Rozdział 2

272 14 8
                                    


   - Jak on mógł? – syknęła przez zaciśnięte zęby.

Był następny dzień. Zajęcia zaczynali od wychowania fizycznego. Dziewczyna wraz ze swoją przyjaciółką Tamarą rozciągały się właśnie.

- O co ci chodzi? – spytała Tamara, niezbyt zainteresowana ćwiczeniami.

- Rozmawiałam wczoraj z Thomasem... - zaczęła Katy, ale Tamara jej przerwała.

- Rozmawiałaś z nim?! Ja też bym chciała... On wydaje się taki cudowny! Zobacz, po prostu chodzący ideał. Ze wszystkiego jest najlepszy i...

- Przestań – warknęła Katy wciąż mierząc zabójczym spojrzeniem nowego chłopaka. – Mówił mi wczoraj, że źle mu idzie na wuefie, ale...

- Nie mów, żeś mu uwierzyła! – zdziwiła się Tamara. – Wystarczy na niego spojrzeć. Nigdy nie przypuszczałabym, że źle mu idzie z takiego przedmiotu. Spójrz tylko na jego sylwetkę! – Widząc skrzywioną Katy, pokiwała głową i dodała: - No tak, ty nie zwracasz uwagi na takie sprawy...

Katy się zamyśliła. Tamara miała rację. Nie zwróciła uwagi na jego sylwetkę i mięśnie (na pewno ćwiczył), ale skupiła się na tym, że jednak coś mu się nie udaje.

- I tak go nienawidzę... - mruknęła.

Tamara pokręciła z rezygnacją głową.

- Czemu? – Nie dała jej czasu na odpowiedź. Ciągnęła: - Bo jest idealny. A ty nie lubisz ludzi idealnych, tylko dlatego, że oni przypominają ci, że ty nie jesteś idealna.

- On nie jest idealny. Nie ma ludzi idealnych – powiedziała Katy przewracając oczami.

- No to najwyraźniej jest cyborgiem – prychnęła Tamara. – Mam dosyć twojego zrzędzenia, cześć.

Odsunęła się od Katy i podeszła do nauczyciela, który właśnie dzielił ich na grupy, próbując przekonać go że źle się czuje i nie może dzisiaj ćwiczyć.


Wyszła ze szkoły najszybciej jak tylko potrafiła.

Thomas chciał nawet podejść do niej raz na przerwie, zapewne po to by powiedzieć jej o krav madze, ale ona od niego uciekła. Widząc jej minę oraz wyraźną niechęć nie próbował po raz drugi. „Mądry z niego chłopczyk", zauważyła z goryczą w myślach. Wiedział, że nie powinno jej się przeszkadzać kiedy ona sobie tego nie życzy.

Właśnie miała skręcić w swoją uliczkę, kiedy zobaczyła Thomasa. Przez chwilę miała ochotę go po prostu olać i pójść w swoją stronę, ale wpadł jej do głowy o wiele lepszy pomysł.

Ruszyła za nim.

Thomas był zbyt zajęty by ją zobaczyć. Rozmawiał przez telefon.

- Tak, jasne – usłyszała jego znudzony głos. – Zaraz tam będę, ale wracam dopiero ze szkoły. Musisz mi więc dać chwilkę. Zajadę do domu, wezmę wszystko i już jestem. Ta... nie martw się. Zaraz będę – powtórzył, po czym się rozłączył.

Katy westchnęła. Miała nadzieję, że dowie się czegoś. Że będzie rozmawiał, no... na przykład z tatą. Dowiedzą się w końcu dlaczego się tu przeniósł albo dlaczego jest taki... „idealny". Już miała się odwrócić, kiedy usłyszała:

- Cześć... Katy. Co tam?

Zatrzymała się gwałtownie, zaciskając pięści. Nie było odwrotu.

- Czeeeść – powiedziała odwracając się powoli i automatycznie przywołując na znudzony uśmieszek. – Nie zauważyłam cię... Co tam?

Chłopak miał minę jakby zupełnie nie wierzył w to co przed chwilą powiedziała. Zganiła się w duchu. „Ciekawe czy się domyślił, że za nim szłam i go podsłuchiwałam?", pomyślała. Poczuła jak się czerwieni. „Tylko tego brakowało!".

Thomas uśmiechnął się powoli.

- Dobrze. U mnie wspaniale. – „Dopóki ciebie nie spotkałem". - Podwieźć cię do domu? Bo wydaje mi się, że masz do niego trochę daleko.

Okej... teraz nie było odwrotu. Jak odmówi, on stwierdzi, że ona na pewno go śledziła i teraz jest spłoszona tym, że to zobaczył. Nie może odmówić, choć miała na to ogromną ochotę.

- Tak. Możesz mnie... chwila. Podwieźć? Masz samochód? I prawo jazdy?

Pokiwał leniwie głową i dał jej znak żeby podeszła bliżej. Otworzył przed nią drzwi ślicznego, czarnego bmw. Uśmiechnął się lekko i powiedział:

- Wsiadaj.

Gdy była już w środku i podała mu adres, spytała:

- Naprawdę masz już samochód? I prawo jazdy? Prawo jazdy?

Thomas znów się uśmiechnął. Zauważyła, że zwykle gdy to robił uśmiech wydawał się złośliwy. „Tak jakby posiadanie samochodu wykluczało posiadanie prawo jazdy", pomyślał. „Może myśli, że nie mam dokumentu, a samochód po prostu ukradłem?".

- Ta... Pod nogami jest mój plecak. Jeśli mi nie wierzysz możesz otworzyć portfel i zobaczyć. Jest tam moje prawo jazdy. Ten czarny – mruknął.

Katy była wniebowzięta. Chciała się o nim czegoś dowiedzieć i właśnie nadarzyła się ku temu wspaniała okazja. Powoli sięgnęła po (czarny? Czy on wszystko ma czarne?) plecak. Zaczęła grzebać w nim w poszukiwaniu portfela i... czegoś ciekawego. Zauważyła tylko książki, zeszyty oraz piórnik. Dalej był portfel. Wyciągnęła go i wyjęła z niego dokument.

- Super – mruknęła. – Teraz mam przynajmniej pewność, że potrafisz prowadzić jako tako... - Schowała portfel z powrotem do plecaka, zamykając go z niechęcią. Siedziała w milczeniu ze skwaszoną miną.

- Widzę, że jesteś bardzo towarzyską osobą... - mruknął Thomas uważnie wpatrzony w drogę przed sobą.

- Hm – prychnęła. – Nikt nie ma prawa mnie oceniać, a w szczególności ty.

Chłopak zerknął na nią, a potem znów wpatrzył się w jezdnię. Po krótkiej chwili, znów się odezwał:

- Mógłbym powiedzieć to samo – powiedział spokojnie. Widząc pytające spojrzenie dziewczyny, dokończył: - Tamara powiedziała mi, że coś do mnie masz. Że z jakiegoś powodu szczerze mnie nienawidzisz, pomimo to, że ja tak naprawdę nic ci nie zrobiłem.

„Zdrajczyni" – to pierwsze co przyszło do głowy Katy, gdy usłyszała co powiedział. Poczuła się niezręcznie. Więc by ukryć to nadąsała się i rzekła:

- Po prostu ciebie nie lubię. Jesteś dziwny – zamyśliła się na chwilę. – I po tym wszystkim co ci powiedziała ty masz jeszcze czelność denerwować mnie i proponować podwózkę? – oburzyła się. – Wiedziałeś, że nie odmówię. Zrobiłeś to wszystko specjalnie, tylko po to żeby mnie zdenerwować! Chcę wyjść – jęknęła. – Zatrzymaj się! Chce wyjść!

Thomas bez słowa zjechał na parking i zatrzymał się. Katy wstała z oburzeniem, wyszła. Właśnie miała trzasnąć drzwiami, kiedy usłyszała:

- To ty mnie śledzisz i podsłuchujesz, myśląc, że nie zauważyłem. To ty jesteś ta dziwna. – Obdarzył ją swoim złośliwym uśmieszkiem.

Na chwilę ją zamurowało. Potem znów się zdenerwowała. Trzasnęła drzwiami i odeszła.

Thomas odprowadził ją wzrokiem.

„Wspaniale, jej adres już załatwiony".

Agenci 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz