Niepokojące wiadomości

205 26 1
                                    

   Młody biega po całym domu, udając warczący traktor. Albo samolot. A może samochód? W ciągu ostatnich pięciu minut nadepnął na kota, prawie pozbawił życia ulubiony wazon mamy, wpadł na mnie i uderzył w ścianę. 

Jego brązowa czupryna podskakuje, gdy wykonuje gwałtowne ruchy, a krótkie kosmyki opadają mu na oczy. Co chwilę odgarnia je niecierpliwym machnięciem sprzed zielonkawych tęczówek. 

Po chwili chyba się znudził, bo zatrzymuje się gwałtownie i wlepia we mnie swoje iskrzące ślepia.

- Vince? Czemu nie mogę teraz wychodzić długo na dwór? - Wydyma usta w podkówkę i rzuca mi oskarżycielskie spojrzenie.

- Bo jest niebezpiecznie. Jeszcze się tym zarazisz.

- Ale czym? - Wygląda na porządnie obrażonego. Nie jestem pewny, jak mu to wytłumaczyć.

- Cieniem. - W mediach wrze o tajemniczym wirusie. Internauci zaczęli potocznie nazywać go Cieniem, bo stwierdzili, że zarażeni znikają jak cienie w nocy. I przyjęło się. Nazwy zaczęto używać w wiadomościach, a nawet w wypowiedziach profesorów i lekarzy. - I będziesz zawsze chory, bo nie ma na to lekarstwa.

- Ale jak mogę zarazić się cieniem? - Spogląda przerażony na podłogę, gdzie leży jego czarny sobowtór. No dobra, pasuję. 

Kręcę głową i wracam do czytania. Ekran telefonu świeci przytłumionym blaskiem. Wpisy na forum są bardzo ciekawe, ale żaden nie daje odpowiedzi na moje zadanie z matmy. 

Właściwie to dziwię się, że nie zarządzono jakiejś kwarantanny i nie zamknięto szkół. No ale trudno. Nie ma chorób, wirusów i epidemii. Jest tylko matma. 

Mátyás zaczyna swój traktorowy taniec od nowa. Nie mogę się skupić, więc idę do naszego pokoju. Na połowie Máta leżą porozrzucane zabawki, klocki i wszelakiej maści figurki.

Jako że przestrzegamy zasady podziału pokoju moja połowa jest od tego wolna. Zamiast tego leżą tam książki, komiksy, wczorajsze ciuchy i mnóstwo kubków po herbacie.

Kładę się na łóżku, podkładając rękę pod głowę. Jeśli jeszcze trochę urosnę, to nogi będą mi wisieć w powietrzu. Przez chwilę wpatruję się bezmyślnie w białe kartki podręcznika, zanim uznam, że to bez sensu.

Nie pozostało mi nic innego, jak włączyć laptopa. Żeby dostać się do mojej upragnionej zdobyczy, muszę przeskoczyć parę skłębionych dżinsów i koszulek.

Gdy udało mi się, mogę wreszcie zająć poprzednią pozycję, ale tym razem z komputerem zamiast książki. W pierwszej chwili mam ochotę odpalić jakąś grę. Może strzelankę... Ale stwierdzam, że najpierw sprawdzę wiadomości.

Wchodzę na stronę stacji krajowej i odpalam transmisję na żywo. Właściwie ojciec pewnie też to ogląda w tej chwili, ale lepiej niech myśli, że wypruwam flaki nad tymi pokręconymi działaniami.

Program prowadzi ta sama prezenterka, co ostatnio. Prosty garnitur, krótkie czarne włosy i poważna mina. Można by nazwać ją ładną.

- Witam państwa w wieczornych wiadomościach - zaczyna jak zwykle. W górnym rogu pojawia się miniaturka wilka. - W całym kraju zaobserwowano duży wzrost napaści spowodowanych przez wilki. Początkowo podejrzewano niedźwiedzie, ale świadkowie stanowczo temu zaprzeczają.

Obraz się zmienia i zamiast prezenterki stoi mężczyzna z niedbałą brodą, w zniszczonych ubraniach. Na jego twarzy gości niepokój.

- Był ogromny - huczy do mikrofonu. - W pierwszej chwili myślałem, że to niedźwiedź. Stał na dwóch łapach. Rękę dam uciąć, że rozumiał wszystko jak człowiek. I te jego czerwone ślepia...

Na ekran znowu wskakuje prezenterka, poprawiając leżące na stole papiery.

- Policja i kłusownicy rozpoczęli poszukiwania w lasach - kontynuuje przerwany wywód. - Jak na razie jedynym efektem są kolejne zaginięcia. Jak długo jeszcze nasze władze pozostaną bezsilne?

Kobieta gładko przechodzi do polityki, ale już jej nie słucham. Najpierw wirus, a teraz wilki w całym kraju. To wszystko jest strasznie dziwne. Zaczynam się zastanawiać, jak daleko od naszego domu jest las. Przełykam głośno ślinę, gdy uświadamiam sobie, że osiedle dalej mogą grasować wilki.

CienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz