Epilog

125 12 5
                                    

   Mężczyzna odłożył czarny dziennik na biurko. Chłopiec z jasnobrązowymi włosami, które zawijały się nad uchem, wpatrywał się w niego.

- To niezwykła historia, ale dlaczego przychodzisz z tym do mnie? 

Chłopiec na oko wyglądał na piętnaście, może szesnaście, lat. Postukał palcem w okładkę notesu.

- Jest pan bardzo wpływowym człowiekiem. Jeśli przeczytał pan do końca, to wie pan, o co mi chodzi.

Mężczyzna odchrząknął. Spojrzał za okno. Gdzieś niedaleko było getto - specjalnie wydzielona strefa - dla chorych. Mógłby je zobaczyć, gdyby podszedł bliżej.

- Rozumiem. Mogę go skopiować?

Chłopiec kiwnął głową, nie spuszczając dziennika z oczu. Mężczyzna nacisnął guzik na biurku i po chwili do gabinetu weszła elegancko ubrana kobieta. 

Mężczyzna podał jej dziennik i powiedział, co ma zrobić. Wyszła na chwilę, a w tym czasie jej szef wyjął paczkę papierosów.

- Paskudny nałóg. Palisz? - Chłopak pokręcił głową. - Będzie ci przeszkadzać, jeśli zapalę?

- Nie, proszę pana. Da pan radę coś zmienić?

Mężczyzna podniósł papierosa do małego urządzenia. Po kilku sekundach wyjął go zapalonego. 

- To będzie wymagało czasu, ale myślę, że jesteśmy w stanie to zrobić. Gdzie on jest?

- Daleko. Nie mogę panu powiedzieć, ale regularnie się z nami kontaktuje, jeśli chce pan z nim porozmawiać.

- Tak, chciałbym. Wydaje się ciekawym chłopcem. Ile ma teraz lat?

- Dwadzieścia dziewięć. Ma teraz ręce pełne roboty. - Kącik ust chłopaka zadrżał. - Organizuje coś razem z resztą. Pomoc dla chorych. Chce, żebym wziął w tym udział tutaj, w Europie. 

- I do tego jestem potrzebny ja.

Chłopak przytakuje i wchodzi asystentka mężczyzny. Kładzie na biurku jeden notes. 

- To jest kopia. - Kładzie przed chłopcem drugi. Są niemal nie do odróżnienia. Chłopiec jednak zauważa różnicę. - A to oryginał. Coś jeszcze, proszę pana?

- Nie, możesz wyjść. Powiedz mi, jaką masz wizję?

Chłopak spogląda przez okno, jakby mógł dojrzeć stamtąd cały świat. Razem z autorem dziennika i jego przyjaciółmi.

- Chcę pomóc chorym. Z tym da się żyć. Chciałbym, żeby mogli mieszkać i funkcjonować wśród normalnych ludzi. 

Młody idealista, pomyślał mężczyzna. Podrapał się po brodzie i wstał. Podszedł do chłopaka i stanął obok niego. Teraz widział srebrną siatkę getta.

- Myślę, że możemy zacząć naszą współpracę, panie Draskovitz.

Mátyás uścisnął rękę prezydenta Węgier. Było to jak pojednanie. Człowiek dotykający wilkołaka. Rzecz nie do pomyślenia w dzisiejszym świecie. Jednak ludzie potykają się o małe kamyczki, a nie o góry.

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przeczytali to opowiadanie do końca (również dziękuję tym, którzy jednak spasowali). Szczególnie tym, którzy byli z Vince'em i resztą od początku. Dziękuję za wszystkie gwiazdki, komentarze i rady! Nie byłoby tego opowiadania na tej stronie bez was. Mam nadzieję, że przypadło wam do gustu! :D

CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz