Epilog

5.9K 171 44
                                    

*5 lat później*

-Blake'u Dean'ie Hemmings'ie! Proszę tu do mnie! Bez gadania!- krzyczę, gdy chłopiec ucieka mi cały brudny z błota.

Zapytacie, jak to się stało? A tak, że znudziła mu się zabawa samochodzikami, więc uciekł do ogrodu i zaczął taplać się w błocie i kałużach!

Po chwili podbiega do mnie czterolatek że spuszczoną głową.

-Przepraszam mamusiu.

-Oj Blake... co ja z tobą mam.-.wzdycham.

-I tak mnie kochasz mami.-szczerzy się uroczo pokazując swój brak przednich ząbków.

-Nawet nie wiesz jak skarbie, ale idziemy się wykąpać.

Po wykąpaniu chłopczyka i położenia do spania, bo jak to ujął zmęczył się tak okropnie, że nie chce mu się nawet nóg podnosić, usiadłam w salonie na kanapie i westchnęłam.

A więc może trochę wam wytłumaczę.
Po imprezie urodzinowej Luke'a powiedzieliśmy naszym rodzicą o ciąży. Nie byli zadowoleni, jednak musieli to zaakceptować. Luke jak się uparł, tak kupił nam dom, który swoją drogą jest śliczny. Poszedł do pracy, na początku pracował u mojego taty w warsztacie jako pomoc, a ja skończyłam szkołę z całkiem dobrymi wynikami. Teraz jest nauczycielem w szkole muzycznej i uczy dzieci grać na gitarze, oraz rozwija z nimi ich talent do śpiewania, a ja za to jestem terapeutkom w ośrodkach wychowawczych oraz na odwykach. Staram się wyprowadzić tych ludzi na prostą. Nie mogę patrzeć na to jak się niszczą, więc robię co w mojej mocy. I myślę, że mi się to udaję.

Układa się świetnie. Z Luke'iem jesteśmy dwa lata po ślubie, a wszyscy nasi przyjaciele się zeszli. Vicky z Ashem, a Adele z Calumem i są szczęśliwi, choć było z nimi wiele problemów. Za to Mike i Lena? Idealna para, owszem mają jakieś zgrzyty czasami, ale i tak się mocno kochają.

-Hej kochanie. - mruczy Luke i całuję mnie w szyję. Podskakuje lekko wystraszona, ale zaraz uświadamiam sobie, że to mój mąż.

-Hej Lukey. - całuję go w policzek.

Siedzimy przytuleni w siebie i oglądamy telewizję.

Kto by pomyślał, że z tej przyjaźni wyjdzie tak ogromna miłość? Bo ja na pewno nie.
Zawsze myślałam, że między mną, a Luke'iem nie będzie nic więcej niż przyjaźń. Gdy przypomnę sobie te czasy, gdy zmieniał dziewczyny co tydzień to aż mnie skręca, bądź gdy moje uczucia zmieniły się całkiem co do niego i już nie był dla mnie tylko przyjacielem. Mieliśmy wzloty i upadki, jednak daliśmy radę. I to się liczy najbardziej. Mam nadzieję, że będzie tak do końca, jednak nikt nie wie jak to się tak naprawdę potoczy, nikt tego nie przewidzi, dlatego żyje dniem. I czerpie z każdego ile mogę razem z moim ukochanym i naszym kochanym synkiem.

Życzę wam wszystkim tak mocnej i ogromnej miłości, aby układało wam się jak najlepiej i abyście dali radę pomimo wszystkich przeszkód. Bądźcie szczęśliwi i czerpcie z życia jak najwięcej kochani. Ja to robię, nie myślcie co będzie jutro, czy po jutrze, to nie ma sensu. Żyjcie pełnią życia, jednak w granicach rozsądku.

Więc tu się kończy moja historia dla was, a dla mnie dalej toczy...

*Lena*
Nie wierzę w to, że od tego wszystkiego minęło już pięć lat. Czuję jakby to było wczoraj. Nie dawno skończyłam dwadzieścia lat i narazie kształtuje się dalej kończąc studia psychologiczne. Tak, poszłam w ślady cioci Oliwii. Po wszystkich incydentach, które przydażyły mi się w szkole podstawowej jak i gimnazjum, stwierdziłam, że chce pomagać innym. Nie chcę aby czuli się sami, nie mieli nikomu się wygadać, od kogo usłyszeć rady, czy po prostu porozmawiać. Przez jakiś czas sama wszystkich od siebie odsuwałam i nie wyszło mi to na dobre. Jednak zmieniłam się. Dzięki odpowiednim ludziom i swojej silnej woli, dałam radę. A teraz? Jestem przeszczęśliwa. Razem z Michael'em. Zostały mi dwa miesiące studiów, a chodzę tam dalej tylko aby je ukończyć, bo prace już i tak mam. Jednak mam dla was jeszcze ważną wiadomość. Staramy się z Mike'iem o dziecko. Chcemy mieć swojego bobasa tak samo jak Hope i Luke. Oby się udało.

A wracając do starych czasów, w dzień, gdy postanowiłam, że postaram się zmienić i nie dać się. Zrobiłam to. Było ciężko na początku postawić się komukolwiek, ale dałam radę. Hope amatorsko pokazała mi kilka ruchów samoobrony, które mi się przydały, gdy ktoś znów chciał mi zrobić krzywdę, zaczęłam się odzywać, gdy ktoś mnie obrażał i w liceum już nie miałam kłopotów aby postawić się komuś. Wszystko wyszło na prostą. I miejmy nadzieję, że tak zostanie.

-Lena- widzę rękę przed oczami. To się zamyśliłam.

-Idę, idę. - mrucze i otwieram drzwi od auta. Biorę z Michael'em siatki z bagażnika.

Właśnie przyjechaliśmy w odwiedziny do Luke'a i Hope. Mają być również Calum, Ashton, Vicky i Adele, a no i do naszej paczki dołączyła jedna dziewczyna. Była podopieczną Hope. Jest uzależniona od narkotyków. Sandy trafiła do ośrodka wychowawczego w wieku szesnastu lat, a tam wysłali ją do ośrodka na odwyk. Po czterech latach i pół roku dopiero dowiedzieli się, że brała, a zaczęła w wieku trzynastu lat. Przez problemy w szkole, gdzie wysmiewali ją z powodu wyglądu, gdy postanowiła się zmienić zainteresowali się nią starsi koledzy. Wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że wciągnęli dziecko tak naprawdę w ciężki nałóg. Nie wiem jak można coś takiego zrobić i nie mieć wyrzutów sumienia, nie rozumiem. Z resztą! Najważniejsze, że jej się udało przejść odwyk i skończyła terapię, znalazła chłopaka, który niestety jeszcze nie do końca wyszedł z tego, ale mniejsza. Zaszła w ciążę, której chciała i jest szczęśliwa jak i my wszyscy. Jest jedną z nas.

Wchodzimy na posesję Hemmings'ów i witamy się że wszystkimi, niestety Blake'a nie ma, bo został na weekend u rodziców Hope.

Śmiejemy się i bawimy jak za starych czasów. Na grillu pieką się kiełbaski, szaszłyki, steki oraz kaszanka, a na stołach jest pełno różnych sałatek, chleba i innych przekąsek takich jak chipsy, krakersy, żelki i wiele by tu jeszcze wymieniać. Wspominamy stare czasy, opowiadamy sobie jak w pracach, w domu. To cudowne, że dalej dogadujemy się jak za starych czasów i spotykamy tak często jak to możliwe. Kocham tych ludzi, zmienili moje życie, na lepsze. Bez nich nie wiem co by ze mną teraz było. Nie mieliśmy łatwej drogi, raz było z górki, a raz pod nią, jednak daliśmy radę i dalej jesteśmy jedną wielką rodziną. I tak zostanie na wieki.

Na końcu chciałabym dodać, abyście nie tracili wiary w siebie, nawet gdy wszyscy dookoła wam próbują uświadomić, że to bez sensu to nie dajcie się. Walczcie o swoje i nabierzcie dystansu do siebie i słów wypowiadanych przez ludzi, którzy się na was wyżywają i chcą was zniszczyć. Życzę wam również abyście znaleźli na swojej drodze życia tych odpowiednich ludzi, którzy będą prawdziwi i was wesprzą oraz wiele miłości! Bądźcie po prostu szczęśliwi. Cieszcie się życiem, nigdy nie wiadomo co się stanie. Owszem może czasami jest uczucie, że to nie ma sensu, jednak w końcu pojawi się ktoś, kto to zmieni, być może tylko namiesza w waszym życiu, jednak nic nie dzieje się bez przyczyny, pamiętajcie to. A karma wraca. Nie ważne czy dobra, czy zła, ale wraca.

*******************
Hej wam... 🙁❤️
Nie wierzę w to. To naprawdę koniec. Tak cudownie mi się to pisało. Czytało komentarze od was, wiadomości prywatne, a teraz to się kończy. Wszystko. Jest mi tak ogromnie przykro i jestem naprawdę bliska płaczu.
Wiem, że skończyło się happy end'em, jednak nie chciałam już tak mieszać i zakończyłam w najprostszy sposób, ale i tak mam nadzieję, że was nie zawiodłam i podoba się, bo naprawdę się starałam.
Dziękuję. Dziękuję wam za wszystko serdelki. Jesteście dla mnie ogromną motywacją i pokazujecie mi, że to co tu robię ma jakiś sens. Przepraszam też, że was zostawiam, jednak mam nadzieję, że zrozumiecie. Teraz mam egzaminy, muszę się wziąć na naukę i całkowicie nie miałabym czasu nic pisać.
Jejku tak strasznie mnie boli to, że muszę wcisnąć iż opowieść jest zakończona, ale mam nadzieję, że o mnie nie zapomnijcie serdelki❤️
Kocham was bardzo mocno kochani i dziękuję za wiele cierpliwości do mnie i zrozumienia. 😭💖

Only friends? No.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz