramiona chłopaka.

-Tak bardzo Cię kocham Mike.- powiedziałam wtulona szlochając.
- Naprawdę tak bardzo, ale masz rację przyda mi się troche czasu. Muszę sobie wszystko poukładać. Jednak nie bój się, ja również nie mogę bez ciebie żyć.- wyszeptałam ostatnie zdanie.

-Chodź zaprowadzę cię do łóżka.- szepnął i wziął mnie delikatnie na ręce jak panne młodą.
-Jeśli mi wybaczysz, to kiedyś będę Cię tak niósł podczas naszego ślubu.- powiedział cicho, a ja się tylko uśmiechnęłam na myśl, że Mike planuje przyszłość ze mną.

***********

Wyszło na to, że Michael został ze mną na noc. Wiem,że nie spał całą noc,bo czułam jak głaszczę mnie po głowie i cały czas powtarza jak bardzo mnie kocha. Zasnęłam może na godzinę, dwie, ale byłam naprawdę wypoczęta. Niestety Mike'a nie było obok, a może i stety? Nie ważne. Obok mnie leżał liścik z moim imieniem napisanym na wierzchu.

"Hej promyczku!
Przepraszam, że nie ma mnie obok ciebie,ale z samego rana Hope napisała so mnie sms'a żebym poszedł na dół, a że nie chciałem cię budzić to zostawiam ten liścik. Przemyśl sobie wszystko na spokojnie, ja postaram się nie kręcić się bardzo blisko ciebie dopóki mi nie powiesz, że mam to robić.
Kocham cię!
Twój Mike xx"

Uśmiechnęłam się lekko sama do siebie. Jest kochany, jednak musze wiele przemyśleć. Czeka mnke długi dzień.

*Michael*
Zszedłem na dół gdzie siedziała Hope i piła sok. Spojrzałem za okno i zobaczyłem, że bardzo pada. Mam nadzieję, że pogoda nie ma na calu uświadomienia mnie, że decyzja podjeta przez Lenę będzie negatywna. Wziąłem również sok dla siebie i usiadłem obok Hope.

-Oj Mike...zjebałeś.- westchnęła.

-Tak wiem, ale staram się naprawić.- potwierdziłem.

-Nie będę ci prawić kazań, bo to nic nie da, ale kurde chłopie jak Cię kocham,tak mam ochotę Cię zajebać.- warknęła.

-Jeszcze nie zabijaj, bo nie wiadomo jak będzie, ale bić możesz do woli.- odpowiedziałem.

-Narazie to pojedziemy do sklepu, bo nie ma nic do jedzenia, a te śpiochy będą spały, a spały, ale ja prowadzę, bo te since pod oczami to masz tak ogromne, że przyslonią ci połowę drogi.- zaśmiała się, a ja odpowiedziałem jej tym samym.

-Nie moja wina, że w nocy oczy nie chciały się zamknąć.

-Dobra dobra. Chodź.

Ubraliśmy bluzy na siebie i pobiegliśmy do auta.

-Jesteś pewna, że jedziemy w tą pogodę?- zapytałem nie pewny, bo naprawdę ledwo coś widać przez deszcz.

-Spoko! Daleko nie mamy!- odpowiedziała pewna siebie. Wzruszyłem ramionami, bo wiedziałem, że i tak już nic nie zrobię.

Jechaliśmy śpiewając, wycieraczki cały czas pracowały, bo gdyby nie one to pierwszy rów byłby nasz. Rozmawiamy, śpiewamy i śmiejemy się, aż nagle widzę dwa mocne światła na przeciwko nas. To tir! Hope gwałtownie wykręca. Słyszę tylko pisk opon i krzyk Hope, następnie czuje rozrywający ból i ciemność mnie otoczyła.

CDN

*********************
Tak was kocham, że napisałam jeszcze jeden!😁
Ale teraz robie Polsat, bo potrzebuje w końcu snu😂
Jesteście wszyscy mega kochani! I mam nadzieję, że ten rozdział również podobał się tak jak inne😇
Dobrej nocy i do następnego serdelki!😇❤

Only friends? No.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz