Odwiedziny

54 10 1
                                    

   To już piąta noc tutaj i mam serdecznie dość. Stephen obiecał, że przetrzyma mnie tydzień, ale co potem? Wypuści nas, czy będzie kontynuował swoje badania?

W pokoju jest ciemno, więc delikatna aura z uchylonych drzwi rozjaśnia pomieszczenie jak łuna. Do środka ktoś się wślizguje, ale nie widzę jego twarzy. Światło mnie oślepia.

- Mam dla ciebie trochę jedzenia.

Rozpoznaję głos. To asystent Stephena George. Kładzie coś obok mnie na łóżku.

- Przyjdę za pięć minut po tacę, okej?

Wychodząc, zapala lampkę na stoliku. Pokój rozświetla się. Obok mnie leży taca z kanapką, sokiem i ciastkiem. 

Musi być środek nocy, ale rozbudziłem się na tyle, że zaczynam jeść. Gdy wgryzam się w kanapkę, moje zęby trafiają na jakąś przeszkodę. Podnoszę chleb i wyciągam zwinięty rulonik papieru.

U mnie wszystko w porządku. Nic mi nie jest. Chcę się z tobą zobaczyć, Vinny. - Viktor

Daj mi znać, jak się czujesz. Musimy stąd uciec. Postaraj się spotkać ze mną albo z Viktorem. - Bérnat

Od razu siadam na łóżku. Biegnę po długopis i piszę krótką odpowiedź. Ale... Co jeśli to podstęp? Wymuszenie podania jakichś informacji, pretekst do ukarania.

Drzwi znowu się otwierają. Do środka wślizguje się George. Ogląda się niespokojnie za siebie i siada na krześle przy biurku.

- Mam nadzieję, że smakowała ci kanapka - mówi i wpatruje się we mnie z napięciem.

- Naprzód spojrzyj, z kim jesz i pijesz, a dopiero potem, co jesz i pijesz - cytuję mu. Czasami uważałem na lekcjach. 

Georgowi chyba nie spodobał się Epikur, bo krzywi się na moje słowa. Wzdycha ciężko.

- Niezły z ciebie humanista, co? Ja ci powiem, że mądrość przychodzi wraz z utratą złudzeń. Co ty na to?

- Ja swoje utraciłem, odkąd moja noga stanęła w tym budynku - mówię ostro. George kręci głową.

- A mimo to zgodziłeś się oddać tutaj najpierw twoją przyjaciółkę, a potem siebie i przyjaciół. Chcę ci tylko pomóc, kolego. Wiem, jak się czujesz. Sam, zdezorientowany, zirytowany. 

- To nas wypuść. Nadę, Viktora, Bérnata i mnie.

George kręci głową. Wygląda, jakby naprawdę było mu smutno.

- Nie mogę i dobrze o tym wiesz. I tak dużo ryzykuję, pomagając ci.

Zawsze jednak warto spróbować. Opadam zniechęcony na poduszkę. Podnoszę małą karteczkę na wysokość oczu i przyglądam się jej.

Nie mam wątpliwości, że te bazgroły to pismo Viktora. Wiele razy pożyczałem od niego notatki i jestem w stanie to poznać. Nie jestem jednak pewien, co do Bérnata. Jego litery wyglądają śmiesznie. Pisze jedną wyżej i drugą niżej i tak na zmianę. Góra, dół, góra, dół. Różnica jest minimalna, ale da się to zauważyć.

- Dlaczego to robisz? - Nie odrywam wzroku od "i" Bernata, które wygląda, jak dwukropek. 

- Nie podoba mi się tutaj. W tym budynku dzieją się złe rzeczy - mówi tak cicho, że ledwo go słyszę. - Naprawdę chcę wam pomóc. Nie powinno być więcej ofiar tego pseudoocalnia.

Pseudoocalenie. Tak wygląda dzisiejszy świat. To dobre słowo, by opisać to wszystko. Samozagłada z pseudoocaleniem. Sam nie wiem, co jest gorsze.

Podnoszę się z łóżka i idę w stronę biurka. George obserwuje każdy mój ruch. Biorę długopis, który wcześniej odłożyłem i piszę.

Już niedługo. V.

* "Naprzód spojrzyj..." - cytat Epikura

"Mądrość przychodzi z..." - cytat George'a Santayana

CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz