Rozdział 28

169 11 4
                                    


Thomas dodał gazu. Przekroczył już sto kilometrów na godzinę. Na szczęście był jeszcze poza miastem i mógł sobie na to pozwolić. „Będzie gorzej jak złapie mnie policja", pomyślał i skrzywił się nieco.

Nie czuł się dobrze z tym, że zawiódł zaufanie Katy i na dodatek był zmuszony zostawić ją samą w lesie. „Ale to tylko na chwilę", uspokoił siebie w myślach. Zaraz przyjedzie po nią jego ciocia i wszystko będzie dobrze.

Teraz musi jak najszybciej dostać się do firmy i załatwić ostatnią rzecz, a jego noga już nigdy więcej tam nie postanie. Zastanawiał się czy Edward domyślił się, że to właśnie on musiał włamać się do systemu. Był pewien, że nie wszyscy z firmy o tym wiedzą, dlatego w miarę łatwo uda mu się do niej dostać. Ponieważ gdyby wiedzieli już wcześniej, to także wcześniej próbowano by go schwytać.

Najbardziej martwiło go jednak to, czy nie zawiódł Susanny. Ona też na pewno już wie, ponieważ jest zaraz po Hermanie w hierarchii firmy. Jest jego doradcą, prawą ręką. „Ale jest też moją...", zawahał się. Przyjaciółką? Ciocią? Nie wiedział jak ją nazwać. Czasami właśnie dzięki niej udawało mu się zapomnieć, że nie ma mamy. Czyżby traktował kobietę właśnie jak swoją rodzicielkę? Nie był pewien. Bo mamę zastępowały mu i jego ciocia, i Susanna. Gorzej z tatą. Nigdy nie nazwałby tak Hermana. Tego padalca przez którego nie żyją jego rodzice.

Wjechał do miasta. Zwolnił. Teraz liczyło się tylko to, by trafić do firmy przed Alexem, który zapewne go szuka. Jeśli uda mu się ominąć jeszcze Hermana wszystko uda się doskonale.


Katy siedziała skołowana pod pniem drzewa. Patrzyła w górę na liście, które wiatr zerwał z drzewa. Opadały sobie tak spokojnie, jakby nic się nie liczyło. Tylko one... i to że powoli opadają.

Westchnęła.

- O co w tym wszystkim chodzi? – spytała. Nikt nie odpowiedział.

Czemu Thomas to zrobił? Nie wyglądał na osobę, która dopuściłaby się zdrady. Albo skutecznie się maskował, albo miał naprawdę poważne powody. Zastanawiało ją też to, iż powiedział, że nie chce żeby ona na coś patrzyła. Coraz większy stres wkradał się do jej umysłu. A jak on chce z kimś walczyć? Jak komuś stanie się krzywda?

Wstała powoli. Ruszyła ku szosie z zamiarem... właśnie, jakim? Będzie szła do miasta? Jechali tutaj ponad pół godziny, więc ona musiałaby iść z cały dzień.

Nagle zobaczyła mały granatowy samochód, powoli zmierzający w jej stronę. Przechyliła głowę z zaciekawieniem i po bliższych oględzinach stwierdziła, że właśnie podjeżdża do niej ciotka Thomasa. Pierwszy raz tak się ucieszyła na jej widok.

Czyli Thomas jej nie okłamał. Ale czy kiedykolwiek nawet chwilę nie wierzyła w to, że prędzej czy później kogoś po nią wyśle?

Kobieta zatrzymała się. Miała niezadowoloną minę.

Katy szybko wsunęła się do samochodu.

- Dzień dobry – mruknęła. – Jedziemy do agencji – powiedziała prędko.

Kobieta ruszyła i spojrzała na nią spod uniesionych brwi.

- Doprawdy? – spytała. – Będziesz mi rozkazywać? Bo mnie Thomas prosił żebym robiła wszystko tylko nie podwoziła cię do agencji.

Katy warknęła.

- Nie wiem, co on chce zrobić, ale ja muszę zapobiec jakoś katastrofie – powiedziała.

Agenci 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz