44

5.5K 187 12
                                    

*Lena*
Ostatni miesiąc minął okropnie szybko. W końcu...pogodziliśmy się ze śmiercią Skylar, a Diana z tego co słyszałam dostała za swoje. Najgorszy był pogrzeb na którym wszyscy wyglądali jakby zeszło z nich życie. To było okropne. Najbardziej szkoda mi jej mamy. Została tak naprawdę sama, podobno wyjechała do rodziny do Holandii, ale ma kontakt z ciocią Oliwią i innymi rodzicami moich przyjaciół. Szczerze mam nadzieje, że jej się ułoży. Samantha to cudowna kobieta, dobrze wychowała Sky. Szkoda, że to się tak skończyło...

-Haloo! Lenka! Żyj!- krzyczy Mike.

Czas wrócić do rzeczywistości...

Jestem z Mike'iem na spacerze. Jest sobota także szkoła mnie nie interesuje. Mój chłopak chciał pobyć ze mną trochę sam, nie wiem co mu odwaliło, ale w sumie podoba mi się.

-Wybacz, zamyśliłam się.- powiedziałam uśmiechając się lekko.

-Oj mała...często się zamyślasz. Coś się stało?-zapytał. Momentalnie jego mimika twarzy zmieniła się na zmartwioną.

-Nie nie, po prostu zaczęłam myślec o Sky i tak wyszło. Ale jest dobrze, naprawdę.- wytłumaczyłam.

-Rozumiem, nigdy o niej nie zapomnimy, zawsze będzie w naszych sercach.- uśmiechnął się.

-Dokładnie tak.- odwzajemniam uśmiech.

Idziemy parkiem trzymając się za rękę. Spojrzałam na nasze dłonie splątane ze sobą. Jego wielka dłoń okrywa moją tak, że prawie nie widać. Słodkie...
Jedyne co psuje cały efekt to moje nadgarstki. Znajduje się na nim pełno blizn. Niektóre sine, a innych prawie nie widać. Byłam taka głupia, że to robiłam. Mogłam inaczej to załatwić, inaczej się wyżyć, a nie na swoich rękach. Może i na chwilkę łagodziło to ból psychiczny, ale wszystko powracało. Podobnie jak z alkoholem, który na chwile pomaga zapomnieć, a potem wszystko wraca. Jednak po alkoholu nie zostaje nic, a po tym? Owszem. Zawsze bedą mi przypominać o tym co usłyszałam od tyć wszystkich ludzi. Pomimo tego że jednak nie skończyło się to do końca, to wtedy i tak było gorzej i nie mam zamiaru wracać do ranienia się. To nic nie da.

-Mikey.- powiedziałam cicho.

-Hm?- mruknął pytająco.

-Myślisz że one kiedyś zniknął?- zapytałam patrząc na te ochydne blizny, a chłopak westchnął.

-Nie wiem skarbie, ale wiedz, że i tak, czy z nimi, czy bez jesteś naprawdę śliczną dziewczyną, a co najlepsze moją.- na ostatnie zdanie parsknęłam śmiechem.

-Ah no tak. To najważniejsze.- powiedziałam śmiejąc się, a po chwili gdy się uspokoiłam przytuliłam Mike'a.
-Dziękuję.- szepnęłam.

-Za co?- zapytał odsuwając mnie delikatnie od siebie.

-Za wszystko, że ze mną wytrzymujesz, pomagasz mi, słuchasz, martwisz nawet nie potrzebnie, tłumaczysz wiele rzeczy, za to, że po prostu jesteś.- pocałowałam go w policzek uśmiechając się szeroko.

-I będę. Kocham cię malutka.- pocałował mnie w czoło. Przytuliłam go mocniej.

-Ciekawe ilu to mówiłeś.- powiedziałam śmiejąc się, oczywiście nie mowię tego na poważnie.

-Wszystkim.- odpowiedział poważnie.

-Wszystkim?!- zapytałam i odsunęłam się od niego gwałtownie. Chłopak podszedł do mnie i objął mnie w talii przyciągając do siebie.

-Wszystkim powtarzam, że cię kocham.- wytłumaczył patrząc mi w oczy i uśmiechnął się.

Jezu jego uśmiech jest cudowny.

Nagle poczułam jego wargi na swoich. Od razu odwzajemniłam pocałunek i wplątałam swoje ręce w jego włosy, które swoją drogą są cudowne.

Nie wiem ile tak staliśmy całując się, ale gdy oderwaliśmy się od siebie, chłopak mnie przytulił, a po chwili zaczęliśmy się kierować w stronę placu zabaw.

Jak zawsze tętnił życiem. Dzieciaki biegają od zjeżdżalni do huśtawki aż po karuzele bądź piaskownice. Fajnie tak popatrzeć na nie i widzieć jakie są szczęśliwe i ich największym zmartwieniem jest to czy nikt nie zburzy ich zamku z piasku, czy kształtów zrobionych z foremek. Nie wiem skąd w nich tyle energii, biegają w te i w tamtą. Uśmiech sam ciśnie się ma twarz patrząc na nie.

Usiedliśmy z Michael'em na ławce i obserwowaliśmy wszystkie dzieci rozmawiając.

-Jezu jakie one są słodkie i takie...szczęśliwe.- powiedziałam z uśmiechem.

-Wiesz co?- zapytał z bananem na twarzy.

-Hm?- mruknęłam rownież szczerząc się jak debil.

-Kiedyś też będziemy mieli takiego małego pulpecika, który stanie się maszyn oczkiem w głowie. Ochronimy o przed wszelkim złem i damy wiele miłości.- wow...

-Mikey, nawet nie wiesz jakbym chciała, ale czy ty ze mną wytrzymasz tyle lat? Pamiętaj, że nigdy nic nie wiadomo.- stwierdziłam już mniej uśmiechnięta.

-Tak szybko się mnie skarbeńku nie pozbędziesz. Mam zamiar być z tobą do kona swoich dni, także...- czy go twarz nie boli od tego uśmiechania się? Haha.

-To dobrze się składa, bo mam takie same plany.

-Oh tak? To znaczy, że zostaniesz kiedyś moją narzeczoną, później żoną, a następnie matką moich dzieci i zamieszkamy w wielkim domu z basenem i psem oraz będziemy żyli szcześliwie do końca?

-Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała.- szepnęłam i go pocałowałam.

To cudowne, że planuje ze mną przyszłość. Wiecie jak to jest czuć takie szczęście, że masz wrażenie, że wysadzi cię w powietrze? Tak? To gratuluje. To wspaniałe uczucie.

*Mike*
Po tym wszystkim co powiedziałem, myślałem że się wystraszy. Naprawdę nie wiem co mi się stało, że zacząłem takie rzeczy, jednak gdy zobaczyłem jej ogromny uśmiech wiedziałem, że nie mam się czego obawiać. Ta dziewczyna to skarb. Wiem, że mogę jej powiedzieć wszystko bez obawy, że mnie oceni, rzuci czy zwyzywa od najgorszych. Każdemu życzę takiej miłości.

Gdy się ściemniało skierowaliśmy się do Starbucks'a. Wzięliśmy sobie po mrożonej kawie i skierowaliśmy się do domu mojej księżniczki.

-Dobranoc malutka.- powiedziałem po przytulaniu i pocałowałem ją na pożegnanie.

-Dobranoc wielki czerwony psie.- powiedziała ze śmiechem.

-Yh...ty to zepsujesz każdą chwile.- powiedziałem "obrażony", a tak serio to śmiałem się z tego.

-I tak mnie kochasz kochaniutki- cmoknęła w powietrzu dalej się śmiejąc.

-Oj tak i nie mogę tego powstrzymać, nawet jakbym chciał.- mruknąłem z uśmiechem.

Po kilku minutach rozeszliśmy się w swoje strony. Gdy weszła do swojego domu, ja skierowałem się do swojego szczęśliwy.

Jezu...jak ja kocham tą dziewczynę.


**********************
Hej wam!😇
Wybaczcie, że tak późno, ale jak widać brak weny. Przepraszam, że rozdział taki nudny, ale naprawdę nie mam w ogóle pomysłów. Postaram się jak mogę jutro dodać kolejny, ale nie obiecuje.

Mam nadzieję, że ta ustawa acta2 nie narobi mi problemów z pisaniem, bo naprawdę się załamie.

Mam nadzieję, że pomimo wszystko rozdział się spodobał.
Dziękuję bardzo za te wszystkie miłe komentarze oraz głosy. To naprawdę miłe.❤️
Do następnego serdelki kochane! 😇❤️

Only friends? No.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz