Dziewczyny chciały dzwonić na policję od czego starałam się je odciągnąć. Nie dawały za wygraną, jednak po godzinie odpuściły, jednak powiedziały, że jeśli coś jeszcze się powtórzy to zadzwonią od razu. Rozumiem ich troskę i jest to bardzo miłe, ale dam sobie radę. Chociaż cieszę się, że mam jakieś wsparcie, bo sama to bym chyba oszalała!
Wieczorem gdy moi przyjaciele już poszli położyłam się do łóżka. Oczywiście Luke został ze mną. Gdy chłopak poszedł wziąć prysznic, wzięłam telefon do rąk i napisałam na nieznany numer.Do: Nieznany.
Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?Od: Nieznany.
Jestem twoim największym koszmarem Emily.Chwila...jaka Emily?
Do: Nieznany.
Chyba zaszła pomyłka, nie jestem Emily.Od: Nieznany.
Na pewno nie.Do: Nieznany.
Mówię poważnie! Jestem Hope, a nie Emily.Od: Nieznany.
Cholera! Musiałem pomylić jakąś cyfrę. Wybacz, pewnie cię wystraszyłem! Nie przejmuj się tym, to mają być tylko żarty, a ten palec jest sztuczny, choć wiem że ciężko się skapnąć, bo wygląda bardzo realnie.
Jeszcze raz bardzo cię przepraszam.Do: Nieznany.
A żebyś wiedział. Myślałam, że zejdę na zawał! Lepiej takie żarty sobie odpuść, bo to naprawdę przesada. I wybaczam, cieszę się, że to pomyłka, nie chce mieć problemów. Tylko... skąd wziąłeś akurat mój adres?Od: Nieznany.
Wiesz, wydaje mi się, że twoją sąsiadką jest Emily Lorey, prawda?Do: Nieznany.
Em...no tak.Emily Lorey to taka typowa szmata. Co tydzień z innym chłopakiem. Jej rodzice nie mają o tym pojęcia, ponieważ na 18 urodziny dostała własny dom. Ojj tak...jej rodzice mają kasy jak lodu, a ona korzysta jak może.
Od: Nieznany
To miało być właśnie dla niej. Szmata nie liczy się z uczuciami innych. Ostatnio przegięła i musi pożałować. Myślę, że wiesz o co mi chodzi. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że nie wystraszyłem cię tak bardzo.Do: Nieznany
Rozumiem. To powodzenia hah i wybaczam. Paa :)Odłożyłam telefon z szerokim uśmiechem. Po 5 minutach Luke wyszedł z toalety. Gdy zobaczył mój uśmiech popatrzył na mnie jak na debilke.
-Powiedz mi, z czego ty się śmiejesz w takiej sytuacji?
-Damy zobacz.- podałam mu telefon aby przeczytał wszystkie wiadomości. Zaraz oddał mi telefon, popatrzył na mnie i wybuchnął śmiechem, co zrobiłam zaraz po nim.
-Widać, że profesjonalny- powiedział śmiejąc się, na co ja zaczęłam robić to jeszcze głośniej. Zaraz zaczęłam się uspokajać, ponieważ brakowało mi powietrza. Poleciałam plecami na łóżko i zaczęłam oddychać aby złapać powietrza ale i z wielką ulgą, że to jednak pomyłka.
-Luke?- zapytałam słodko, gdy położył się obok mnie.
-Słucham?- zwrócił wzrok na mnie z sufitu.
-Kochasz mnieee?
-Nawet nie wiesz jak bardzo kochanie.- zaczął całować moją szyję.
-Podoba ci się to skarbie?
-Mhm- mruknęłam. Gdy przestał położył się obok mnie, a ja oparłam się o jego klatkę piersiową.
-Hope...-zaczał mój chłopak.
-Hm?
-Wiesz, że za tydzień rocznica?- zapytał delikatnie. Głęboko westchnęłam.
-Tak wiem...- odpowiedziałam próbując powstrzymać łzy.
Teraz pewnie zastanawiacie się o kogo chodzi nie? Już tłumaczę. Miałam brata, młodszego o 4 lata. Miał na imię Dylan. Uwielbiałam go, naprawdę był moim oczkiem w głowie. Rodzice bardzo się cieszyli, że tak strasznie pokochałam brata. Gdy miałam 9 lat, a chłopczyk 4 poszliśmy z mamą na plac zabaw. Dylan bawił się piłką, ja się huśtałam, a mama czytała książkę na ławce. Odwróciłam na chwile wzrok, a gdy wróciłam nim do Dylana zobaczyłam jak chłopczyk biegnie po piłkę, która wypadła mu na ulicę. Krzyczałam głośno, lecz nie słuchał, biegłam w jego stronę, co po chwili również zrobiła mama gdy zobaczyła co się dzieje. Niestety...nie zdążyłyśmy. Mały Dylanek wpadł pod rozpędzony samochód. Umarł na miejscu. Przez całe dwa lata nie odzywałam się prawie do nikogo. Uważałam, że...życie bez mojego braciszka nie ma sensu. Nienawidziłam siebie za to, że go nie dogoniłam, że się odwróciłam, że nie krzyczałam głośniej. Po tym czasie zrozumiałam dzięki mojej mamie, że to poprostu nie moja wina. Nie mogłam tego przewidzieć. Jednak tak bardzo za nim tęsknię...za tydzień minie już 8 lat. W ten dzień nasza rodzina jak i Luke'a jest prawie jak w dzień pogrzebu....
-Hej maleństwo, nie płacz mi tutaj- złapał mnie za policzki i delikatnie otarł łzy.
-Tak strasznie za nim tęsknię Luke...mój mały Dylanek...- wybuchłam płaczem.
-Shh spokojnie Sweety. Dylan napewno nie chciałby abyś teraz płakała prawda? Był bardzo mądrym chłopczykiem.
Przepłakałam jeszcze godzinę i zasnęłam w ramionach Luke'a.
*Luke*
Hope zasnęła w moich ramionach tuląc się mocno. Już za tydzień będę musiał widzieć jak płaczę...mam nadzieję, że będę silny i nie pokaże, że dla mnie to też jest ciężkie. Muszę być silny, dla niej. Oczywiście brakuje mi bardzo tego małego brzdąca. Był bardzo mądrym chłopcem. Zawsze uśmiechnięty i wygadany. Uwielbiałem go, naprawdę. Był dla mnie jak młodszy brat. Widziałem jak Hope i jej rodzina płakali, moja rodzina również. Oczywiście ja też, lecz robiłem to tak aby nikt nie widział. Musiałem zgrywać twardego, chociaż nie raz rozkleiłem się przy rodzinie. To było okropne przeżycie dla naszych rodzin. Myślę że malutki teraz jest w lepszym świecie i patrzy na nas z góry. Może brzmie teraz jak cipa ale chuj mnie to. Dylan jak i Hope są dla mnie naprawdę ważni. Chłopczyk był moim oczkiem w głowie jak i dziewczyna, jednak gdy zmarł, została sama. Dlatego teraz ona jest najważniejsza, nie mogę pozwolić aby jej również coś się stało, nie mogę....Z takimi myślami zasnąłem, trzymając najważniejszą dziewczynę w moim życiu w ramionach.
★★★★★★★★★★★
Hejka😇
Udało mi się napisać rozdział!
Gdy zobaczyłam jeszcze raz wasze komentarze to poprostu musiałam to zrobić. Przepraszam ale nie wiem kiedy będzie kolejny bo bądź co bądź dalej jestem w tym przeklętym miejscu, którego nienawidzę. No ale czego się nie robi dla zdrowia!
Dziękuję wam za wszystkie głosy oraz komentarze❣
Kocham was serdelki💕
Do następnego!😇👑❤
CZYTASZ
Only friends? No.
Teen FictionJesteście TYLKO przyjaciółmi?- zapytała. Tak- odpowiedział Luke. Nie- pomyślałam w głowie, równocześnie z jego odpowiedzią. Auć... zabolało. Hej, jestem Hope Black. Jestem normalną nastolatką, może jestem trochę lubiana w szkole, ale to nic takiego...