Alex jęknął głucho, kiedy dostał kolejny raz w twarz tak mocno, że aż głowa odskoczyła mu do tyłu.
- Co ty odwalasz, gnojku? – syknął jeden z siedmiu mężczyzn ubranych na czarno. – Śledziłeś nas? Skąd jesteś, szczylu? Kto cię przysłał?!
Alex miał wielką ochotę zwinąć się w kłębek i wrzasnąć, że duzi panowie nie mogą bić małych chłopców. Postanowił jednak, że na ten drastyczny – i co najmniej żenujący – krok, zdecyduje się dopiero, kiedy na ratunek nie będzie szans lub będzie zbyt wielka szansa na to, że któryś z tych debili przemebluje mu na stałe twarz.
W myślach toczył jednocześnie inną batalię, zastanawiając się, czy warto wspominać cokolwiek o swoich towarzyszach czających się w odmętach tych śmierdzących tuneli. Może jak ich wyda to dilerzy dadzą mu spokój?
Nie... Pokręcił głową. Na narażenie Thomasa i Edwarda na niebezpieczeństwo byłby gotów. Z Katy miałby wielkie opory, a siostry na pewno nie narazi. W ogóle był przerażony, że zgodził się na jej udział w tej akcji. Jeśli w ogóle wrócą z tego cali i zdrowi to ich rodzice na pewno nie będą zadowoleni z powodu ich nocnych wędrówek, o których na pewno prędzej czy później się dowiedzą.
- Mów! – syknął mięśniak, zbliżając się do niego tak blisko, że Alex byłby w stanie wymienić składniki obiadu mężczyzny. Zmarszczył nos.
- Ale co mam mówić, do jasnej cholery? – spytał w końcu, czując, że jego złość tylko narasta i narasta. – Nie ma tu ze mną nikogo! Przyszedłem sam! Byłem ciekawy, co się tutaj odwala, bo przecież niecodziennie widuje się stupięćdziesięciokilowego gościa włażącego do kanałów!
Rosły mężczyzna obruszył się.
- Ważę tylko sto dziesięć, dzieciaku! – krzyknął urażony. – Poza tym skąd niby u takiego wyrostka jak ty, broń taka jak ta? – Poruszył trzymanym w ręku pistoletem, odebranym przed chwilą Alexowi.
Chłopak przeklął w myślach.
Śledził tego gościa od prawie pół godziny, wydawało się, że wszystko w porządku. Nagle mężczyzna po prostu się obrócił z wymierzonym w niego pistoletem i powiedział, że Alex albo pójdzie za nim nie protestując i nie kombinując albo zaśnie snem wiecznym w otchłani śmierdzącej kanałowej brei.
Alex wybrał poddanie się i jeden dość alarmujący sygnał SOS – wydarcie się „pomocy!" na całe gardło. Po tym jakże odważnym akcie ze strony Alexa, mężczyzna zaciągnął go do tajnej kryjówki, która była równie śmierdząca i obleśna jak reszta kanałów.
- Broń? – Alex silił się na nonszalancki ton, ale głos tak mu drgał, że nie wypadło to przekonująco. – Żyjemy w takich czasach, kiedy dzieciakowi z ulicy nietrudno jest zdobyć takie cudo jak to.
Przepytujący go mężczyzna wykrzywił twarz w sceptycznym wyrazie.
- Och, doprawdy? A do kogo krzyczałeś „pomocy", o, odważny młodzieńcze?
Alex poczuł się naprawdę dotknięty tą bezpodstawną uwagą.
- Miałem nadzieje, że jakiś szczur przyjdzie mi na pomoc. Że może się wystraszycie, uciekniecie z piskiem a ja się ulotnię.
Mężczyzna warknął niezadowolony.
Alex właśnie szykował się do kolejnego błyskotliwego przytyku, ale przerwał mu wyraźnie zdenerwowany głos:
- Drew, odpuść. Ja pogadam z tym młokosem.
Alex poczuł jak po plecach przebiegają mu ciarki. Właśnie stanął przed nim ojciec Katy. Ten mężczyzna nie był specjalnie wysoki ani przerażający – z wyglądu. Ciemne blond włosy, zielonkawe oczy, krzywy nos i uśmiech. Ale było coś w jego podstawie, co sprawiało, że ciężko mu było złapać spokojnie oddech.
- Nie umiesz poradzić sobie z dzieciaczkiem, to ja dam radę. – Jego słowa brzmiały co najmniej złowieszczo.
Alex zrobił w myślach rachunek sumienia, żałując, że nie zdążył obejrzeć kolejnego meczu, w którym występuje Cristiano Ronaldo. Może to będzie jego ostatnie życzenie przed śmiercią?
- Więc zaczniemy jeszcze raz – zaczął cicho ojciec Katy, przyszpilając Alexa do krzesła, na którym go posadzili. – Co tutaj robiłeś? Do kogo krzyczałeś? Skąd miałeś broń? I oczywiście: po co?
Alex miał gulę w gardle, nie potrafił odpowiedzieć pod naglącym i przerażającym spojrzeniem mężczyzny. Jego koledzy po fachu stali za nim, również świdrując Alexa wzrokiem.
Jedyną nadzieją chłopaka w tym momencie było to, że miał włączoną lokalizację w swoim telefonie i była szansa, że reszta do niego dotrze.
- Mów! – syknął ojciec Katy, popychając lekko chłopaka.
- Nie ma o czym... - wydukał.
- Ja myślę, że jest.
Mężczyzna sięgnął za pasek i wyjął pistolet. Oczy Alexa rozszerzyły się ze strachu.
- Liczę do dziesięciu. Masz mi powiedzieć, co się tutaj odwala albo dostaniesz kulką w łeb. Jeden...
Alex gorączkowo rozmyślał jak na bieg wydarzeń wpłynie informacja o tym, że gdzieś w tych kanałach są jego znajomi. Pomoże mu to?
- ...trzy...
Chłopak zacisnął oczy. Mężczyzna przeładował pistolet.
- ...sześć.
Serce biło milion razy na sekundę.
- Osiem...
Jeszcze chwila, już otwierał usta by powiedzieć, by ich zdradzić...
- Dziesięć?
Mężczyzna cały zesztywniał. Obrócił głowę w stronę wejścia do obskurnego pomieszczenia, wszyscy jego towarzysze zrobili to samo, a Alex poczuł, że napięcie nieco zelżało.
- Nauka liczenia do dziesięciu to niezwykła umiejętność. – Głos Thomasa był przesiąknięty ironią. W wyciągniętej dłoni trzymał pistolet. Obok niego stał Edward.
Alex nigdzie nie widział Mai i Katy. Może schowały się gdzieś niedaleko, by na razie nie zdradzać się przed ojcem Katy?
- O ty... - syknął mężczyzna, odrywając wzrok od Alexa i kierując lufę pistoletu w stronę Thomasa. – Wy...
- Brawo, IQ na poziomie pierwotniaka, proszę pana. Przychodzimy po to, co nasze. – Thomas wskazał na Alexa. – Aha, chciałem jeszcze nadmienić, że koniec przemytu. Moi drodzy.
Zanim zdążyli się zorientować Thomas strzelił.
CZYTASZ
Agenci 1&2&3
AdventureKaty nienawidzi nowego chłopaka, który tak niespodziewanie pojawił się w jej życiu. Jest tajemniczy, dziwny i nie potrafi się szczerze uśmiechać. Jej przyjaciółka Tamara sądzi też, że jest przystojny, ale Katy wcale tak nie uważa (no może tylko troc...