Rozdział 18

182 11 5
                                    



Katy siedziała obok Thomasa na jednej z ławek w parku.

- Ślicznie tutaj jest nocą – powiedział chłopak.

- Za dnia też. Tak mniej mrocznie....

- Ale już ci mówiłem, że kolor czarny to mój charakter. Dlatego też między innymi wolę noc. W nocy dzieją się rzeczy, które za dnia nie mają odwagi się wydarzyć...

- Tak mówisz? – spytała Katy uśmiechając się słodko.

- Tak mówię – szepnął chłopak i pochylił się w jej stronę. Nabrała gwałtownie powietrza, kiedy uświadomiła sobie, że chłopak jest coraz bliżej.

- Czy ty chcesz zrobić to o czym myślę...? – spytała niepewnie, przymykając nieco oczy.

- Sama oceń – mruknął, a zaraz potem ich usta złączyły się w pocałunku.


- Katy... Katy... Katy, kochanie!

Katy gwałtownie otworzyła oczy. Przez chwilę zastanawiała się co się dzieje, ale potem zrozumiała. Była w domu, w swoim łóżku, śnił jej się wyjątkowo dziwny (ale też dziwnie przyjemny) sen z Thomasem w roli głównej. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym wszystkim.

- Fe – mruknęła.

- Co mówiłaś, kochanie? – spytała jej mama, siedząca na skraju jej łóżka, patrząc na swoją córeczkę oczami pełnymi miłości. - To ten miły chłopiec ciebie wczoraj odwiózł? – spytała, widząc już, że dziewczyna ma otwarte oczy.

Katy wzniosła oczy ku górze.

Jej mama Emily jest naprawdę cudowna – przynajmniej w mniemaniu dziewczyny. Zawsze uśmiechnięta, kochająca i w zasadzie nigdy na nią nie krzyczała. Nawet po rozwodzie zachowywała radość i pogodę ducha.

Miała jasne włosy, jasną cerę i zielononiebieskie oczy. Katy nigdy nie potrafiła dokładnie określić jakiej barwy są naprawdę. Kobieta często nosiła powyciągane swetry i zwykłe dżinsy.

- Tak, ten... miły?, chłopiec mnie podwiózł.

- A jak tam było na szkolnej dyskotece?

Katy przygryzła wargę. Nie lubiła okłamywać mamy, ale nie mogła jej powiedzieć, gdzie tak naprawdę odbywała się impreza.

- Wspaniale... bawiłam się z Edwardem, Frankiem, Alexem. Ja ci mówię mamo, oni są jeszcze bardziej nieznośni niż ja kiedy jestem głodna.

- Ty nigdy nie jesteś nieznośna, moja kochana – zaszczebiotała jej do ucha mama. – Irytująca nie jesteś, ale z racji tego, że wiem, iż ty zawsze jesteś głodna kochanie, to zrobiłam ci gofry.

Katy pociągnęła nosem. Rzeczywiście. Gofry.

Uśmiechnęła się szeroko i podniosła do pozycji siedzącej. Pochyliła się nieco i przytuliła swoją mamę.

- Dzięki – wyszeptała i w końcu zwlekła się z najprzyjemniejszego i najbezpieczniejszego miejsca na całym świecie jakim jest łóżko. Powłócząc lekko nogami zeszła do kuchni i usiadła przy stole, zabierając z dużego talerza dwa gofry. Wiedziała, że zje więcej, ale spokojnie. Zacznijmy od dwóch.

Wzięła nutellę i porządnie wysmarowała nią przekąski. Wzięła pierwszy kęs i poczuła, że ten tydzień bez gofrów to był tydzień stracony. Nie zwróciła uwagi na to, że ma całą twarz upapraną kremem czekoladowym. Zajadała tylko z radością i ze świadomością, że czeka na nią jeszcze cały talerz tych pyszności.

Agenci 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz