Żywi i martwi

60 11 2
                                    

Na poboczu coś leży. Bérnat zatrzymuje auto na środku drogi. Nie musimy się martwić, że zablokuje ruch.

- To martwa bestia - mówi. - Dostaniemy za nią ładną sumkę.

Bierze strzelbę i raźnym krokiem podchodzi do truchła. Gdy jest blisko, widzę minimalny ruch, ale już za późno. Wilkołak rzuca się na Bérnata.

- BÉRNAT - krzyczę, łapiąc pistolet i wybiegam z auta.

Nada i Viktor krzyczą za mną, ale ich słowa zlewają się w jedno, tworząc niezrozumiałą papkę liter.

Bérnat leży bez ruchu. Na szczęście wilkołak stracił nim zainteresowanie i patrzy się na mnie. Jest czarny jak smoła. Coś błyszczy na jego szyi.

Podnoszę Glocka i powoli idę dalej od ulicy. Wilkołak idzie za mną. Udaje mi się odciągnąć go od Bérnata i auta. Nada i Viktor wyskakują, żeby wziąć rannego do samochodu.

Niespodziewanie wilkołak zmienia się. To mężczyzna, a raczej chłopak. Co dziwne jego włosy nie są czarne. Może dopiero zaczął fazę przemiany.

Zauważam, że nie zmienił się do końca. Jego palce są zakończone pazurami, a w ustach ma kły. Warczy na mnie. Waham się. Mam strzelać do człowieka?

Z ust Nady wydobywa się krzyk. Mówi "dalej" albo coś podobnego. Chłopak odwraca się w jej stronę. Zauważam dziurę w jego głowie.

- Ej - mówię do niego. - Zmierz się ze mną, kundlu!

Udaje mi się odzyskać jego uwagę. Z powrotem zmienia się w wilkołaka, ale najpierw łapie cienki naszyjnik zwisający z jego szyi. Rzuca się na mnie. Strzelam, gdy jest na wysokości mojej głowy. Udaje mi się go trafić w serce.

Pada martwy u moich stóp. Dla pewności pakuję w niego jeszcze kilka nabojów. Odwracam się i biegnę pomóc Viktorowi, który próbuje sam wnieść jęczącego Bérnata do samochodu. Mátyás siedzi z nosem przyklejonym do szyby. Nie wyszedł na zewnątrz.

Nada stoi jak wryta. Jej ciałem wstrząsają dreszcze. Gdy Bérnat leży na tylnym siedzeniu, a Viktor stara się założyć mu bandaże, wracam do niej.

- Chodź - mówię, klepiąc ją po plecach. - Viktor poprowadzi dalej. Podobno umie jeździć.

- To był Daniél - szepcze, wpijając palce w moją koszulę. Po jej twarzy spływa pojedyncza łza. - To był mój Daniél.

Zamieram. Znam Dániela z jej pamiętnika, ale, z tego co wyczytałem, powinien nie żyć. To niemożliwe.

- Jesteś pewna? - Dotykam delikatnie jej łokieć i prowadzę w stronę jeepa. - Może to tylko szok.

- Umiem poznać własnego chłopaka - syczy, ale nie wyrywa się.

Nie wiem, co robić. Czy teraz muszę przejąć rolę Bérnata? Mam ich wszystkich ogarnąć? Najpierw zajmę się bieżącymi sprawami.

- Pojedziemy w bagażniku. Jest na tyle duży, że zmieści naszą dwójkę i bagaże. Chodź.

- Vince - mówi niemal błagalnym tonem, gdy siadam obok niej. Dach prawie styka się z moją głową, ale mogę swobodnie usiąść. - To naprawdę był on. Wiem to.

Viktor rusza. Zaglądam do przodu, by upewnić się, że Bérnat leży stabilnie. Musimy jak najszybciej stąd uciec. Nie wiadomo, czy jest ich więcej.

- Wierzę ci - szepczę do niej.

Naprawdę jej wierzę. Nada nie miałby celu w kłamaniu. Jeśli ma rację, to jesteśmy głęboko w dupie. Jacykolwiek z Bogów, pomóżcie nam. Ktokolwiek.

CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz