2.Rozdział 11

191 10 28
                                    


Katy spojrzała ponownie na zegarek. Zaczynała się niecierpliwić. Znaczy... umówiła się z Thomasem na dziesiątą, a była dopiero dziewiąta trzydzieści, ale coś w rodzaju podekscytowania nie pozwalało jej usiedzieć spokojnie.

- Więc... jedziecie razem na kolonie? – spytała mama dziewczyny, pakując do pudełka ciasteczka własnej roboty.

- Mhm – przytaknęła Katy, żując właśnie jedno z nich. – Taki bardziej obóz. To tylko dwa tygodnie, mamo. Nie musisz się aż tak tym wszystkim denerwować – zwróciła jej uwagę, widząc jak jej rodzicielka kręci nerwowo kosmykiem włosów.

- Wiem, kochanie – rzuciła kobieta, uśmiechając się. – Ale jesteś już taka duża. Jeszcze niedawno byłaś taka malutka. Bawiłaś się pluszakami, oglądałaś bajki i śliniłaś się przez sen...

- Mamo – jęknęła Katy, modląc się w duchu, by jej mama nie powiedziała czegoś w tym stylu, kiedy przyjedzie po nią Thomas.

- No przestań, kochanie – odparła jej matka, uśmiechając się od ucha do ucha. – Będę za tobą tęsknić, wiesz? Ale wiem, iż wyjeżdżasz niedaleko na całe szczęście i że cały czas będziemy w kontakcie.

- No a jakże by inaczej – mruknęła dziewczyna w odpowiedzi.

Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Katy poderwała się prędko z miejsca i zamaszystym gestem otworzyła je, dając dostęp do mieszkania nowo przybyłemu.

- Ee... cześć tato – powiedziała, uśmiechając się delikatnie. – Wejdź – mruknęła, wiedząc, że mama pewnie nie będzie zadowolona. Poczuła pewnego rodzaju rozczarowanie, widząc ojca w drzwiach zamiast Thomasa.

- Cześć, kochanie – rzucił jej tata i zatrzasnął ją w objęciach.

Uśmiechnęła się niewyraźnie, gdy w końcu ją puścił.

- Witaj, Emily – powiedział do swojej byłej żony.

Kobieta mruknęła coś tylko.

- Dobra... ja chyba poczekam przed domem – mruknęła Katy, podchodząc do mamy i mocno ją przytulając. – Nie martw się o mnie, tak?

Kobieta przytaknęła.

- Gdzie jedziesz? – spytał jej tata, idąc za nią na podjazd. – Chciałem cię gdzieś zabrać.

- Ym... na taki obóz. Czekam na kolegę, który mnie tam zawiezie – powiedziała, szarpiąc nerwowo brzeg koszuli.

Brwi jej ojca podjechały wysoko w górę.

- Kolegę? – spytał. – O nie... czy to już?

Katy przewróciła oczami. „Powinien się cieszyć", pomyślała. „Wiele dziewcząt w moim wieku ma już własne rodziny".

Uśmiechnęła się lekko, kiedy zobaczyła czarny samochód Thomasa, jadący powoli ulicą. Kiedy zaparkował na podjeździe, wyszczerzyła się szeroko.

- Mam nadzieję, że nas sobie przedstawisz – rzucił jej ojciec.

- Nie mam chyba innego wyjścia – mruknęła pod nosem.

Thomas wyszedł z auta. Uśmiechnął się do niej lekko, a potem jego spojrzenie powędrowało do mężczyzny stojącego obok Katy. Zmarszczył brwi.

- Cześć, Thomas – przywitała się. Podeszła do niego i przyciągnęła go bliżej. – Tato, poznaj Thomasa. Thomas, to mój tata.

Obaj mężczyźni zmarszczyli brwi, dokładnie się sobie przyglądając. Twarz jej ojca wykrzywiła się w niemiłym grymasie, a brwi Thomasa finalnie podjechały do góry.

Agenci 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz