2.Rozdział 6

186 8 1
                                    

   Ciemność tylko ułatwiała zadanie. Przynajmniej Thomasowi. Mężczyzna był starszy od niego, więc prawdopodobnie gorzej widział w nocy. Prawdopodobnie.

Kiedy Thomas po raz kolejny się potknął, zaczął naprawdę sądzić, że powinien skończyć z samotnymi wyprawami. Albo przynajmniej z samotnymi wyprawami w nocy.

Tak naprawdę nie musiał tego robić. Nie musiał szukać szefa narkotykowej bandy w nocy. Mógł to zrobić za dnia. Tak było by na pewno bezpieczniej. Ale dręczony koszmarami wolał jednak zająć się tym teraz.

Tak, też teraz uciekał przed tym gościem, a on tylko czekał aż chłopak zbliży się na tyle by go zastrzelić. Naprawdę sympatycznie...

Chłopak strasznie się cieszył, że nikogo aktualnie nie ma. Tylko pustki. Samochody stojące przy chodniku i skąpane w ciemnościach ogródki frontalne.

- Zatrzymaj się, smarkaczu. Pokaż jaki ty jesteś odważny!

Thomas nie odwracając się pokazał mężczyźnie środkowego palca.

- Rozumiem, że masz już dosyć biegu, staruszku? – odkrzyknął, próbując go zdezorientować.

Ot, taka sobie przyjemna nocna pogawędka z gościem, pragnącym twojej śmierci.

Thomas gwałtownie skręcił. Przeskoczył przez niski murek i wybiegł na kolejną ulicę.

Mężczyzna wytrwale biegł za nim. Zupełnie zrozumiałe, że wciąż gonił Thomasa. Nie chciał by ktokolwiek poznał jedną z tajnych narkotykowych skrytek gangu.

„Następnym razem biorę na akcję Aresa", pomyślał Thomas, przypominając sobie o swoim owczarku niemieckim.

Przez te rozmyślania nie był aż tak skupiony, przez co potknął się i poleciał na beton. Przeklął pod nosem, patrząc na swoje zdarte ręce. Już tyle razy miał podobną sytuację, że dziwił się że jeszcze nie stracił długotrwale skóry na rękach. Podniósł się najszybciej jak tylko mógł, ale mężczyzna go doganiał.

Thomas odwrócił się szybko, wyciągając jednocześnie pistolet. Wprowadził nabój i wycelował w nogę mężczyzny. Zanim ten zdążył zareagować pocisk poleciał i trafił go w łydkę. Mężczyzna warknął z bólu, potknął się i wylądował na betonie. Na środku ulicy. Thomas żałował, że nie jedzie właśnie żadne auto, na przykład zagubiony dostawca pizzy...

Odwrócił się i puścił się biegiem. Ale zaraz potem usłyszał wystrzał i poczuł piekący ból w nodze. Kula na szczęście nie wbiła się w nogę tak jak w przypadku złoczyńcy, lecz drasnęła boleśnie łydkę. Poleciała krew. Thomas zagryzł wargę i biegł dalej. Byle dalej od tego człowieka, który właśnie się podniósł i zaczął biec za nim, kulejąc.


Katy przekręciła się na łóżku po raz kolejny.

Jej mama musiała wyjechać, więc była dzisiaj sama. Kochała swoją rodzicielkę, ale potrzebowała czasem trochę samotności. Jednak dzisiaj chyba wolałaby być z kimś.

Zanim poszła spać, oglądała przez cały wieczór Sherlock'a Holmes'a, a potem jeszcze Kapitana Amerykę aż do dwunastej w nocy. Potem stwierdziła, że końcu należałoby pójść spać, więc poszła do łóżka.

Jest już trzecia. A ona nie może zasnąć.

Przez głowę przeplatało jej się milion różnych myśli. Żadna nie była konkretna. Ale każda jakaś niepokojąca i męcząca. Może nie sama w sobie, ale użeranie się z nią o trzeciej nad ranem jest jednak wykańczające.

Agenci 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz