2.Rozdział 7

188 6 3
                                    

Obudziła się. Zmarszczyła brwi i przetarła zaspane oczy.

Zwróciła spojrzenie w stronę Thomasa. Chyba jeszcze spał. Oddychał spokojnie i miarowo. Jego klatka piersiowa unosiła się w niezmiennym rytmie. Wyglądał tak chłopięco i spokojnie.

Uśmiechnęła się do siebie, ale zaraz spoważniała. To takie trochę psychopatyczne. Patrzeć się tak na niego, kiedy śpi i uśmiechać się do samej siebie jak wariatka.

Wydęła usta.

Zamknęła ponownie oczy, planując zdrzemnąć się jeszcze chwilę, kiedy usłyszała dźwięk silnika. Natychmiast otworzyła oczy i zerwała się do pozycji siedzącej.

O nie...

- Thomas... - szepnęła, dotykając go delikatnie w ramię.

Otworzył oczy natychmiast.

- Co jest... - zaczął, siadając prędko i rozglądając się dookoła.

Ach, ten instynkt...

- Mama, ona chyba już przyjechała – powiedziała, marszcząc nieco brwi. – Miała być koło piętnastej. A jest... dwunasta.

- O nie – jęknął chłopak, wstając prędko. Skrzywił się, kiedy jego chora noga dotknęła ziemi. – Trzeba coś wymyśleć...

- Tylko co? – spytała, czując narastającą panikę. Jak mama wejdzie do domu i zobaczy całego zakrwawionego Thomasa... może być nieciekawie. – Dobra. Uciekaj, przynajmniej tylko mi się oberwie.

Thomas spojrzał na nią jak na idiotkę.

- Nie zostawię cię samej z tym bałaganem. Zobacz tyko jak wygląda podłoga... i łóżko. – Skrzywił się wskazując panele.

Katy przeniosła na nie wzrok. No, tak. Thomas jest cały zakrwawiony. Z racji tego też wszędzie gdzie przeszedł pozostały krwistoczerwone plamy. Całe schody, podłoga, kanapa. Jej pokój. Ciężko będzie to wytłumaczyć...

- Ja coś wymyślę. Nie wiem... bo posprzątać teraz na pewno nie damy rady...

Usłyszeli trzask drzwi samochodowych.

Katy przygryzła wargę.

- Twoja mama ma klucz? – spytał Thomas.

- Niestety... - odparła Katy.

Zanim zdążyli wykonać choćby jeden ruch, mający na celu naprawienie tej chorej sytuacji, drzwi wejściowe otworzyły się i stanęła w nich matka Katy.

Katy miała ochotę zapaść się pod ziemię. Posłała więc swojej rodzicielce przesłodzony uśmiech.

- Mama! – krzyknęła, rozpościerając szeroko ręce, jakby chciała ją przytulić. – Miałaś być... później. – Skrzywiła się, jej głos brzmiał żałośnie.

Jej rodzicielka przetoczyła zdezorientowanym spojrzeniem po całym pomieszczeniu, bardzo dokładnie przyglądając się Katy, a potem Thomasowi. Widząc nogę chłopaka i zakrwawioną kanapę...

Zemdlała.

- Zabiliśmy ją – powiedział Thomas, zagryzając wnętrze policzka. Katy zauważyła, że nie wyglądał jakby się przejął taką ewentualnością.

- Mam nadzieję, że żartujesz – wycedziła dziewczyna, podchodząc do swojej mamy.

Uklękła tuż obok niej. Thomas uczynił tak samo.

Agenci 1&2&3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz