2.Rozdział 12

215 12 12
                                    

Thomas miał znudzoną minę, podczas słuchania wywodu jego ciotki, gdy stali na środku polany. Kobieta opowiadała o tym, że chce sprawdzić ich umiejętności i wzmocnić ich sprawność fizyczną i na dodatek lepiej ich wszystkich poznać.

- Jutro pobudka o ósmej i pięciokilometrowy bieg dookoła w pobliskim lesie. Rozbudzicie się i wzmocnicie. Pamiętajcie, że ja stawiam na sprawność fizyczną i umysłową.

Thomas niemal się zaśmiał. Wiedział, co zaraz usłyszy.

- Pamiętajcie, że jak ja będę z was zadowolona to wy też powinniście z siebie być.

Te motywujące teksty... Przewrócił oczami.

Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Thomas zamierzał zostać jeszcze na zewnątrz i pogapić się na ognisko, ale zobaczył, że jego ciotka zmierza ku niemu. Rozejrzał się prędko, zastanawiając się gdzie zwiać, ale kobieta właśnie go dopadła.

- Thomas, porozmawiajmy... - zaczęła, ale on prychnął i wyrwał się spod uścisku jej ręki. – Wiem, że jesteś zły za odsunięcie ciebie od tej misji, ale...

- Ale to niebezpieczne? Nierozsądne? Doskonale wiesz, że muszę się czymś zająć inaczej zwariuję. Nie potrafię siedzieć i nic nie robić, bo wtedy cały czas o nich myślę. A tak to mam przynajmniej zająć czym myśli – powiedział, na jednym wdechu.

Kobieta wywróciła oczami.

- Tutaj też masz, co robić. Poćwiczysz... zapoznasz się z innymi ludźmi.

Thomas aż się wzdrygnął. Niezbyt miał ochotę zaprzyjaźniać się z kimkolwiek. Już tak czy siak spędzał ostatnio zbyt dużo czasu w towarzystwie, jak na jego gust. Maja, Alex, Katy...

Westchnął.

- Wolę skończyć to, co zacząłem – powiedział. – Biorąc pod uwagę, że już naprawdę byłem blisko...

- On cię postrzelił – wtrąciła ciotka z surową miną.

- A kiedy ty byłaś ostatnio na misji to postrzelili się w ramię i prawie zrzucili z dziesiątego piętra. Ale mimo to, nadal to robisz. Czemu? Bo przypomina ci to wujka. Że kiedyś razem jeździliście na misje, razem ratowaliście ludzi.

- To nie to samo – powiedziała oschle.

- Wiem, że to nie to samo – odparł chłopak cicho. – Po ich śmierci nic nie jest już takie same – wyszeptał i odwrócił się czym prędzej, bo poczuł, że do oczu napływają mu łzy. Zacisnął mocno powieki i pięści, licząc do dziesięciu. Uspokoił się, przełknął gulę w gardle i poszedł do swojego domku. Nie chciał już z nią rozmawiać.

Ona i on razem roztaczali wokół siebie zbyt wielką aurę zgorzkniałości, smutku i żalu. I oboje nawzajem podsycali w sobie ten żar.

- Thomas... - wyszeptała kobieta cicho.

Przez chwilę miał ochotę odwrócić się i ją przytulić, ale nie miał już chyba na to sił. Pokręcił głową i oddalił się od niej.


Następnego dnia rano zostali dość brutalnie obudzeni i zerwani z łóżek po to tylko, by przebiec się po lesie.

Ciotka Thomasa miała naprawdę niezwykłe wyobrażenia na temat przyjaznych, letnich obozów, jak stwierdziła Katy.

- Ile my... tak jeszcze... będziemy biec? – wyspała Majka, biegnąc tuż obok Katy.

Agenci 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz