Prolog

460 35 3
                                    

  Biegła, ile sił w nogach. Niestety nie miała ich zbyt wiele. Co chwilę potykała się o wystającą gałąź albo ułożony niedbale kamień.

Mimo to czuła, że ON pozostaje daleko. Jedyne pytanie, na które nie chciała w tej chwili znać odpowiedzi to: na jak długo?

Cały czas wyczuwała JEGO obecność. Wiedziała, że za każdym razem, gdy się przewraca, ON oblizuje wargi i zbliża się coraz bardziej. Jeszcze kilka takich upadków i ją dogoni.

Obejrzała się niespokojnie przez ramię. Jej suknia była podarta i ubłocona, a kolana i ręce całe poobijane oraz podrapane. Zastanawiała się, czy ON czuje w tej chwili zapach jej krwi. Czy zatrzymuje się nad białymi strzępkami, by je powąchać.

- Nie dopadnie mnie - szepnęła, żeby dodać sobie otuchy. - Jestem szybka jak łania. Nie dopadnie mnie. Nie dopadnie mnie.

Te trzy słowa stały się jej mantrą. Powtarzała je, kiedy czuła, że się rozpłacze.

Jednak gdzieś w dnie swojej duszy wiedziała, że to nieprawda. To było kwestią czasu, kiedy ją dogoni.

Jej noga zahaczyła o coś. Zdążyła złapać się najbliższego drzewa i zahamować rozpęd upadku. Obejrzała się za siebie i zobaczyła, że on na nią patrzy.

To była poszarzała twarz bez połowy skóry. Wokół niej latały małe muszki i inne robactwo. Zwłoki musiały leżeć tu przez jakiś czas.

Przełknęła powoli ślinę i spróbowała wstać. Coś szarpnęło jej nogę. Spojrzała w dół i zobaczyła cienki medalion, który oplatał jej kostkę.

Desperacko próbowała się wyplątać z naszyjnika umarłego, ale on tylko plątał się coraz bardziej.
Zaszlochała cicho.

Wtedy to usłyszała. Miękkie kroki na leśnej ziemi, ledwie słyszalne. Kroki polującego drapieżnika. ON się zbliżał.

Czerwone ślepia wpatrywały się w nią triumfalnie. Nie spieszył się, delektując się każdym jej krzykiem.

Starała się wyszarpnąć nogę. Po bezowocnych próbach zerwała się do biegu. Trup był cięższy niż się spodziewała. Pociągnął ją w dół, kalecząc bardziej jej kolana i dłonie.

- Odsuń się! - wrzasnęła do NIEGO. Wyciągnęła z dekoltu mały nóż myśliwski. - Nie zbliżaj się!

Skierowała ostrze w JEGO stronę. Ręka jej drżała tak bardzo, że omal nie wypuściła noża.

ON przystanął na moment. Zdawał się być rozbawiony jej pomysłem. Jego kończyny napięły się do skoku i w ciągu kilku sekund znalazł się przy niej.

Nóż na niewiele się zdał, gdy zanurzał zęby w jej ciepłych wnętrznościach. Zakwiliła cicho, jeszcze nie martwa, ale nie do końca żywa.

Krew spływała po JEGO brodzie, barwiąc ją na czerwono. Dziewczyna wydawała z siebie ostatnie tchnienie, gdy ON zbliżał się ku końcowi.

Kiedy było już po wszystkim, wytarł się o drzewo. Spojrzał na dwa truchła, których nikt już nie odnajdzie. Zbliżył się do dziewczyny i wziął medalion, który oplatał jej kostkę. Będzie JEGO talizmanem.

CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz