Rozdział 13

197 14 4
                                    


Thomas czekał na nią na korytarzu przed gabinetem Susanny. Stał oparty o ścianę i robił coś w telefonie. Kiedy wyszła, podniósł na nią wzrok i schował telefon do kieszeni. Nie czekał na nią, tylko od razu ruszył korytarzem w stronę jednej z wind. Zatrzymał się dopiero przy niej. Wpuścił Katy przed sobą i wszedł. Kliknął jedno z podziemnych pięter.

Jechali tak w ciszy. Zdawało się, że Thomasowi to nie przeszkadza. Tylko Katy czuła się niezręcznie. Chciała przerwać to, porozmawiać z nim szczerze.

- Thomas... - zaczęła.

- Czemu wybrałaś mnie? Mówiłaś, że wolisz być z Alexem – rzucił niespodziewanie, patrząc na nią spod przymrużonych powiek.

- Zrozum, że powiedziałam to dlatego, że... W zasadzie nawet nie wiem czemu. To było bez sensu. Ty jesteś najbardziej normalny z całej waszej czwórki. Jesteś naprawdę miły i... takie tam. Ja ciebie przeprosiłam z głębi serca, Thomas. Naprawdę żałuję że ciebie zraniłam. Nie do końca wiem, który moment podczas kłótni o tym przesądził, ale naprawdę przepraszam szczerze.

- Wiem, Katy – mruknął tylko nawet na nią nie patrząc.

Katy westchnęła. Przez resztę drogi windą panowała pomiędzy nimi cisza.

W końcu winda zapikała i drzwi otworzyły się. Gdy wyszli zobaczyła pomieszczenie strzelnicze. „Takie jak w filmach", przyszło jej do głowy. Było podzielone na przegrody, oddzielone od siebie przezroczystą ścianą. Pomiędzy przezroczystymi ściankami było miejsce na którym można było stanąć i strzelać stamtąd. Na końcu przegrody umieszczono manekiny w kształcie człowieka. Miały namalowane białe punkty na głowie, sercu i w paru innych miejscach. „Pewnie miejsca do których powinno się trafić", domyśliła się. Chodziła na strzelnicę z tatą, ale tamta wyglądała nieco inaczej.

Nie zauważyła, że Thomas zostawił ją na chwilę. Wrócił jednak zaraz z parą okularów.

- Chyba wiesz po co one są, nie? – spytał podając jej okulary. Katy skinęła głową na potwierdzenie. Wzięła je i założyła na nos. – Słyszałem, że podobno chodzisz z tatą na strzelnicę. Umiesz więc strzelać. Pokaż – nakazał i podał jej zwykły pistolet P-99. – Używają takich w policji... - mruknął.

Katy drżącymi rękami zabrała od niego pistolet. Obejrzała go dokładnie i ustawiła się naprzeciwko manekina, do którego miała strzelać. Wyciągnęła przed siebie ręce i wycelowała. Oddała strzał, chybił celu. Przeklęła.

- Ja... zwykle idzie mi lepiej... - zaczęła. Zawahała się. Sama nie wiedziała czemu tak ją to zestresowało. – Tylko...

- Rozumiem – przerwał jej Thomas, wzruszając ramionami. – Nie stresuj się, bo po prostu nie możesz. W tej robocie nie ma miejsca na żadne... uczucia.

Katy wyraźnie słyszała chwilowe drżenie jego głosu. Kiedy wypowiadał ostatnie słowa. Jego oczy na chwilę stały się zamglone. Ale teraz na powrót mówił rzeczowo i z twarzą pozbawioną emocji.

- Musisz stać pewnie na nogach, pamiętaj. Staraj się żeby ręce ci nie drżały.

Skinęła w milczeniu głową. Ustawiła się pewniej na nogach, uniosła powoli rękę. Wycelowała, wzięła głęboki oddech, strzeliła. Uśmiechnęła się, kiedy kula uderzyła w serce manekina. Spojrzała na Thomasa. Miał obojętny wyraz twarzy. Nawet na nią nie patrzył, tylko wlepił wzrok w manekina. Westchnęła z frustracją. Dopiero ten dźwięk przykuł jego uwagę.

- E... w tym momencie powinienem chyba cię pochwalić. Super, Katy. Moja babcia zrobiłaby to lepiej, ale jest okej.

Uśmiechnęła się lekko.

Agenci 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz