Rozdział 4

219 12 3
                                    


Mama Katy krzątała się po kuchni, przygotowując córce drugie śniadanie. Dziewczyna pakowała swój worek, jedząc pośpiesznie przygotowane dla niej śniadanie.

- To jak tam, kochanie? – zagadnęła mama. – Zrobiliście już prezentacje? Jak wam wyszła?

Katy skrzywiła się.

- Chyba wszystko z nią w porządku. Może Thomas jest dziwny, ale na komputerach i takich tam zna się doskonale. Ciekawe skąd on wie to wszystko...

- Och, Thomas... Nie wspominałaś mi o nim. Miły chłopak?

Katy wywróciła oczami i zmierzyła ją uważnym spojrzeniem.

- Mamo... - jęknęła. – On jest dziwny. Przez cały czas zachowuje się jakby mieszkał w Podziemiach... - znów wywróciła oczami. – Dom ma bardzo ładny, ale wszędzie są pozasłaniane okna – tak jakby bał się światła albo był wampirem, czy co... Niby nic niezwykłego, ale to jednak jest... dziwne. Poza tym praktycznie wszystko ma czarne. Jego rodziców nie było w domu. I... nigdy nie wiedziałam żeby się szczerze uśmiechał. Bo jedyny uśmiech jaki on zna to coś pomiędzy złośliwym grymasem twarzy a miną jakby właśnie zobaczył swoją byłą. – Katy zmarszczyła brwi. Ewentualność z wampirem zaczęła stawać się dla niej prawdopodobna.

- Nie oceniaj go pochopnie, kochanie – mruknęła jej mama, uśmiechając się przy tym do córki. – No dobrze, dobrze. A teraz leć na ten trening, kochana. Pa, pa!

Katy wyszła z domu zamykając głośno drzwi. Jej mama – Emilia, uśmiechnęła się do siebie i zabrała się za mycie naczyń.

Czyściła właśnie patelnię i nuciła jej ulubiony przebój I ain't your mama, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Prędko ruszyła ku nim i otwarła je powoli. Na widok wysokiego chłopaka w czarnej bluzie uśmiechnęła się szczerze i szeroko.

- Dzień dobry – powiedział chłopak i uśmiechnął się uroczo. – Mam na imię Thomas...

- Dzień dobry, Thomasie. Katy nie ma w domu. Coś się stało?

Chłopak jakby zawahał się przez chwilę.

- Bo ja... Katy zostawiła u mnie w domu zeszyt, jak wczoraj robiliśmy prezentacje. Pomyślałem, że może oddam i...

- Och, jaki kochany jesteś! – wykrzyknęła entuzjastycznie kobieta, która najwyraźniej uwielbiała słowo „kochanie" w każdej postaci. – Wejdź, kochany. Zrobię ci kakao. Lubisz?

- Yyy... tak, ale ja nie mogę... - Emilia pociągnęła go do swojego mieszkania, zamykając za nim drzwi z cichym skrzypnięciem.

– Siadaj, siadaj – powiedziała sadzając go na kanapie w salonie. – Bardzo miło z twojej strony, kochany, że postanowiłeś przynieść Katy jej zeszyt. Szkoda, że nie przyszedłeś wcześniej tobyś ją spotkał – powiedziała, na całe szczęście nie słysząc jak chłopak mruczy: „Wcale nie mam ochoty na konfrontacje...". – Właśnie wyszła na trening judo.

Thomas wykrzywił twarz w czymś podobnym do uśmiechu.

- Często chodzi na takie zajęcia? – spytał niby od niechcenia.

- Hmmmmm... - zamyśliła się kobieta, nalewając napój do kubka. – Chodzi jeszcze na strzelnicę z jej ojcem, ale to jako hobby nie jako zajęcia dodatkowe. Wiesz odkąd się rozwiedliśmy nie mają dla siebie zbyt wiele czasu... – Thomas uniósł nieco jedną brew, notując informację w pamięci.

- Wow, to fajnie. Chociaż trochę szkoda, że doszło do rozwodu – mruknął. – Utalentowana, pełna zainteresowań. Takich ludzi tylko ze świecą szukać...

- Miło, że tak sądzisz, kochany. Jesteś bardzo miłym człowiekiem – uśmiechnęła się. – A ty... masz jakieś zainteresowania? – spytała podając mu do dłoni kubek.

Na chwilę zamyślił się, nie skupiając się w ogóle na pytaniu kobiety. Przypomniała mu się jego mama, która tyle razy robiła mu kakao, która zawsze z uśmiechem na twarzy tuliła go przed snem – nawet kiedy tego sobie nie życzył. A teraz? Sam jak palec, przyjmuje kakao od obcej kobiety, która jako pierwsza od dłuższego czasu okazała mu trochę czułości.

- Em... - otrząsnął się. – Ja... rysuję. Takie moje hobby. I interesuję się też komputerami...

- Ach, tak! Katy mówiła, że doskonale radzisz sobie z nowymi technologiami!

Thomas zmarszczył brwi. Nie był pewien, czy Katy mówiła to złośliwie czy nie. Jedyne co wiedział to to, że dziewczyna z całą pewnością za nim nie przepada. Ciekawe dlaczego?

Upił łyk czekoladowego napoju.

- Bardzo dobre, dziękuję – mruknął. Nie był pewny czy wcześniej podziękował. Jego rodzice zawsze przypominali mu o dobrych manierach. „I na co mi to teraz?", myślał, „Skoro nie mam komu dziękować i po co? Pierwszy raz od dwóch miesięcy rozmawiam z miłą osobą... z jakąś mamą...". Nawet ciocia i wujek nie pojawili się u niego od dłuższego czasu. Chociaż wcale nie kwapił się do spotkania z wujem.

Upił jeszcze jeden łyk.

- Katy ma rodzeństwo?

- Nie, jest jedynaczką. A ty? – Uśmiechnęła się do niego promiennie.

- Też jestem jedynakiem – powiedział.

Wstał gwałtownie, odstawiając jednocześnie kubek. Ukłonił się grzecznie i powiedział:

- Dziękuję bardzo. Ja muszę już iść – uśmiechnął się uroczo.

- Jesteś pewien? – spytała pani Emilia z troską w głosie. – Może poczekasz aż Katy przyjdzie? – „Nie, nie i nie", pomyślał.

- Yyy... nie, dziękuję. Śpieszę się, bo mam być w pracy za dziesięć minut... Do widzenia! – Wyszedł prędko z domu.

- Do widzenia! – krzyknęła za nim mama Katy. – Jaki miły chłopak – powiedziała i uśmiechnęła się do siebie.

Zabrała się do sprzątania mieszkania. Wytarła kurze z szafki, poprzestawiała figurki na szafkach i pozmywała do końca naczynia. Minęła co najmniej godzina. Zaczęła też przygotowywać obiad – hamburgery, Katy tak strasznie je uwielbiała, gdy usłyszała:

- Cześć, mamo! Jestem szybciej, bo coś wypadło trenerowi i musieliśmy przerwać trening – powiedziała Katy, wchodząc do kuchni. – Co tam?

- A nic, kochanie. Był tutaj Thomas. Oddał ci twój zeszyt, który u niego zostawiłaś...

Katy zmarszczyła brwi. „Jaki zeszyt?", pomyślała. „Przecież ja żadnego zeszytu tam nie brałam...".

- A coś jeszcze chciał?

- Nie, kochanie. Popytał się trochę o ciebie. Zaproponowałam żeby na ciebie poczekał, ale powiedział, że się spieszy. No i poszedł – uśmiechnęła się. – Szkoda, bo bardzo miły z niego chłopak. Nie wiem czemu mówisz o nim takie dziwne rzeczy, kochanie.

„Ta... na pewno", pomyślała Katy intensywnie zastanawiając się po co do niej przyszedł, po co o nią pytał. Może ją polubił i chciał się dowiedzieć czegoś więcej na jej temat, bo wiedział, że ona mu raczej nie odpowie? Pokręciła głową w zamyśleniu trąc podbródek. To wszystko było podejrzane. Uśmiechnęła się promiennie do mamy.

- Och, bardzo miło z jego strony – powiedziała siląc się na słodki ton. – Wiesz mamuś, skoro mam tyle wolnego czasu, to przejdę się na spacer. Okej?

- Jasne, kochanie! Tylko wróć przed piętnastą! Dzisiaj na obiad hamburgery – uśmiechnęła się znów.

- Super, dzięki – mruknęła Katy, wychodząc z domu. Po drodze złapała jeszcze za pendrive' a.

"Zastosujemy ten sam wybieg, co Thomas", pomyślała z uśmiechem. Zobaczymy co on knuł...

Agenci 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz