*Luke*
...
-A jak mam mówić?! Podczas gdy ty się bawiłeś, ja zostałam prawie zgwałcona rozumiesz?! Gdy nie jeden mężczyzna nie szedł parkiem i mi nie pomógł, byłoby możliwe że nawet i po mnie! A nawet podczas tego koszmaru, myślałam o tobie...gdzie jesteś, czemu mnie nie ratujesz...- zaniemówiłem.-Że zostałaś prawie co?!- tylko tyle byłem w stanie powiedzieć.
-Właśnie to co słyszałeś, a teraz daj mi spokój i wracaj do swojej dziwki.
Kurwa! Nie nie nie! Moja Hope mnie potrzebowała, a ja co pewnie robiłem? Ruchałem puste plastiki. To niemożliwe. Moje maleństwo, cierpi przeze mnie. Jestem beznadziejny. Muszę to naprawić
-Hope! Hope zaczekaj proszę!- krzyczałem.
Wiem, że przez łzy ledwo co widzi. Fuck! Zaraz ulica, a ona nawet nie patrzy przed siebie! Zacząłem biec w jej stronę i w ostatnim momencie złapałem ją za biodra i przytuliłem do siebie. Dziewczyna od razu się wyrwała i usiadła pod najbliższym drzewem niedaleko. Przyciągnęła nogi do klatki piersiowej i płakała. Nie mogę znieść tego widoku. Podszedłem do niej i przytuliłem ją nie przejmując się tym, że może mnie odepchnąć. Trzymałem w rękach swój świat, a ten świat płakał... zacząłem szeptać, starając się choć trochę ją uspokoić.
-Ciii spokojnie maleństwo...jestem tutaj. Jesteś bezpieczna. Już wszystko dobrze.
-Z-zostaw mnie Luke-wychlipała.
-Już nigdy tego nie zrobię. Przepraszam kochanie, to nie miało tak być. Tak bardzo cię przepraszam. Tak, masz rację, ruchałem plastiki, gdy mnie potrzebowałaś. Jestem chujem, dupkiem, idiotą, debilem, ciotą, sukinsynem, skurwysynem, to całkowita prawda. Jesteś dla mnie najważniejsza Hope, nie mogę cię stracić...przepraszam jeszcze raz... całym sobą.- powiedziałem, a z moich oczu wypłynęły łzy.
To moja wina...gdybym był z nią, nie wyszła by z domu, nie przeżyła piekła. Moje maleństwo pewnie tak bardzo się bało, a ja nic z tym nie zrobiłem, bo nie wiedziałem. Nie wiedziałem przez samego siebie. Zostawiłem ją w tak trudnym momencie. Jak mogłem?! Jestem taki głupi. Hope popatrzyła na mnie i gdy zobaczyła, że ja również płacze, znowu się rozkleiła.-Nie płacz maleństwo, proszę cię- szepnąłem drżącym głosem.
-A ty nie płacz przeze mnie...nie jestem tego warta. Za dużo powiedziałam i tyle- jak ona mogła powiedzieć, że nie jest tego warta?! Ona jest warta wszystkiego!
-Nigdy więcej nie mów, że nie jesteś czegoś warta! Zasługujesz na wszystko co najlepsze. Przepraszam, że cię zostawiłem. Cierpiałaś, bałaś się, a ja ci nawet nie pomogłem. Nigdy więcej tego nie zrobię, tylko błagam cię nie mów więcej, że mnie nienawidzisz...to są najgorsze słowa jakie usłyszałem w swoim życiu...- powiedziałem i wtuliłem się w jej szyję płacząc. Ona wtopiła swoje dłonie w moje włosy i dała mi się w siebie wtulić.
-Przepraszam...wcale tak nie myślę...to był impuls, żałuję, że to powiedziałam.- szepnęłam wycierając łzy.
Odsunąłem się lekko od niej i powiedziałem:-Jesteś moja maleństwo- i pocałowałem ją w nosek.
Zachichotała lekko.
-A ty mój Lukey.- popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Ale chciał bym pocałować te jej malinowe pełne usteczka...Łooo! Stop Luke! Chyba trochę za daleko z tymi myślami!
Zaczęliśmy się do siebie zbliżać, aż w końcu nasze usta połączyły się w całość. Jej piękne usta były idealnie dopasowane do moich. Oblizałem jej dolną wargę, prosząc o dostęp, który dostałem. Całowaliśmy się z takim uczuciem...jeszcze nigdy tak nie miałem. Teraz dziewczyna siedziała mi na kolanach. Nagle niedaleko przejechało auto i wjechało w dużą kałuże, którą wywołał deszcz w nocy i ochlapał Hope. Odsunęliśmy się od siebie, a dziewczyna pisnęła. Popatrzyliśmy się na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Wstaliśmy i szliśmy za rękę w stronę jej domu. Zobaczyłem, że dziewczyna cała się trzęsie.-Zimno ci maleństwo?- zapytałem z troską.
-Nie nie, jest okej- powiedziała cicho. Prychnąłem.
Puściłem na chwilę jej rękę, ubrałem jej swoją bluzę i znowu złapałem ją za rękę idąc dalej.-Teraz zimno będzie tobie-powiedziała.
-Spokojnie o mnie się nie martw.
-Dziekuję- pocałowała mnie w policzek. Momentalnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Uwielbiam gdy całuję mnie, obojętnie gdzie, ważne że to robi. Po 10 minutach byliśmy pod jej domem.
-Wejdziesz?- zapytała. Akurat zaczęło kropić więc stwierdziłem skorzystać z propozycji.
-Pewnie- uśmiechnąłem się.
Weszliśmy do domu, ściągnęliśmy buty i poszliśmy do salonu. Oglądaliśmy telewizję, słuchaliśmy muzyki, śmialiśmy się. Mam nadzieję że już będzie dobrze...
-Hope...mogę cię o coś zapytać?
-Pytaj.
-Cz-czy opowiesz mi jak to było z tym niedoszłym gwałtem?- skinęłam głową.
-Więc tak...(opowiada mu historię, która jest zapisana w poprzednim rozdziale)... przyszłam do domu wzięłam prysznic, a reszte wieczoru...no nieważne.- uśmiechnęła się lekko.
-Ważne- powiedziałem poważnie, a dziewczyna westchnęła.
-Przepłakalam i myślałam gdzie jesteś...co się z tobą dzieję i o tym co by było gdyby nie było tego mężczyzny...- powiedziała ze spuszczoną głową.
-Przepraszam maleństwo...Jezu czemu ja cię kurwa zostawiłem?! Jestem takim zjebem...przepraszam, przepraszam, przepraszam i mogę ci to powtarzać aż do usranej śmierci i obiecuję dorwę tego gwałciciela... przysięgam- szepnąłem i przytuliłem ją mocno. Jezu...jak ja cię kocham Hope...
*Hope*
Szepnął i mnie przytulił.
Wreszcie mogłam poczuć to ciepło, poczucie bezpieczeństwa i piękne perfumy...Jezu jak ja cię kocham Luke...CDN
★★★★★★★★★★★
Hejka 😊
Kolejny rozdział za nami... myślę, że nie taki zły. Oczywiście dziękuję za wszystkie głosy oraz komentarze. Nie wiem kiedy pojawi się kolejny, ale będzie to niebawem.
Do następnego serdelki!❤😘
CZYTASZ
Only friends? No.
Teen FictionJesteście TYLKO przyjaciółmi?- zapytała. Tak- odpowiedział Luke. Nie- pomyślałam w głowie, równocześnie z jego odpowiedzią. Auć... zabolało. Hej, jestem Hope Black. Jestem normalną nastolatką, może jestem trochę lubiana w szkole, ale to nic takiego...