- Możemy tam wejść przez Srebrne Kraty. W ten sposób ominiemy żołnierzy. Nie ma sensu ich tam stawiać, bo klucz jest w sejfie Stephena. Tam.
George wskazuje na wiszącą na ścianie szafkę. Podchodzi do niej i otwiera kluczem od drzwi. Gdy się odsuwa, mogę dostrzec żelazny sejf.
Ma klawiaturę i mały ekranik. Wciskam zielony przycisk i pojawia się polecenie po angielsku, żeby wpisać hasło. Patrzę na cyferki i zastanawiam się, co wpisać.
- Znasz hasło? - pytam George'a.
Kręci głową. Strzela oczami po pokoju, jakby szukał odpowiedzi.
- Ojciec nigdy mi nie powiedział.
Marszczę brwi i odwracam się do niego. Viktor stoi z półotwartymi ustami, gapiąc się ze zdumieniem na George'a.
- Och, tak. Ja... Jeszcze wam nie mówiłem. Bałem się, że mnie odrzucicie. Stephen jest moim ojcem, ale chcę wam pomóc. Naprawdę. Możecie mi zaufać.
Czuję się, jakby ktoś mi przywalił. Teraz gdy patrzę na George'a, zauważam podobieństwo do doktora. Drobne szczegóły, które stanowią dowód. Małe znamię pod lewym okiem, ten sam kształt ust.
Wpatruje się we mnie zrozpaczony. Uświadamiam sobie, że stoję bez ruchu zbyt zaskoczony, by cokolwiek powiedzieć.
- Nieważne - szepczę. - Mamy teraz ważniejsze sprawy. Chcę stad uciec. Jaki jest kod do sejfu?
George kręci głową. Syn Stephena. Patrzę na pozostałych, ale oni zerkają na George'a z nieufnością. Wzdycham i spoglądam na ekran.
To sześciocyfrowy kod. Sześć cyfr, które mógł wybrać Stephen. Tyle możliwych kombinacji. Po ilu razach sejf się zablokuje?
Waham się przez moment, a potem podchodzę do biurka. Otwieram jeszcze raz wszystkie szuflady i wyciągam rzeczy, które mogłyby się przydać. Notatki, dokumenty. Wpatruję się w te wszystkie liczby.
Rozkładam kartki na stole. Numery telefonów, rachunki, uwagi do badań. Przerzucam kartki dziennika, przeglądając notatki Stephena. Nic nie pasuje.
Jedna z szuflad jest niedomknięta. Leży w niej zdjęcie. Patrzę jeszcze raz na tę kobietę.
- Kto to? - pytam Georga'a, podnosząc śliski papier.
- Ach. - Jego oczy wydają mi się smutne. Przez chwilę tylko patrzy na kobietę. - To moja mama. Jej ostatnie zdjęcie.
Odwracam je. Przechylone cyferki gnieżdżą się obok siebie ciasno ułożone.
- A ta data? To dzień zrobienia zdjęcia?
- Nie, dzień jej śmierci. - George odwraca głowę. - Zmarła osiem lat temu. Leciała samolotem, który się rozbił. Nikt nie przeżył.
- Przykro mi - mówiąc to, czuję się beznadziejnie. Pusty żal, ale co innego mogę mu powiedzieć?
George kiwa głową. Patrzę jeszcze raz na datę. Może spróbuję wpisać ją do sejfu?
Biorę zdjęcie i wpisuję cyfry.
2-1-0-4-1-9.
Ekran pokazuje, że kod jest błędny i mam jeszcze dwie próby. Potem pewnie włączy się alarm. George stoi za mną i kręci zrezygnowany głową. Odkładam zdjęcie do szuflady.
- Poczekaj! - krzyczy Viktor i wyrywa mi fotografię. Sam wpisuje kod.
0-4-2-1-1-9.
Słyszymy ciche kliknięcie. Viktor przekręca klamkę i sejf się otwiera. Wyjmuje pęk trzech kluczy i podaje mi.
- W Ameryce zapisują daty w inny sposób. Miesiąc, dzień, rok.
- Racja.
Jak mogłem o tym zapomnieć. Dobrze, że otworzyliśmy ten sejf.
Staramy się doprowadzić gabinet do wcześniejszego porządku, zanim pójdziemy po Nadę. Jeszcze trochę i stąd wyjdziemy.
CZYTASZ
Cienie
WerewolfRozpoczął się koniec ludzkości. Nie było to coś, czego dokładnie spodziewali się fani science-fiction. Nieznany wirus atakuje ludzi w sile wieku. Nigdy nie dotyka osób poniżej dwudziestu lat i powyżej czterdziestu. Pierwsza Faza: apatia. Zarażeni s...