Dom na skraju

67 13 0
                                    

- Chcecie jeszcze trochę? - pyta Amália.

Mátyás i Nada ochoczo kiwają głowami. Na ich talerzach ląduje potrawka z dziczyzny - popisowe danie Amálii. Ja czuję się pełny, a Viktor chyba chyba tak samo.

Opróżniam swój kubek i dziękuję, odchodząc od stołu. Za mną wstaje Viktor. Siadamy przy stoliku do kawy w salonie. 

- Dzięki, że zgodziliście się zabrać mnie ze sobą. Ten wasz ochroniarz chyba nie był zadowolony - mówi.

Wzruszam ramionami.

- To drobiazg. W końcu jesteś moim kumplem. Tylko... - Zastanawiam się, czy powiedzieć mu o Nadzie i Mátyásie. Jeśli będzie z nami podróżował, to i tak się dowie. - Może być niebezpiecznie.

- Wiem, Vinny. - Viktor się uśmiecha. Nie wiem, jak zacząć tę rozmowę, więc poczekam na Bérnata. - Mam coś dla ciebie. Taki mały prezent. No bo wiesz... Jest niebezpiecznie.

Szczerzy się i podaje mi małe zawiniątko. Odwijam materiał i patrzę na leżący przede mną pistolet. Jest mniej więcej wielkości mojego Glocka, ale jego uchwyt jest zakrzywiony. Na lewym boku jest falowany napis Walther, a zaraz obok P99.

- Mam taki sam - mówi Viktor, wyciągając swój. - Nieźle strzela, ale trzeba dużo kul wymęczyć na to cholerstwo.

- Dzięki. Wygląda nieźle. Próbowałeś srebrnymi kulami?

Kątem oka widzę, jak przechyla głowę i marszczy brwi. Nie wszyscy wiedzą to co my. Uświadamiam sobie, że muszę przekazać wszystkie zdobyte informacje komuś odpowiedniemu. Na pewno znajdziemy go w Budapeszcie.

- Srebrnymi kulami? Ktoś o tym plotkował na Rynku, ale nie sądziłem, że to prawda.

A więc stamtąd Bérnat wziął te informacje. Zastanawiałem się, skąd wiedział o srebrze podczas pierwszego ataku. 

Kręcę głową, a tymczasem do pokoju wchodzi Amália. Marszczy nos, widząc broń na stoliku. Niecierpliwym gestem macha na nas.

- Zabierajcie te brudne rzeczy, bo pobrudzicie wszystko w salonie. - Wydaje mi się, że mruczy jeszcze pod nosem "nastoletni chłopcy", ale nie jestem pewien.

Za nią wchodzi Nada. Nie widzę nigdzie mojego brata. 

- Gdzie Mát? - pytam ją. 

- W swoim pokoju. Pierwsze drzwi na lewo za kuchnią.

Kiwam jej głową i idę we wskazanym kierunku, po drodze zbierając mój nowy pistolet. 

Kładę się obok Máta i zdejmuję pas z bronią. Leży odwrócony do ściany i nic nie mówi. Przykrywam go kołdrą.

- Wszystkiego najlepszego, Vin. - Słyszę jego przytłumiony głos. 

- Hej, młody. Wszystko w porządku?

Odwraca się do mnie. Widzę, że ma szklane oczy. Przygarniam brata do siebie.

- Tęsknie za mamą i tatą - szepcze. - I nie mogę zasnąć bez Maxa. - Po chwili wahania dodaje coś jeszcze. - Boję się.

- Wiem, jest ciężko, ale damy radę. A wiesz czemu? - Kręci głową. - Bo jesteśmy razem. Ochronię cię, choćby nie wiem co. Jesteś dla mnie najważniejszy, Mát, i nie pozwolę, żeby coś ci się stało, jasne?

Kiwa głową niepewnie. Układam się tak, żebyśmy oboje leżeli. Mát wtula się we mnie. 

- Ja też się boję - mówię cicho. - Ale mam ciebie, Bérnata, Nadę i teraz też Viktora. Z wami wszystko jest łatwiejsze. A z rodzicami spotkamy się w Budapeszcie, okay?

Znowu kiwa głową. Wydaje się nieco spokojniejszy, ale wiem, że nie rozwiałem jego wszystkich obaw. Jego oczy zamykają się.

- Wesołych świąt, Mát - mówię, tuląc go do siebie.

CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz